Nadzieja była oczywiście matką głupich.
Jeszcze tej samej nocy z nieba lunął ciężki deszcz i zerwał się porywisty wiatr. Silne podmuchy targały starymi oknami, które z trudem wytrzymywały napierającą siłę. Postękiwały cicho, skrzypiały żałośnie, ale nie dawały się wyrwać z framug. Gdy tylko zdawało się, że wichura odchodzi, szybko wracała ze zdwojoną siłą. Kręciła się wokół domu, jakby chciała dać do zrozumienia grupce stalkerów, że nie są tutaj mile widziani.
Coś sprawiło, że Gawrił nagle się obudził. Otworzył oczy i przez chwilę wpatrywał się tępo w otwarte drzwi, czując dziwny niepokój w sercu. Minimalnie zmarszczył brwi, wciąż oddychając spokojnie i miarowo, jakby nadal spał.
Nagle jakaś błyskawica rozświetliła na chwilę pokój, nadając mu ponurego blasku. Brunet, nie przekręcając się na cienkim materacu, rzucił szybkie spojrzenie na leżącego niedaleko Lokiego. Ten spał na plecach, trzymając jedną dłoń na piersi, a drugą przy głowie, blisko czoła. Oddychał bezgłośnie, a jego klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała.
Gawrił zmrużył oczy, szukając wzrokiem Dmitrija. Dostrzegł go leżącego na zniszczonej kanapie, odwróconego twarzą w stronę ściany.
Brunet uśmiechnął się pod nosem, nagle znajdując przyczynę swojej pobudki. Przyzwyczajony do ciągłego chrapania Dmitrija, zapewne podświadomie odebrał ciszę za niebezpieczeństwo.
Już zamykał oczy i zamierzał przewrócić się na plecy, gdy usłyszał dziwny szelest.
Gawrił zesztywniał, przenosząc wzrok na otwarte drzwi. Jego serce nagle zamarło. Nie, to nie był jęk materaca. Dźwięk wyraźnie dobiegł z korytarza.
W milczeniu wpatrywał się w drzwi, z trudem biorąc głębokie oddechy. Wciąż starał się udawać sen, rzucając nerwowe spojrzenia to na Lokiego, to na Dmitrija. Obydwaj byli za daleko, żeby ich obudzić, a nie chciał krzyczeć.
Zdenerwowany przygryzł wargę od wewnątrz. Powoli przesunął dłoń na kałasznikow, starając się nie robić zbytniego hałasu. Położył palce przy spuście i zamarł w bezruchu.
Ponownie rozległ się dziwny skrzyp. Ktoś - lub coś - chodził po korytarzu, w jego końcowej części. Gawrił błyskawicznie przeanalizował swoje położenie. Znajdował się idealnie na wprost drzwi, tuż przy nich spał Loki, a znacznie dalej Dmitrij... Gdyby odblokował kałasznikowa i zdążył go ustawić, miałby szansę zastrzelenia nieproszonego gościa. Co tam mogło być? Mutant czy człowiek? Może pijawka? Różne bestie lubiły chować się w opuszczonych domostwach...
Nagle usłyszał wyraźne kroki. Ktoś niespiesznie szedł przez korytarz, zbliżając się nieubłaganie.
Gawrił nagle poczuł przyspieszone bicie serca. Spanikowany patrzył to na karabin, to na towarzyszy, nie wiedząc, co robić. Krzyczeć? Złapać za broń i strzelać? A może udawać martwego?
Instynkt bezzwłocznie nakazywał mu chwycić za karabin, ale ciało nagle odmówiło posłuszeństwa. Mięśnie zesztywniały, a przerażony umysł tylko błagał, by to był jedynie okropny sen.
Kolejna błyskawica rozświetliła na chwilę pokój. Nagle w drzwiach pojawiła się wysoka postać.
Gawrił zamarł. Szeroko rozwartymi oczami patrzył się na nieznajomego. Ten nagle zatrzymał się w drzwiach i powoli obrócił w ich stronę. Brunet poczuł, że nie może oddychać. Leżał nieruchomy z przerażenia.
Czarna postać obróciła się w jego stronę. Brunet czuł na sobie jej świdrujące spojrzenie. Nagle zrobiło mu się strasznie gorąco. Zdawał sobie sprawę, że właśnie stoi w obliczu śmierci i nie robi nic, by jej uniknąć. Ciało wciąż odmawiało posłuszeństwa. Różne głosy przekrzykiwały się w umyśle, a najspokojniejszy z nich wołał: „strzelaj, strzelaj!".
CZYTASZ
Krzyż na pustkowiach
Ficção Científica~ Gawrił i Dmitrij chcą wyrównać rachunki z Nocarzem, ale mają jeden poważny problem: nie mogą się z nim w żaden sposób skontaktować. Szybko podejmują decyzję: stalkera trzeba odnaleźć tradycyjną metodą. Do pomocy przy poszukiwaniach, wbrew nieprz...