Rozdział 50

356 9 0
                                    

Wyszłam spod strumienia gorącej wody i owinęłam się ręcznikiem. Maggy wróciła do domu już godzinę temu, a ja nie miałam żadnego planu na dzisiejszy dzień. Pogoda zdawała się już poprawiać, ale od dwóch dni było okropnie. Marzyłam, żeby jak najszybciej nadeszło lato, wszystko było ładniejsze i prostsze. Chociaż w moim przypadku to wątpliwa sprawa. Nie chciałam już nawet myśleć, że wszystko się ułoży, i wmawiać sobie, że będzie tak jak kiedyś. Chciałam o to wszystko walczyć, ale co ma się stać, stanie się. Westchnęłam i złapałam za szczotkę. Nie suszyłam na co dzień włosów, ale jedynym powodem, przez który podłączyłam suszarkę do prądu, to powiew gorącego powietrza. Chyba jednak nie trzeba było jeszcze wychodzić spod prysznica. Włączyłam suszarkę zamykając oczy. Może powinnam trochę posprzątać? To w sumie był dobry pomysł, i tak nie miałam niczego ciekawszego do roboty. Do głowy przyszło mi co może robić teraz Justin, a suszarka wyłączyła się. Ze strachu nie tknęłam nawet palcem. Odłożyłam ją jednak pod lusterko, gdy zgasło też światło. Poprawiłam ręcznik i wyszłam z łazienki. Moje włosy były w tym momencie w opłakanym stanie. Znowu musieli zabrać prąd. Nie zdziwiło mnie to, gdy zobaczyłam co dzieje się za oknem. Przez wirujący w powietrzu śnieg, nie dało się zobaczyć kompletnie nic. Poczułam nagle tęsknotę i smutek. Nie tak wyobrażałam sobie dzisiejszy dzień. Sama w domu, a na dodatek bez prądu. Ruszyłam do swojego pokoju, nie wiem czemu obracając się za siebie po drodze aż trzy razy. Zamknęłam drzwi i otworzyłam szafę z ubraniami. Naciągnęłam na siebie bieliznę i dresy. I w momencie, gdy chwyciłam w ręce koszulkę Justina, żałowałam całej tej kłótni i tego, że go tutaj nie ma. Przyłożyłam ją do nosa i uśmiechnęłam się. Zamknęłam szafę i w biegu na dół założyłam na siebie szarą koszulkę mojego chłopaka. Zwolniłam jednak, prawie że stając, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nigdy nie spodziewałabym się nikogo w taką pogodę. Oprócz.. Justina oczywiście. Ruszyłam szybko do drzwi, odkluczając je najpierw na tysiąc sposobów. Otworzyłam drzwi, a Justin od razu wszedł do środka, wyręczając mnie i zatrzaskując drzwi. Momentalnie dostałam gęsiej skórki, gdy poczułam cholernie zimny wiatr z dworu.

-Dlaczego nadal masz wyłączony telefon? Dzwoniłem chyba ze sto razy!

Spojrzałam na leżący na kuchennym stole telefon. Rzeczywiście zapomniałam go naładować.

-Rozładowany..

Powiedziałam cicho. Jaki sens miało tłumaczenie się. Mogłam się domyślić, że będzie się martwić.

-Martwiłem się, dobrze o tym wiesz. Zastanawiałem się czy..

Zaczął krzyczeć, ale gdy spuściłam wzrok na swoje palce, uspokoił się. Wyciągnął w moim kierunku rękę, ale za chwilę cofnął ją. Poczułam jak przewraca mi się wszystko w brzuchu. Widziałam jak chciał mnie dotknąć, ale wahał się. Zacisnęłam powieki i po chwili spojrzałam na niego.

-To był Alex.

Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale po chwili do mnie dotarło, że chodziło mu o faceta z brodą. Postanowił mi to jednak mimo wszystko sprostować.

-Ten facet, który prawie Cię potrącił.

-Skąd się znacie?

Spojrzał na mnie ze strachem w oczach. Widziałam go takiego od dobrych kilku dni, i zastanawiałam się co się z nim dzieje.

-To brat Brad’a.

Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale szybko zrezygnowałam. Podeszłam do Justina i przytuliłam się do niego, obejmując go w pasie. Bardzo mocno. Wahał się, ale objął mnie ramieniem. Był strasznie zimny i mokry.

-Przepraszam.

Uśmiechnęłam się do siebie, ciesząc się, że w końcu jest obok. Puściłam go i ruszyłam do kuchni. Sięgnęłam po zapałki i odpaliłam gaz, bez prądu mogliśmy liczyć tylko na herbatę. Justin wszedł powoli do kuchni, a ja podeszłam do niego, i zaczęłam ściągać z niego mokrą kurtkę.

Say you remember me | Justin Bieber Fanfiction cz. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz