-Jestem Jamie- uśmiechnął się do mnie- możesz mnie nie kojarzyć. Czasem tu wpadam. Jestem przyjacielem Twojego szefa. Odpowiedziałam na to tylko skinięciem głowy, a następnie wyminęłam go i wyszłam. Średnio interesowała mnie jego osoba. Zresztą, nie lubię poznawać nowych ludzi. Boję się ich.
Strach.
Reszta dnia przebiegła spokojnie, bez większych problemów. Zostało mi jeszcze kilka minut w pracy, ale dostałam pozwolenie, żeby wyjść wcześniej. Przechodząc korytarzem zauważyłam znajomą mi sylwetkę.
To był on.
-Lucy?- zawołał z końca korytarza. Co on tutaj robi? Zaczęłam się denerwować, widząc, że idzie w moim kierunku.
-Gdzie idziesz?- zapytał, wsuwając rękę w kieszeń spodni.
-D-domu- spanikowałam. Szczerze, to nie powinno go to obchodzić. Nie powinno go tu w ogóle być!
-Wiedziałem- zaśmiał się- wiedziałem, że mnie okłamiesz. Dobrze, że wcześniej tu wpadłem zapytać, o której kończysz.
-Co?- powiedziałam zdziwiona, przeciągając ostatnią literkę
-Mam dla Ciebie kanapkę- podał mi jedzenie- pewnie nic dzisiaj nie jadłaś
Nie ukrywam, że było to z jego strony bardzo miłe, ale mimo wszystko nie powinnam tego od niego brać, prawda? Nie ze względu na to, że mógł tą kanapkę otruć, ale po prostu nie mogłam.
-Nie chcę, dziękuję- uśmiechnęłam się sztucznie, co chłopak zauważył i bez słowa, wcisnął mi tą kanapkę do buzi. Zaczęłam się sławyć, dlatego złapałam rękę Shawna i odciągnęłam od mojej twarzy.Idiota.
-Przepraszam- burknął. Nie wiem jak można być takim idiotą, żeby na siłę wciskać komuś jedzenie. Cicho westchnęłam i spojrzałam na speszonego chłopaka.
-Muszę wracać, dziękuję za wszystko
-Cześć Shawn- odezwał się głos trzeci.- Ty- wskazała na mnie- znowu się spotykamy. Okazało się, że osobą, która przeszkodziła nam w rozmowie, a raczej w pożegnaniu była nikt inny niż Chloe. Z całego serca nienawidzę tej dziewczyny. Wygląda jakby na twarzy miała kilo tapety. Do tego jest niemiła i niesympatyczna. I w dodatku uwzięła się na mnie.
-Cześć kochanie- podszedł do dziewczyny, namiętnie całując ją w usta. Chyba całkowicie zapomniał o mojej obecności.
-Znacie się?- zapytała Chloe
-Tak, widzę, że Ty też- zaśmiał się. Stałam i patrzyłam na nich z obrzydzeniem. Fu. Shawn wydawał mi się miłą osobą, a okazuje się, że jest w związku z tą... dziewczyną.
-Misiu, spotkajmy się dzisiaj, u Ciebie. Ostatnio mi się nudzi i mam ochotę na zabawę- przygryzła dolną wargę, co szatyn spostrzegł.
-Dziwka- powiedziałam pod nosem. Niestety prawdopodobnie zbyt głośno.
-Lucy?- spojrzał na mnie chłopak, zabijając mnie wzrokiemCoś we mnie pękło.
-Idź się pieprzyć z tą blondyną- warknęłam,po czym udałam się do wyjścia, nie zwracając uwagi na to co mówił chłopak. Może było to zbyt odważne posunięcie jak na mnie, bo zazwyczaj takich rzeczy nie mówię. Zawsze jestem spokojna i cicha, nikomu nie wchodzę w drogę, nikomu nie przeszkadzam. Tym razem było inaczej. Sama nie wiem czy dobrze postąpiłam, ale nie mogłam dłużej patrzeć jak się liżą. Niestety dzisiaj spokój nie był mi dany. Usłyszałam krzyki za mną. Odwróciłam się, by spojrzeć kto to jest. Jamie.
- Widziałem jak wybiegłaś, coś się stało?
-Co Was nagle zaczęło obchodzić moje życie? Nawet nie znasz mojego imienia... w ogóle mnie nie znasz! Dajcie mi w końcu spokój. Każdy ma swoje życie, a ja nie chcę Cię w nim. Nie chcę nikogo- krzyczałam. Wybuchłam. Szkoda tylko, że wszystkie swoje żale wylałam na chłopaka, który dzisiaj mnie uratował od tej... DZIEWCZYNY. Byłam zmęczona tym całym dniem. Poszłam w swoją stronę, zostawiając go zdezorientowanego.Na reszcie do domu.
Siedziałam w domu na łóżku, przykryta milutkim, ciepłym kocykiem. W lewej ręce trzymałem gorący kubek kakao. A w drugiej książkę, którą kilka dni temu wypożyczyłam z biblioteki. Uwielbiałam takie chwilę, gdzie sama spędzałam właśnie w taki sposób czas. W ciszy, w samotności, sama ze sobą. Zdziwiłam się, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nikt nigdy mnie nie odwiedzał. Właściwie, nie mam takiej osoby, która przychodziłaby do mnie pogadać, czy też razem spędzić miło czas. Leniwie wstałam z łóżka, przeciągając się, a następnie ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Spojrzałam przez wizjer, kto zakłócił mój spokój lecz nikogo nie zobaczyłam, dlatego otworzyłam drzwi. Na szczęście nikogo tam nie było. Kiedy miałam je zamknąć, zauważyłam na ziemi kopertę. Zaciekawiona, podniosłam ją.
Czyżby cichy wielbiciel?
Rozerwałam ją, w celu sprawdzenia zawartości. W środku znajdowała się mała karteczka, na której zapisana była wiadomość.
Cześć Lucy, tu Shawn. Chciałem Cię przeprosić za dzisiaj. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. A co do Chole, mogłabyś być dla niej milsza.
xxJa?
Miła?
Dla niej?
Po moim trupie.
Czemu on mnie do cholery przeprasza? I ten cały list... Dziwny facet.Dobry 😗
Nie wiem co tu więcej napisać.
Więc pa.
Hihihi :D
~Juliaaaa
CZYTASZ
Alfabet Życia ff. Shawn Mendes
FanficW życiu są takie chwile, gdzie nagle wszystko się wali. Ale ona dała radę. Rozdziały dodaje raz w tygodniu Wyjątkiem są maratony, które zamierzam organizować Okładka autorstwa @Ellana20