Po około godzinie jazdy samochodem dotarliśmy na lotnisko. Ashley zostawił auto na parkingu i pomógł nam wnieść bagaże i prezenty do środka. Było mnóstwo ludzi, którzy wpadli na ten sam pomysł co my-podróżowanie po świecie. Ledwo udało nam się przecisnąć do okienka, w którym wydawano bilety. Za ladą siedziała dziewczyna o blond włosach i sympatycznym wyrazie twarzy. Andy zaczął rozmowę.
-Dzień dobry....to znaczy dobry wieczór. Mieliśmy rezerwację na lot do Polski.
-Dobry wieczór-zaśmiała się-Można nazwisko prosić?
-Andrew Biersack.
-Już sprawdzam-zaczęła coś klikać-Tak, jest takie nazwisko. Dwie osoby: Regina Carter i Andrew Biersack z dodatkowym bagażem. O 21:40.
-Zgadza się.
-Dobrze, proszę to są Państwa bilety-położyła karteczki na podwyższeniu.
-Dziękujemy, do widzenia.
-Do widzenia-odeszliśmy od recepcji.
Wszystkie zegarki wskazywały 20:40. Mamy jeszcze godzinę do startu. O 21:10 mamy się stawić na sprawdzenie bagażu. Zasady to zasady. Mówi się, że są po to, aby je łamać, ale w tym wypadku chyba nie zamierzam się stawiać "służbom". Porozmawialiśmy jeszcze chwilę z Ash'em i ustaliliśmy kilka spraw. Mamy do niego zadzwonić jak ustalimy godzinę przylotu do Los Angeles. Odbierze nas. Kiedy wybiła godzina 21:05 , pożegnaliśmy się z basistą i ruszyliśmy w stronę bramek. W naszym bagażu nie wykryto żadnych "podejrzanych" przedmiotów, więc mogliśmy iść bezpośrednio na pokład samolotu. Na lotnisku stał już transport do Polski, a dokładnie do Warszawy. Napisałam do taty, że zaraz będziemy startować i udałam się razem z Andy'm do samolotu.
Teraz będziemy musieli przygotować się na zmianę czasu. Tego najbardziej nie lubię. Weszliśmy po schodach na pokład samolotu. Andy włożył na górne półki nasze walizki i prezenty, po czym usiadł obok mnie. Włączyliśmy w telefonach tryb samolotowy i zaczęliśmy czekać na start. Po kilku minutach pojawiła się stewardessa i zaczęła coś mówić, jednak nie słuchałam jej dokładnie. Jedyne na czym mi zależało to wystartowanie i taką właśnie informację usłyszałam na końcu, po czym zatkały mi się uszy. Wzrost ciśnienia, normalne. Podłączyłam do telefonu rozdzielacz i dwie pary słuchawek dousznych. Jedną parę dałam Andy'emu, a drugą wcisnęłam sobie do uszu. Włączyłam playlistę mojej ulubionej piosenkarki-Juliet Simms i oparłam się o chłopaka. Spróbowałam odpłynąć do krainy, gdzie żyją różowe jednorożce, jedzące pudrowe cukierki. Skutecznie...
***
-Dzień dobry, śpiąca królewno!-przywitał mnie po przebudzeniu.
-Hej, która godzina?
-19:40 czasu polskiego.
-A o której mamy lądować?
-Około 20:40.
-Jeszcze godzina, głodna jestem.
-Ja też, brałaś jakieś kanapki?
-Tak-zaczęłam grzebać w torebce-Trzymaj.
-Dzięki-zaczęliśmy jeść.
Jak to po każdym posiłku, ludziom chce się pić. Niestety, jak zawsze musiałam czegoś zapomnieć z domu. Tym razem była to butelka wody, którą wstawiłam specjalnie do lodówki żeby była chłodniejsza. Na szczęście w samolocie rozdawali darmowe napoje, więc zamówiliśmy ciepłą herbatę.
-Andy?
-Tak?
-Jest tu toaleta?
-Jasne, że tak. Stewardessa przecież mówiła.
-Nie słuchałam jej. Wiesz gdzie jest ta toaleta czy mam sama jej szukać?
-Do końca i na prawo.
-Dzięki, zaraz wracam.
-Okey-wstałam ze swojego miejsca i udałam się według wskazówek. Rzeczywiście, doarłam do toalety. Załatwiłam to, co musiałam i wróciłam do Andy'ego.
-I jak? Dotarłaś?
-Yhm-usiadłam na fotelu.
-To teraz ja idę.
-Do końca i w prawo-zaśmiałam się.
-Przecież wiem.
-Tylko mi się nie zgub. Albo jakiejś laski nie wyrwij.
-Laskę to ja będę miał jak będę starym dziadem.
-Rozwalasz mnie czasem.
-Wiem.
-Dobra, idź już.
-Idę-wstał ze swojego miejsca i poszedł w stronę toalet. Nagle usłyszałam dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Odblokowałam urządzenie i przeczytałam wiadomości.
Tata: Hej, córeczko! Jak tam lot? Ja już czekam na was na lotnisku. Do zobaczenia, myszko. Kocham cię.
Ja: Jest bardzo dobrze. Lądujemy około 20:40. Też nie mogę doczekać się spotkania. A jak Nick? Jest już w Polsce?
Tata: Nick wyleciał o 20 dopiero. Miał małe opóźnienia. Będzie leciał około 2 godziny. Nie martw się, zdążycie.
Ja: No mam nadzieję. To miała być niespodzianka i słowa zamierzam dotrzymać. A kto odbierze go z lotniska?
Tata: Szczepan. Poprosiłem go, bo ja miałem jechać po was. Po ciebie i twojego chłopaka. No właśnie, ile się w ogóle znacie?
Ja: Muszę kończyć, porozmawiamy w domu.
Tata: Okey. Do zobaczenia, kochanie.
W tym momencie obok mnie usiadł Andy.
-Z kim tak intensywnie sms-ujesz?
-Z tatą. Co robimy?
-Słuchamy muzyki?
-Okey-włączyłam tym razem nowo ściągniętą playlistę. Andy Black. Nie znam takiego człowieka, ale okey. Posłuchamy, zobaczymy.
***
-Proszę się przygotować do manewru lądowania-powiedziała przez głośnik, po czym samolot zaczął lądować. Kiedy już się zatrzymał, usłyszeliśmy jej głos-Dziękujemy za podróż naszą linią lotniczą. Do widzenia.
Po tych słowach wstaliśmy ze swoich miejsc i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Fakt lot był bardzo długi, ale przez to, że spałam i słuchałam muzyki znacząco się skrócił. Okey, to teraz mam jeszcze chwilę żeby się normalnie zachowywać i niczego nie udawać...
Jest i rozdział 19. "To teraz mam jeszcze chwilę żeby się normalnie zachowywać i niczego nie udawać..." O co tutaj chodzi? Tego dowiecie się w kolejnych rozdziałach. Jak mówiłam, mam dłuższy weekend i dodam więcej rozdziałów. Słowa dotrzymam. Postaram się też zakończyć pisać to ff w zeszycie. Może mi się to uda. Póki co muszę jeszcze wypracowanie na polski napisać. Trzymajcie za mnie kciuki. Miłego wieczoru, kochani! Cześć!
ROZDZIAŁ NIESPRAWDZANY, ZAWIERA 778 SŁÓW
YOU ARE READING
When I was in heaven / Andy Biersack ✔
FanfictionOpowiadanie niebawem ulegnie poprawie, przez co niektóre rozdziały mogą się zmienić. ZAKOŃCZONE! Regina to 19 letnia dziewczyna, która po rozstaniu ze swoim chłopakiem jest na skraju załamania. Co się zmieni w jej życiu, kiedy jej najlepsza przyjaci...