1

146 16 4
                                    

-Znowu ten cholerny budzik- jęknęłam z niezadowolenia. Poranki zawsze były dla mnie niesamowicie trudne. A jak pomyślę o tym, dlaczego muszę wstawać tak wcześnie, to odechciewa mi się żyć. Szkoła, nauka, ludzie, przyprawiają mnie o dreszcze. Jestem typem introwertyka, przez co, gdybym tylko mogła, zaszyłabym się w domu z herbatką w ręce i jakąś dobrą książką- ale nie mogę. Zrezygnowana podniosłam się z jakże wygodnego i ciepłego łóżka, by potem udać się do kuchni. Nienawidzę tej wprost nudnej codziennej rutyny. To przytłaczające.

Chcę uciec.

Lodówka pusta, tak jak myślałam. Niestety mam dosyć pokaźne problemy finansowe. Ledwo staracza mi na opłacenie mieszkania, a co tu mówić o jedzeniu. Muszę znaleźć kolejną pracę. Może w końcu moja sytuacja się polepszy.

Muszę dać radę.

Gotowa do wyjścia, stanęłam przed drzwiami mojego skrommego domku. Raz jeszcze sprawdziłam czy wszystko mam ze sobą, a następnie ruszyłam w najgorsze miejsce na Ziemi. Idąc, poczułam burczenie w brzuchu. Byłam głodna, bardzo. Gdybym tylko miała chwilę czasu, skoczyłabym do pobliskiego sklepu, w celu kupienia chociażby batonika. Zważając na to, że autobus przyjeżdża za pięć minut, musiałam zlekcewazyc mój głód. Byłam tak pogrążona w myślach, że nie zauważyłam przeszkody na mojej drodze, zwanej człowiekiem. Wpadając na osobę, straciłam równowagę, w wyniku czego, upadłam. Złapałam się za bolące miejsce, a następnie podniosłam głowę do góry. Moim oczom ukazał się zdezorientowany chłopak, który wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Przepraszam, nic Ci się nie stało?- zapytał zmartwiony
-Spieszę się- szybko wstałam. Chciałam jak najszybciej się tylko dało zakończyć tą rozmowę. Zostało mi kilka minut, a przystanek wcale nie jest tak blisko.
-Podwieźć Cię?- uśmiechnął się do mnie nonszalancko.
-Nie wsiadam obcym do samochodów- odparłam tracąc cierpliwość do tego faceta.
-Jestem Shawn- z zadowoleniem malowanym na twarzy, podał mi rękę.
-Wybacz, ale nie ufam nikomu, a tym bardziej Tobie- fuknęłam
-Pomogę Ci- złapał moją dłoń, na co ja skarciłam go wzrokiem i oddaliłam się od niego.
-Sama umiem sobie pomóc- powiedziałam cicho. Nagle zaburczało mi w brzuchu, przez co chłopak krzywo na mnie spojrzał.
-A to?- zaśmiał się. Ten typ naprawdę zaczyna mnie irytować.
-Co?- zapytałam, głośno wzdychając
-Jadłaś coś dzisiaj?- zapytał z powagą. Jakby go to obchodziło.
-Nie powinno Cię to obchodzić- zacisnęłam ręce w pięści.
-Masz problemy, prawda?- podrapał się po karku
-Boisz się mnie?- zadał pytanie
-Boję się ludzi- odparłam krótko
Zignorowałam jego usilne błagania i gdy tylko postawiłam krok na przód, poczułam silny uścisk na moim lewym nadgarstku. Chłopak zaczął ciągnąć mnie w kierunku czarnego, sportowego samochodu. Cała sytuacja wywołała u mnie wspomnienia.

Zaczęłam płakać.

Od bardzo dawna nie pozwoliłam sobie na jakiekolwiek okazywanie słabości. Z moich oczu lały się łzy, co nie uszło uwadze nieznajomemu. Natychmiast mnie puścił, a ja zamiast uciec, stałam w bezruchu.
-Przepraszam, jeżeli naprawdę, nie chcesz mojej pomocy, to możesz odejść...- powiedział, a ja nadal nie drgnęłam.
-(adres)- powiedziałam, na co szatyn się uśmiechnął.
Może i było to z mojej strony lekkomyślne. Przecież mógł mnie porwać i zgwałcić. Tyle w życiu przeszłam, że nie zdziwiłabym się.
-Mogę poznać Twoje imię?- zapytał, kiedy wsiedliśmy do auta
-Jestem Lucy- odezwałam się po chwili
-Lucy?
-Tak?
-Nie bój się okazywać uczuć- uśmiechnął się do mnie. Sama nie wiedziałam, co to tak naprawdę miało znaczyć.

Jasne.

Po niespełna dwudziestu minutach byłam na miejscu. Podziękowałam chłopakowi i szybko wysiadłam.
-Lucy!- krzyknął, wymachując energicznie rękami. Na ten gest, odwróciłam się.
-Co?- wydukałam
-Podasz mi swój numer?- zrobił tak zwaną minę szczeniaczka, a przynajmniej tak wyglądało.
-Nie mam telefonu- popatrzyłam na niego z pogardą
-Jak to?- zapytał zdziwiony
-Zrozum, że nie każdy ma tyle pieniędzy, za które może kupić sobie super telefon, świetne autko i najlepsze ciuchy- zasiłek go
-Nie znasz mnie- prychnął
-Ty mnie też- fuknęłam
-O której kończysz pracę?- zmienił temat
-A co?
-Przyjadę po Ciebie
-Nie zawracaj sobie tym głowy
-To?
-19:00
-Dziękuję, do zobaczenia!
Skłamałam. Tak naprawdę kończę godzinę wcześniej, więc uniknę spotkania z nim. Bardzo dojrzałe zachowanie, wiem.

Życie.

Wparowałam do środka, przez co zwróciłam uwagę ludzi przebywających w budynku. Znajdowałam się w moim miejscu pracy. Byłam asystentką. Co jakiś czas podawałam kawę, zanosiłam papiery, bądź przekazywałam wiadomości. Nie jest to bardzo wyczerpujące. Chodzę tam co dwa dni, ze względu na inne obowiązki. Dorabiam na zmywaku. Jeszcze lepiej. Weszłam do biura mojego pracodawcy, wcześniej pukając.
-Przepraszam za spóźnienie- odparłam spokojnie. Miałam cichą nadzieję, że nie dostanie mi się za to, ponieważ było to kolejne spóźnienie w tym miesiącu.
-Zdajesz sobie sprawę, że ostatni raz pani daruje?- powiedział chłodno, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu.
-Tak, jest mi przykro- odparłam z pokorą
-Możesz zrobić kawę, a po drodze, zanieś to do do pokoju- podał mi stos kartek-numer sto dwadzieścia.
-Dobrze- powiedziałam na odchodne

Gdzie do cholery jest ten pokój?

Dziesięć minut zajęło mi znalezienie odpowiedniego biura. No bardzo po drodze. Otworzyłam szklane drzwi i weszłam do środka.
-Dzień dobry- powiedziałam lecz nie usłyszałam odpowiedzi. Nikogo nie było, dlatego odłożyłam dokumenty na biurko.
Jak tylko miałam już wychodzić, usłyszałam niepokojące krzyki, z pokoju obok. Podeszłam bliżej, by trochę podsłuchać kłótni. Wiem, że nie powinnam, ale ciekawość wzięła górę. Niestety mój słuch nie jest taki dobry. Jednakże pojedyncze zdania udało mi się wychwycić.
-Nie możemy go zatrudnić- po głosie, można było stwierdzić, że to mężczyzna
-Daj mu szansę- usłyszałam
-On tu nie pasuje- stwierdził
Kiedy usłyszałam stukot butów, gwałtownie się odwróciłam. Była to jedna z pracownic, która przeszywała mnie wzrokiem.
-Nie ładnie podsłuchiwać- zaśmiała się pod nosem- szefowi by się to nie spodobało
Zamarłam. Nie dość, że się spóźniłam, to jeszcze zostałam perfidnie przyłapana na podsłuchiwaniu. Chciałam ją wyminąć i dalej w spokoju pracować, ale nie było mi to dane.
-Nie tak prędko
-Daj mi pracować
-Od kiedy podsłuchiwanie nazywa się pracą?
-A od kiedy przerywanie pracowniką, nazywa się pracą?
-Odważnie-nie sądziłam, że taka szara myszka umie cokolwiek powiedzieć
-Daj jej spokój- usłyszałam, gdy do pomieszczenia wszedł chłopak.
-Ty!- wskazał na dziewczynę obok mnie- wracaj do pracy- warknął.
Oburzona blondwłosa wyszła, zostawiając mnie samą z... właśnie, kim on jest? Pracuję tu od trzech miesięcy, ale ani razu go nie widziałam.
-Nic Ci nie jest?
-Nie- westchnęłam
-Nie przejmuj się nią-- cała Chloe, największa suka na świecie- zaśmiał się. Zastanawiało mnie teraz jedno. Co to za chłopak?

Cześć :D
Podoba Wam się nowa historia? Dajcie znać w komentarzu.
Do następnego!
~Kotek 😻 (czyt. Julia)

Alfabet Życia ff. Shawn Mendes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz