Rozdział 5

8.4K 444 9
                                    

Nie mogę myśleć o niczym innym niż jego usta, które właśnie całują moje. Zamykam oczy i pozwalam mu się pocałować. Nagle dociera do mnie co robię. Przecież ja praktycznie nie znam tego chłopaka. Odpycham go od siebie.
- Nie ... - mówię.
- Coś się stało? - pyta.
- Przecież my się nawet nie znamy. Rozmawialiśmy ze sobą praktycznie trzy razy. Dlaczego mnie pocałowałeś?
- Chciałem cię po prostu zaskoczyć. - wzrusza ramionami. - I jak widać mi się udało. - dodaje z uśmiechem triumfu na twarzy.
- Tak, ale to było złe, Evan. - mówię.
- Przestań, przecież to tylko pocałunek. Nic wielkiego.
Patrzę na niego jak na wariata. Jak to pocałunek to nic wielkiego? Przecież to dowód, że komuś na tobie zależy, że chce się do ciebie zbliżyć. Jak widać on całuje się cały czas. Ale szczerze to mnie to nie obchodzi. Evan może całować kogo tyko chce, a mi nic do tego.
- Muszę już iść, Harry na mnie czeka. - mówię.
- A więc przyszłaś tu z Harrym? - pyta.
- Tak. Masz jakiś problem? -patrzę na niego gniewnie.
- Nie. - prycha po czym odchodzi. Tak po prostu, bez żadnego pożegnania ani nic. Jezu, jaki on jest dziwny. Szukam wzrokiem przyjaciół i zauważam, że Harry stoi sam w tym miejscu, w którym go zostawiłam. Jest słodki. Idę w jego kierunku, ale jakaś blondynka wylewa na mnie piwo.
- Sorry. - bełkocze. No nic, Harry musi jeszcze chwile poczekać. Idę do łazienki w celu starcia tej plamy z mojej sukienki, ale gdy wchodzę do środka to zamieram. Evan obściskuje się z jakąś skąpo ubraną dziewczyną z kręconymi, brązowymi włosami. Czuję dziwne ukłucie w sercu. Nagle dziewczyna odwraca się i mnie zauważa.
- Co się gapisz? Masz jakiś problem? - uśmiecha się złośliwe, a Evan na mnie patrzy. Nie mogę rozczytać emocji ja jego twarzy. Z chęcią uciekłabym z płaczem, ale nie dam im tej satysfakcji.
- Chciałam skorzystać z łazienki, ale chyba pomyliłam drzwi i trafiłam przypadkiem do jakiegoś pornosa. - odpowiadam.
- Coś ty powiedziała?! - krzyczy dziewczyna i idzie w moją stronę z zaciśniętymi pięściami. Trzeba było się zamknąć i iść do innej łazienki. Przecież ona mnie tu pobije!
- Kate, przestań. - mówi Evan i zatrzymuje ją.
- Dlaczego? - odwraca się do niego. - Nie słyszałeś co ona powiedziała? - krzyczy. Ale ona ma wkurzający głos.
- Słyszałem. - wzrusza ramionami. - Będziesz się tym przyjmować? - śmieje się.
- Dobra. - prycha. - Ale jeszcze z tobą nie skończyłam. - kieruje te słowa do mnie po czym wychodzi trzaskając drzwiami. Zostaję w pomieszczeniu tylko z Evanem.
- Słuchaj, nie możesz tak mówić do Kate. - patrzy na mnie.
- A to niby dlaczego? - pytam. Jakim prawem on mi mówi co ja mogę, a co nie?
- Bo to nieobliczalna idiotka.
- Jakoś ci to nie przeszkadzało jak się z nią tu przed chwilą całowałeś. - mówię.
- Bo po pijaku dobrze całuje, tak to jej nie znoszę. - śmieje się.
- Aha ... - trochę mi ulżyło.
- Czemu tak zareagowałaś? - patrzy na mnie tymi swoimi czarnymi oczami.
- Jak? - pytam.
- Byłaś wkurzona. - unosi jedną brew.
- Po czym to wnioskujesz? - śmieję się nerwowo.
- Byłaś cała czerwona na twarzy, a gdyby wzrok mógł zabijać to Kate już leżałaby tu martwa. - patrzy na mnie znacząco. - Byłaś zazdrosna?
Zatkało mnie. Nie byłam zazdrosna o Evana skoro nie znałam go nawet tygodnia. A nawet jeśli trochę byłam to nigdy mu się do tego nie przyznam.
- Nie, po prostu byłam wkurzona, bo jakaś dziewczyna wylała na mnie piwo.
- Aha, rozumiem. - patrzy w kierunku drzwi. - Wracamy?
- Możesz iść, ale ja muszę jeszcze zetrzeć plamę. - uśmiecham się blado.
- Poczekam. - mówi. Bardzo mnie tym zaskoczył. Siebie chyba też.
Wytarłam plamę i razem weszliśmy na salę. Rozglądam się, ale nigdzie nie widzę żadnego z moich przyjaciół. Wyciągam telefon, żeby do nich zadzwonić i krzyczę zszokowana. Pięć nieodebranych połączeń od Harrego, cztery od Emily, cztery od Natalie i dwa od Cody'ego.
- Kurde. - mówię do siebie.
- Coś się stało? - patrzy na mnie z troską Evan.
- Harry mi napisał, że musiał odwieźć razem z Codym pijane Emily i Natalie i robi to, bo myśli, że już jestem w domu skoro nie wróciłam. A ja nie mam samochodu.
- Mogę cię odwieźć. - proponuje.
- Nie, zostań tu. - wdycham. - ja sobie jakoś poradzę.
Szczerze to nie mam pojęcia jak wrócić do domu, tym bardziej, że musiałabym iść 12 kilometrów w nocy. Przez las. Ale nie chcę naprzykrzać się Evanowi.
- Jesteś głupia jeśli myślisz, że pozwolę ci iść samej w nocy. Chodź, i tak miałem już się zbierać z tej imprezy.
- Dobrze. - mówię. Jestem mu naprawdę wdzięczna za to, że zaproponował mi podwiezienie do domu. Podchodzimy do srebrnego samochodu. Gdy schodzę do środka czuję miętowy zapach perfum Evana. Podoba mi się jak on pachnie. Jedziemy rozmawiając o jakichś głupotach i śmiejąc się z nich. Muszę przyznać, że naprawdę miło spędzam z nim czas. Gdy dojeżdżamy pod mój dom odwracam się do niego i mówię :
- Jestem ci naprawdę wdzięczna. - uśmiecham się. - Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Mogę ci się jakoś odwdzięczyć?
- Myślę, że tak. - uśmiecha się uwodzicielsko.
- Jak? - pytam zaciekawiona.
- Całus w policzek. - mówi.
- Dobrze. - uśmiecham się. Całus w policzek to nic wielkiego, ale gdy o tym myślę to mam motylki w brzuchu. Nachylam się, żeby pocałować go w policzek, ale gdy moje usta niemal stykają się z jego skórą, on szybko odwraca twarz i moje usta znów łączą się z jego.

NowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz