Rozdział 19

146 13 2
                                    


Po około godzinie jazdy samochodem dotarliśmy na lotnisko. Ashley zostawił auto na parkingu i pomógł nam wnieść bagaże i prezenty do środka. Było mnóstwo ludzi, którzy wpadli na ten sam pomysł co my-podróżowanie po świecie. Ledwo udało nam się przecisnąć do okienka, w którym wydawano bilety. Za ladą siedziała dziewczyna o blond włosach i sympatycznym wyrazie twarzy. Andy zaczął rozmowę.

 Andy zaczął rozmowę

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Dzień dobry....to znaczy dobry wieczór. Mieliśmy rezerwację na lot do Polski.

-Dobry wieczór-zaśmiała się-Można nazwisko prosić?

-Andrew Biersack.

-Już sprawdzam-zaczęła coś klikać-Tak, jest takie nazwisko. Dwie osoby: Regina Carter i Andrew Biersack z dodatkowym bagażem. O 21:40.

-Zgadza się.

-Dobrze, proszę to są Państwa bilety-położyła karteczki na podwyższeniu.

-Dziękujemy, do widzenia.

-Do widzenia-odeszliśmy od recepcji.

Wszystkie zegarki wskazywały 20:40. Mamy jeszcze godzinę do startu. O 21:10 mamy się stawić na sprawdzenie bagażu. Zasady to zasady. Mówi się, że są po to, aby je łamać, ale w tym wypadku chyba nie zamierzam się stawiać "służbom". Porozmawialiśmy jeszcze chwilę z Ash'em i ustaliliśmy kilka spraw. Mamy do niego zadzwonić jak ustalimy godzinę przylotu do Los Angeles. Odbierze nas. Kiedy wybiła godzina 21:05 , pożegnaliśmy się z basistą i ruszyliśmy w stronę bramek. W naszym bagażu nie wykryto żadnych "podejrzanych" przedmiotów, więc mogliśmy iść bezpośrednio na pokład samolotu. Na lotnisku stał już transport do Polski, a dokładnie do Warszawy. Napisałam do taty, że zaraz będziemy startować i udałam się razem z Andy'm do samolotu.

 Napisałam do taty, że zaraz będziemy startować i udałam się razem z Andy'm do samolotu

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Teraz będziemy musieli przygotować się na zmianę czasu. Tego najbardziej nie lubię. Weszliśmy po schodach na pokład samolotu. Andy włożył na górne półki nasze walizki i prezenty, po czym usiadł obok mnie. Włączyliśmy w telefonach tryb samolotowy i zaczęliśmy czekać na start. Po kilku minutach pojawiła się stewardessa i zaczęła coś mówić, jednak nie słuchałam jej dokładnie. Jedyne na czym mi zależało to wystartowanie i taką właśnie informację usłyszałam na końcu, po czym zatkały mi się uszy. Wzrost ciśnienia, normalne. Podłączyłam do telefonu rozdzielacz i dwie pary słuchawek dousznych. Jedną parę dałam Andy'emu, a drugą wcisnęłam sobie do uszu. Włączyłam playlistę mojej ulubionej piosenkarki-Juliet Simms i oparłam się o chłopaka. Spróbowałam odpłynąć do krainy, gdzie żyją różowe jednorożce, jedzące pudrowe cukierki. Skutecznie...

***

-Dzień dobry, śpiąca królewno!-przywitał mnie po przebudzeniu.

-Hej, która godzina?

-19:40 czasu polskiego.

-A o której mamy lądować?

-Około 20:40.

-Jeszcze godzina, głodna jestem.

-Ja też, brałaś jakieś kanapki?

-Tak-zaczęłam grzebać w torebce-Trzymaj.

-Dzięki-zaczęliśmy jeść.

Jak to po każdym posiłku, ludziom chce się pić. Niestety, jak zawsze musiałam czegoś zapomnieć z domu. Tym razem była to butelka wody, którą wstawiłam specjalnie do lodówki żeby była chłodniejsza. Na szczęście w samolocie rozdawali darmowe napoje, więc zamówiliśmy ciepłą herbatę.

-Andy?

-Tak?

-Jest tu toaleta?

-Jasne, że tak. Stewardessa przecież mówiła.

-Nie słuchałam jej. Wiesz gdzie jest ta toaleta czy mam sama jej szukać?

-Do końca i na prawo.

-Dzięki, zaraz wracam.

-Okey-wstałam ze swojego miejsca i udałam się według wskazówek. Rzeczywiście, doarłam do toalety. Załatwiłam to, co musiałam i wróciłam do Andy'ego.

-I jak? Dotarłaś?

-Yhm-usiadłam na fotelu.

-To teraz ja idę.

-Do końca i w prawo-zaśmiałam się.

-Przecież wiem.

-Tylko mi się nie zgub. Albo jakiejś laski nie wyrwij.

-Laskę to ja będę miał jak będę starym dziadem.

-Rozwalasz mnie czasem.

-Wiem.

-Dobra, idź już.

-Idę-wstał ze swojego miejsca i poszedł w stronę toalet. Nagle usłyszałam dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Odblokowałam urządzenie i przeczytałam wiadomości.

Tata: Hej, córeczko! Jak tam lot? Ja już czekam na was na lotnisku. Do zobaczenia, myszko. Kocham cię.

Ja: Jest bardzo dobrze. Lądujemy około 20:40. Też nie mogę doczekać się spotkania. A jak Nick? Jest już w Polsce?

Tata: Nick wyleciał o 20 dopiero. Miał małe opóźnienia. Będzie leciał około 2 godziny. Nie martw się, zdążycie.

Ja: No mam nadzieję. To miała być niespodzianka i słowa zamierzam dotrzymać. A kto odbierze go z lotniska?

Tata: Szczepan. Poprosiłem go, bo ja miałem jechać po was. Po ciebie i twojego chłopaka. No właśnie, ile się w ogóle znacie?

Ja: Muszę kończyć, porozmawiamy w domu.

Tata: Okey. Do zobaczenia, kochanie.

W tym momencie obok mnie usiadł Andy.

-Z kim tak intensywnie sms-ujesz?

-Z tatą. Co robimy?

-Słuchamy muzyki?

-Okey-włączyłam tym razem nowo ściągniętą playlistę. Andy Black. Nie znam takiego człowieka, ale okey. Posłuchamy, zobaczymy.

***

-Proszę się przygotować do manewru lądowania-powiedziała przez głośnik, po czym samolot zaczął lądować. Kiedy już się zatrzymał, usłyszeliśmy jej głos-Dziękujemy za podróż naszą linią lotniczą. Do widzenia.

Po tych słowach wstaliśmy ze swoich miejsc i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Fakt lot był bardzo długi, ale przez to, że spałam i słuchałam muzyki znacząco się skrócił. Okey, to teraz mam jeszcze chwilę żeby się normalnie zachowywać i niczego nie udawać...




Jest i rozdział 19. "To teraz mam jeszcze chwilę żeby się normalnie zachowywać i niczego nie udawać..." O co tutaj chodzi? Tego dowiecie się w kolejnych rozdziałach. Jak mówiłam, mam dłuższy weekend i dodam więcej rozdziałów. Słowa dotrzymam. Postaram się też zakończyć pisać to ff w zeszycie. Może mi się to uda. Póki co muszę jeszcze wypracowanie na polski napisać. Trzymajcie za mnie kciuki. Miłego wieczoru, kochani! Cześć!

ROZDZIAŁ NIESPRAWDZANY, ZAWIERA  778 SŁÓW

When I was in heaven / Andy Biersack ✔Where stories live. Discover now