68.

5.6K 357 917
                                    

Harry obudził się rano obolały, ale niezwykle szczęśliwy. Spojrzał na śpiącego chłopaka i wydarzenia z poprzedniej nocy momentalnie do niego wróciły. Uśmiechnął się do siebie, jeszcze trochę nie dowierzając, że przeżył swój pierwszy raz z Louisem. Patrzył na niego przez dłuższą chwilę, marząc o tym, żeby budzić się obok niego codziennie. Podczas snu wyglądał tak niewinnie, tak delikatnie. Poczuł nagły przypływ smutku, przypominając sobie, że po południu mają lot. Wiedział, że będą się spotykać, ale oboje mieli dużo nauki, więc będzie to rzadkie. Wiedział, że ich związek przetrwa. Dzięki sobie, oboje stawali się silniejsi. Harry był siłą Louisa, a Louis był siłą Harry'ego.

Nie chciał budzić chłopaka, ale ten po kolejnych kilkunastu minutach otworzył oczy.

-Dzień dobry- przywitał się swoim porannym głosem, który Harry uwielbiał.

-Hej, Lou- cmoknął go w usta- musisz mnie zanieść pod prysznic, bo chyba nie dam rady wstać.

-Brzmi, jak komplement.

-I w pewnym sensie nim jest- zaśmiał się.

Louis zaniósł go do łazienki i z niezwykłą delikatnością umył każdą część jego ciała, a potem go wytarł i pomógł się ubrać, na co Harry stwierdził, że aż tak źle z nim nie jest. Ten ból był dla niego w jakimś stopniu przyjemny (jakkolwiek to brzmi).

Po zjedzeniu śniadania, spakowali wszystkie rzeczy i wymeldowali się w południe. Mieli jeszcze dużo czasu do lotu, więc siedzieli w hotelowym lobby, gdzie była dobrze działająca klimatyzacja i brak upału.

Na lotnisko dotarli półtorej godziny przed odlotem, gdzie wszystko poszło, jak należy. W samolocie śmiali się ze swoich nieśmiesznych żartów, przytulali i cieszyli swoją obecnością. Louis wziął Harry'ego na kolana i zaczął bardzo delikatnie całować, próbując jak najlepiej zapamiętać smak jego ust i nie przejmując się ludźmi wokoło. Po chwili usłyszeli "nie przy ludziach, pedały" zdegustowanej pani obok, więc Harry odwrócił się do niej i uniósł brwi.

-Chciałaby pani usłyszeć, jak dobrze mój chłopak mnie pieprzył dzisiaj w nocy?- spróbował powstrzymać śmiech. Udało się.

-Skończycie w piekle- mruknęła i odwróciła się, patrząc w okno.

Nastolatek przybił sobie mentalną piątkę i przytulił się do Louisa, ukrywając twarz w zagłębieniu jego szyi. Tamten go pochwalił z rozbawieniem. Naprawdę był dumny ze swojego chłopaka. Harry'emu było mu ciepło i wygodnie, więc zasnął w niego wtulony.

Został obudzony przed lądowaniem. Usiadł na swoim miejscu, zapiął pas i złapał rękę szatyna, ściskając ją mocno. Nie było tak źle, jak się spodziewał. Jak był młodszy, nienawidził latania samolotem, bo przy każdym starcie i lądowaniu cierpiał. Chyba z czasem mu przeszło.

Po odebraniu bagażu, poszli do samochodu Louisa. Chłopak nie uśmiechał się już tak szeroko jak wcześniej. Oboje nie chcieli się rozstawać, ale on wiedział. Przygryzł wargę, powstrzymując łzy i pokonywał londyńskie ulice, nie odzywając się. Tylko dla niego ta cisza była przytłaczająca. Kilka przecznic przed domem Harry'ego nie wytrzymał i zaczął płakać, jak dziecko, zatrzymując samochód na poboczu.

-Lou? Co się stało?- chłopak zdezorientowany spojrzał mu w oczy.

-Przepraszam, przepraszam, przepraszam- zaczął powtarzać w kółko, nie mogąc się uspokoić. Harry wiedział, że jest źle. Nigdy nie widział Louisa w takim stanie.

-Proszę, powiedz mi, co się stało- powiedział trochę ostrzej, niż zamierzał.

-To koniec, Harry-pokręcił głową i otarł policzki rękawem, co było działaniem bezcelowym, bo po chwili znowu zrobiły się mokre.

-Co masz na myśli? Jaki koniec?

-Spieprzyłem. Muszę cię zostawić.

W tym momencie brunet poczuł, jak jego serce się zatrzymuje. 


Od autorki: to jest dla mnie trudne, ale nie bądźcie na mnie źli za następny rozdział ugh

Drunk Texting (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz