Bill szmatix

203 27 9
                                    

2 lata później

Dipper's POV's

- Wsiadajcie do samochodu
Był chłodny, jesienny poranek. Właśnie wsiedliśmy do srebrnego Volkswagen'a - nowego auta ojca. Odpalił silnik i ruszyliśmy. Mabel i ja siedzieliśmy po przeciwnych stronach siedzeń. Wpatrywałem się w szybę, po której leniwie spływały pojedyncze krople wody. Jechaliśmy na ruchliwej ulicy, aż w końcu  wjechaliśmy w wąską, krętą uliczkę. Przez nierówności na drodze samochód skakał i kiwał się na wszystkie strony. Wiedziałem, że moja siostra miała chorobę lokomocyjną. Złapała się za brzuch. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Mabel jako pierwsza "wyskoczyła" z samochodu. 
- Cholera - dał się słyszeć rozwścieczony głos ojca - nie wziąłem parasola.
Nagle, jak na zawołanie, zaczęło lać jak z cebra.   Tom trzasnął drzwiami na znak swojej złości.
- No dzieciaki, wybierzcie jakieś kwiatki, świeczki już mamy. Tylko nie za drogo - upomniał Ojciec. Jak zawsze skąpy. Nawet dla najbliższej osoby, raz w roku nie może wydać choćby 5 dolarów.
Mabel podeszła do pierwszego lepszego stoiska. Od razu rzuciły jej się w oczy różowe astry. Zawołała ojca.
- 3 dolary, 50 centów? - powtórzył jakby się zastanawiał. Westchnął - Niech będzie.
Sprzedawczyni zapakowała zakup, po czym wydała resztę. Przekroczyliśmy wąską bramę.
Z mamą nie byliśmy związani. Z resztą tak samo jak z ojcem. Ciągle po za domem. Starała się być surowa i chłodna, jednak wiedziałem, że tak na prawdę była dobra. Czasem to okazywała. Podejrzewałem, że życie dało jej w kość i chciała nas przygotować na takie okazje. To ona wprowadziła w nasze życie religię chrześcijańską. Niestety tata był jej przeciwny. I zamiast szanować nasz wybór, gardził i nas wyśmiewał. Jednak my z siostrą nie dawaliśmy za wygraną, modliliśmy się, chodziliśmy do kościoła, nawet jeśli groziło to szlabanem lub kolejnymi sińcami.

- No to gdzie ten grób, nie będę tutaj sterczeć 2 godziny.
Wyciągnęliśmy własnoręcznie zrobioną przez nas mapę, do grobu matki. Białą kartkę ozdabiała dziecinna kredka, a piktogram grobu Mabel oznaczyła brokatem. Ruszyliśmy żwawym krokiem przed siebie. Dotarliśmy do sektoru 42. Teraz wystarczyło tylko znaleźć grób. Tylko. Żeby to było takie proste... Błądziliśmy między ciasno usadowionymi grobami. Ojciec bez skruchy chodził po płaskich grobach. Strach było go upomnieć. Wreszcie dotarliśmy do kamiennego, wykruszonego i opustoszałego nagrobka. Ja i Mabel uprzątnęliśmy kamienną płytę, postawiliśmy różowe kwiaty i włożyliśmy nowe świeczki do zniczy. Uprzednio usadowiony wygodnie Tom wstał i popchnął nas w stronę wyjścia.
- Tato, poczekaj - postawiła się Mabel. W oczach ojca widoczne były iskierki złości.
- Nic wam nie da ta głupia modlitwa. Wasza matka nie zmartwychwstanie. - oznajmił. Kipieliśmy ze złości. W końcu daliśmy za wygraną, bo mogłoby się to dla nas źle skończyć. Spostrzegłem dziwny nagrobek. Podszedłem do niego. Zobaczyłem wyciągniętą rękę, wystającą z ziemi.
- Ej Mabel! Podać zombie pomocną dłoń? - powiedziałem śmiejąc się.
- Jasne! - Mabel zawtórowała mi i do mnie podbiegła. Podałem dłoń kamiennej kończynie. Cały świat nagle stanął w miejscu i zszarzał. "Déjà vu?" - pomyślałem. Tak, nie myliłem się. Taka sytuacja miała miejsce 2 lata temu. A to mogło oznaczać tylko jednego jednookiego demona.
- Bill Cipher - wycedziłem przez zęby.
- Widzę, że jesteś bardzo spostrzegawczy - zakpił.
- Czego chcesz?!
- To ja powinienem cię o to spytać - mówiąc to założył nogę na nogę. W prawej ręce trzymał kieliszek z drinkiem.
- Dlaczego?
- Podałeś mi rękę.
- Haha, tak jakbyś leżał tam bez powodu. - splotłem ręce. - Dobra, czego chcesz?
- Ciebie - wyszeptał demon, po czym zniknął. Wszystko powróciło do normalności, a ja stałem na chodniku z rozdziawioną gębą. Nie byłem pewny, czy dobrze usłyszałem.
- Dipper, chodź! - Mabel pociągnęła mnie za rękaw w stronę ojca.

30 minut pózniej

Wszedłem po schodach na górę, otworzyłem drzwi i... zobaczyłem blondyna siedzącego na moim łóżku i uśmiechającego się zadziornie.
- K... Kim jesteś? - byłem zdziwiony, nie powiem. Wręcz przerażony. Jakiś chłopak siedzi sobie w moim pokoju jakby nigdy nic. Jeszcze ten uśmiech. Dreszcze obrzydzenia przeszły po mnie.
- No hej, Sosna - dał się słyszeć znajomy głos.
- Cipher? - byłem blady jak trup.
- Możesz mi mówić Bill - wyciągnął rękę w moją stronę.
- Znam cię, debilu - zignorowałem jego gest. Minąłem go i usiadłem za biurkiem. Zaraz, demon nie powinien siedzieć w moim pokoju.
- Cipher - wycedziłem - wynoś się.
- Dippy, spokojnie
- 2 lata temu chciałeś mnie zdematerializować! - miałem mu to za złe.
- Odsiedziałem swoje, przemyślałem wszystko i wiem, że zrobiłem źle - demon przybliżył się do mnie i zrobił minę niczym kot ze shrek'a. - M...możemy się zaprzyjaźnić. - udawał niewinnego. Znałem go. On taki nie jest.
- Skąd mam ci niby wierzyć.
- Nie musisz mi wierzyć, ale chcesz... - powiedział tonem uwodzicielskim.
- Tia... Jasne - udawałem znudzonego, chociaż ta cała sytuacja wydawała mi się po prostu śmieszna.
- Ej. Twoim zdaniem jestem żałosny? - odwrócił się do mnie tyłem.
- Tak? - zapomniałem, że ten cholerny demon umie czytać w myślach.
- Cholerny? Chyba zajebisty - poruszył znacząco brwiami.
Przewróciłem oczami i powróciłem do pracy. Jednak Bill nie dał mi spokoju na długo.
- Ej, Sosna chcesz do mnie wpaść?
- Nie.
- Czemu?
- Bo cię nie znam.

Bill's POV's

Widać było, że droczył się ze mną, ale zaraz go złamię. Plan idealny!
1. Rozkochać Sosnę
2. Przelecieć go
3. Zostawić!
Cudownie! Wspaniale!
- Hm? - Dipper wtrącił się w mój wywód mentalny.
- Co? - odgryzłem. Ups, miałem być miły.
- No... nic... - zaczerwienił się. Mhm, już iskrzy ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Nagle telefon Dipper'a zawibrował. Ciekawe kto to...
Do: Nieznany
No hej
Od: Nieznany
Kim jestes?
Do: Nieznany
Dziewczynom twoich snuw
Od: Nieznany
Ta ortografia 👌🏻
Do: Nieznany
Wpadniesz do mnie?

Dipper's POV's
Już miałem napisać odpowiedź, ale nagle poczułem szarpnięcie za rękę i... ciemność.

Otworzyłem oczy. Znajdowałem się w pomieszczeniu z wysokim sufitem. Było ciemno. Gdzie ja jestem? Wstałem z ogromnego łóżka i podszedłem do balkonu. Odsłoniłem żaluzje i zatkało mnie. Znajdowałem się w... kosmosie. Otaczały mnie miliony gwiazd. Nagle poczułem ciepły oddech na moim karku i delikatny dotyk na ramieniu.
- Sosenko...
Przekułem go do ściany.
- Gdzie ja jestem?! Gdzie... MY jesteśmy?! - wykrzyczałem mu prosto w twarz. Byłem zdezorientowany.
- Sosna, spokojnie - pstryknął palcem i już był za mną. - Jesteś u mnie

Gwiazdka, komentarz? Zostawcie po sobie ślad! Chcę stworzyć fanpage'a, jednakże nie mogę wymyślić nazwy i proszę was o pomoc! Z góry dzięki!

Nie ma to jak być trójkątem |Billdip|Where stories live. Discover now