V | A VERBIS AD VERBERA

597 42 22
                                    

   5  x  0 3  —  

  —  d r e a m c a t c h e r s  —  


Opcje są dwie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Opcje są dwie.

Albo to Stiles Stilinski otwarcie ze mnie kpi, albo poważnie pada mi na głowę. Nie to, żebym starała się wybielić swoją postać, bo jednak mojego totalnie zrąbanego charakteru nawet dziesięć galonów wybielacza nie dałoby rady odratować, ale... Wyjątkowo zwalę winę na Stilesa Stilinskiego, bo nie dość, że nikt mi tego nie zabroni, to nawet ― uwaga ― mam dowody, że to przyjaciel Scotta robi ze mnie idiotkę.

❝Komentarz? Zbędny.❞

Dziękuję, Mallory. Twoja opinia tradycyjnie zostanie rozważona.

Uderzając opuszkiem palca wskazującego o zgięcie łokcia, wpatruję się we wspomnianego nastolatka przeszywającym spojrzeniem. Gdybym tylko mogła, najchętniej huknęłabym go drewnianym krzesłem, które tak w sumie znajduje się w zasięgu mojej ręki, i wyperswadowała dokładnie, dlaczego nie powinno się oskarżać ludzi o podszywanie się pod innych, bo z tego, co pamiętam, nawet nie dałam sobie na to szansy, tylko z humorkiem dziewięciolatki zmyłam się z miejsca przestępstwa i poszłam w siną dal, odpuszczając sobie wszelkie przyjemności.

Ale wracając do tematu.

Tak, Stiles Stilinski ze mnie kpi.

— Czym ty jechałeś? Ferrari? — rzucam zaczepnie, gdy Stiles blokuje mi wejście do gabinetu Szeryfa Stilinskiego. I skurczybyk nie wygląda na takiego, co chciałby mnie wpuścić do środka pomieszczenia. Mógłby jednak nieco się przesunąć, bo w planie wieczoru mam zapisane spotkanie z tatą, który gwoli ścisłości, zapewne zaczyna panikować, że ktoś wyciągnął mnie z samochodu, zamordował i porzucił ciało w przydrożnym rowie, i nie zdziwiłabym się, gdyby już zamówił dla mnie wieniec pogrzebowy. Znajomy śmiech przerywa jednak takowe rozważania. Co za ulga, poważnie. — Wpuścisz mnie? Czy nadal będziesz tu stał jak słup soli? Serio, Stiles, jestem zmęczona i chcę szybko załatwić sprawę z tatą. Łóżko mnie woła. I zaraz wyśle gołębia pocztowego, jeśli nie znajdę się w nim w przeciągu kilkudziesięciu minut.

Stiles mruży podejrzliwie powieki. I dokładnie to samo, robię ja. Nie nazwałbym tego walką na spojrzenia, to coś więcej. Znam ten gest, w końcu nie jednokrotnie dzieliliśmy ze sobą podobne momenty w naszych życiach. Autopsja to jednak potężne narzędzie. I przydatne ― pamiętajcie, autopsja matką ciekawskich.

Do czego zmiesza Stiles, bo to jest teraz najważniejsze? Dogłębna analiza jego mimiki oraz innych ruchów zajmuje mi dłuższą chwilę. Ale oto i jestem w tym punkcie, kiedy to dociera do mnie, że Stilinski próbuje przekazać wyłącznie tyle, abym siedziała cicho i nie wypaplała niczego w kwestii naszego najświeższego, wspólnego wspomnienia. Naprawdę powoli unoszę lewą brew, dodając do tego perfidny, subtelny uśmieszek, i przechylam lekko głowę, aby móc łypnąć na wnętrze gabinetu Szeryfa Stilinskiego.

UNAWARENESS | TEEN WOLF, THEO RAEKENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz