Jej pierwszym wspomnieniem z tego dnia wcale nie był ogień, krzyki czy dźwięk rogu wygrywającego wojenną pieśń. Nie była to krew ani wnętrze piwnicy, w którym ukryła się z rodzeństwem. To była sukienka.
Ironicznie to zabrzmi, ale dzień, który przez ludzi został mianowany Końcem Świata, miał być jednym z jej najszczęśliwszych dni. Miała randkę, pierwszą w życiu randkę z pierwszym chłopakiem i pierwszym przyjacielem. Jenny, jak nazywała Jamesa, zabierał ją do kina na maraton filmów z lat 60-tych.
Mieszkali w małej wsi w stanie Teksas, mającej tylko jednego busa dojeżdżającego do miasta i przestrzeń wypełnioną polami uprawnymi, farmami i rolnikami. Jenny i ona znali się od zawsze, dosłownie od zawsze - ich matki leżały na tej samej sali na oddziale położniczym, kiedy dwuletni James przyszedł odwiedzić swojego nowego braciszka i poznał przy okazji swoją przyszłą dziewczynę
Jej domek był duży i liczny. Tata pracował w mieście jako bankier, a mama w domu, jako translatorka internetowa. Mieszkała z nimi również babcia, niemal nieodłączna z rodziną, nawet kiedy dziadek jeszcze żył. Mama, babcia i ona były stróżami, pilnującymi wszystkiego jak wzorowe panie domu.
Mama była jedynaczką, choć babcia kochała dzieci, nigdy nie wyjaśniła, dlaczego urodziła tylko córkę. Znała przeszłość babci, to jak poznała dziadka, jak nie powinna nigdy znaleźć się w tym mieście, jak przebyła dosłownie cały kosmos tylko z miłości do tak prostego mężczyzny, jakim był pracujący na farmie dziadek - obie, babcia i mama, opowiadały jej to na dobranoc, gdy była mała, ale dalej nie rozumiała, co powstrzymywało ją w posiadaniu dzieci.
Mama za to chciała ich jak najwięcej - niedawno, niecałe pół roku temu urodziła drugą córkę, 4 lat temu syna i 14 lat temu ją. Tata mówił, że chcieliby jeszcze dwójkę.
Ona była najstarsza i prawdę mówiąc, wyglądała na jeszcze starszą, niż była. Kiedy wychodzili gdzieś z Jennym, brali ich za rówieśników, dlatego mama przewidziała, że zacznie chodzić na randki wcześniej, niż powinna, i chyba nawet trochę pomagała jej zmylić tatę, gdy mówiła, że wychodzi do kina.
Nie była raczej typem, który lubi spódniczki i wytworne sukienki ani makijaż. Ale nie była też zdegustowana, kiedy wyszła ze swojego pokoju, biegnąc przez korytarz do salonu i okręcając delikatną bufkę sukienki w piruetach.
Mama siedziała przy stole, tłumacząc wyjątkowo stary dokument z łaciny, a babcia oglądała jakiś hiszpański serial. Siostra, malutka, z pieluszką, leżała na macie, a brat obok niej układał wieżę z klocków.
- Może być? - zapytała. Jej głos był głęboki i nieco szorstki, nie pasujący do jej urody.
Mama odwróciła się i uśmiechnęła. Zorientowała się, że babcia znowu zasnęła na kanapie.
Miała na sobie rajstopy w kropki, młodzieżową sukienkę bombkę z bufka u dołu, bez ramiączek, z wcięciem w tali, całą w kolorze jej szmaragdowych oczu. Pod spód założyła czarną bluzkę z długim rękawem, tak samo zmatowiałą, wstążka wokół jej brzucha. Na palcu lśnił jej ten sam pierścionek, co zawsze - ze szmaragdem od babci.
Mieniła się we wzory imitujące kosmos, motyw, który tak bardzo lubiła. I chociaż wyglądała nieco zbyt elegancko, zbyt nowocześnie, sukienka do niej pasowała. Mama spojrzała na nią i uniosła kciuk w górę, kiedy zadzwonił dzwonek od drzwi.
Bez słowa pobiegła na korytarz, a jej czarne loki łopotały za nią na wietrze. Otworzyła drzwi z tą swoja roześmianą miną i James przekroczył próg.
![](https://img.wattpad.com/cover/88422859-288-k574222.jpg)
CZYTASZ
Szmaragd Ziemi
Fantasy10 sierpnia 2019 roku, o godzinie 16 27, Reyna straciła życie. Ziemia straciła życie. Kiedy Układ Słoneczny zostaje najechany przez królestwo niedawno odkrytej planety położonej o 1400 lat świetlnych od Ziemi i nazwanej ziemiopodobną, wszys...