III | PERSONA NON GRATA

1.2K 122 48
                                    

5  x  0 2 

 p a r a s o m n i a  — 


Umieram

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Umieram.

Dosłownie i w przenośni; odnoszę wrażenie, jakby każda z moich powiek ważyła minimum sto funtów. Żeby tego było mało, jakiś nieprzyjemny prąd łechce mnie wzdłuż kręgosłupa, co zapewne jest efektem spania w fotelu. Niech nikt nie pyta, jakim cudem zasnęłam w tym puchatym siedzisku, to się po prostu stało. Co ciekawsze, zanim przeniosłam się do krainy wiecznej zabawy i komfortu, odpływając w sen jak niemowlę, roztrząsałam dziwne zachowanie Liliou oraz nie mniej zastanawiającą wiadomość od Lydii. Próbowałam wyciągnąć z tego wszystkiego trochę logicznych wniosków; koniec końców, wszystkie Mallory jednogłośnie uznały, że stałam się ofiarą tandetnych i nieśmiesznych żartów swojego własnego umysłu. 

Więc olałam te obydwie sprawy. Które, jak okazało się o poranku, wcale nie były takie wyimaginowane. Lydia Martin faktycznie napisała do mnie w środku nocy jakieś niemające większego sensu łacińskie sentencje, a Lilou zniknęła z domu, zanim w ogóle zwlekłam się ze swojego miejsca spoczynku. I niestety nie był to grób.

Opieram łokieć o blat ławki, czekając w męczarniach na rozpoczęcie zajęć z rozszerzonej biologii. Co za diabeł podkusił mnie, aby zmierzać w kierunku nauk ścisłych? Zawsze uważałam siebie za humanistkę, aniżeli chemicznego geniusza pokroju pana Harrisa — pokój jego duszy, tak swoją drogą —  więc ten przeskok z historii antycznej na krojenie żab jest ewidentnie kolejnym głupkowatym kaprysem jednej z Mallory. Ale nie zapominajmy o tym najważniejszym; życie nastolatka to pasmo zmian i przemian, odkrywania samego siebie, szukania własnych doświadczeń —stąd eksperymenty z dziedzinami naukowymi  — jak i doznawanie cierpienia, które jest nieodłączną częścią mojego życia, i nie dlatego, że na daną chwilę naprawdę potrzebuję czarnej herbaty z cytryną, imbirem i trzema łyżeczkami cukru, a której tu nie ma, ale ogólnie życie to jedna wielka maniana i...

❝...i cierpienie, ale to już zdążyłaś ustalić. ❞

Dmucham nieszczęśliwie w opadający na czoło kosmyk farbowanych blond włosów, w głębi duszy przeklinając samą siebie, że zapomniałam wziąć z lodówki napoju energetyzującego. Albo czegokolwiek, co zatuszowałoby te mimowolnie opadające powieki oraz wydobywające się z mojego brzucha burczenie. Typowa ja — cud, że w ogóle wyszłam z domu.

Czekam grzecznie na Lance'a, co chwila łypiąc wzrokiem na wiszący nad tablicą zegar. Wskazówki zbliżają się ku godzinie ósmej pięćdziesiąt. Zaczynam wyglądać nerwowo za okno, przeszukując wzrokiem parking; niebieskiego Forda jak nie było, tak nadal nie ma. Lance Dashiell zawsze pojawia się punktualnie, czyli dokładnie dwadzieścia minut przed rozpoczęciem swoich pierwszych zajęć. Powód? Musi przygotować się psychicznie na najbliższe godziny katuszy – w rozumowaniu przeciętnego Lance'a oznacza to dokładnie to samo, co muszę jeszcze skoczyć na fajkę, nim Natalie Martin pojawi się w szkole i zacznie rzucać mi broszurkami na temat raka płuc. Nie sądziłam, że kiedykolwiek dożyję dnia, kiedy to pojawię się w tym piekle szybciej niż on. A jednak, udało się.

UNAWARENESS | TEEN WOLF, THEO RAEKENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz