#SMS 12 + zerknij do opisu.

9.2K 586 76
                                    

*

To miejsce było trochę dziwne.

Nie było przerażające, czy też jakoś strasznie urządzone tylko dziwne. Panowała tutaj swoista atmosfera i wszystko wydawało się być przesiąknięte ciszą. A to, że było paskudnie cicho to też prawda.

Dom sam w sobie był dość spory ale też nie za wielki, jak to niektórzy by przypuszczali. To było coś jak taki jednopiętrowy dworek. Wokół niego roztaczał się ogród, którego właściciel najwidoczniej chciał by ten żył swoim życiem. Poza skoszonym trawnikiem, kwiatów nie było a krzewy i drzewa rosły jak chciały i gdzie chciały.

Wyglądało to całkiem schludnie aczkolwiek bardzo wyniośle. Zauważyłam że ludzie bogaci albo mający się za naukowców, często posiadali właśnie takie ogrody.

Wracając do domu, był w swojej konstrukcji całkiem normalny. Zbudowali go na bazie litery 'L' z kilkoma dobudowaniami w paru miejscach, nie był otoczony ogrodzeniem, miał mini parking, garaż, jakąś tam altankę i prowizoryczne ognisko. No i wszędzie niemal były drzewa. 

Sam 'psycholog', wpierw wydał mi się całkiem sympatycznym człowiekiem. Zabrał ode mnie torbę, porozmawiał chwilę z mamą a potem nie wdrażając jeszcze systemu 'psychologowej rozmowy w gabinecie', zaprosił mnie na herbatę do kuchni.

Nie wydawał się podejrzany ani broń Boże spokrewniony z moim stalkerem. Jego twarz była podłużna, z dobrze wypielęgnowaną brodą. Nie miał na sobie jakiegoś strasznego fartucha lekarskiego a najzwyklejsze ubrania. Był spokojny, czasem nawet zażartował.

Nie wydawał się być złym człowiekiem i chcieć ze mnie zrobić swoje zombie.

A, zapomniałabym.

Zapoznał mnie z kilkoma ludźmi. Byli inni niż sam profesorek.

W momencie gdy on pałał optymizmem, ludzie których przyszło mi poznać już nie. Kucharka wydawała się być wiecznie głodną, opryskliwą nauczycielką na emeryturze, która z jednej strony uśmiecha się do profesorka od ucha do ucha, a gdy ten nie patrzy - wbiła by ci ususzony koper w oko. A, no i miała nieziemsko ubrudzony fartuch z lewej strony. Normalnie jakby cały czas wcierała w tamto miejsce pietruszkę, czy inne zielone świństwo.

Potem przyszła kolej na jedną z jego podopiecznych, której równie jak mnie, przyszło spędzić tam pewien okres czasu.

Była to czerwonowłosa dziewczyna, z nawet prostym, przekłutym nosem i na serio ładnymi nogami. Była wyższa ode mnie i zdawała się cały czas chodzić z zadartym do góry czołem. Kolor włosów tej dziewczyny, był aż rażący i trochę inny przy czubku głowy. Tak jakby niedawno odwiedziła fryzjera, by farbować odrost a ten, źle dobrał jej kolor.

Czerwona nie podała mi powodu dla którego tutaj jest, jednakże przedstawiła mi się imieniem - Amber. Z jej mowy ciała i nastawienia do mnie oraz profesroka, można było wywnioskować że wsadzili ją tutaj na siłę, jednak jej docinki i [co potem zauważyłam] dobre zapoznanie z budynkiem, wskazywały na to że świetnie się bawi i nie przeszkadza jej że musi tu być.

Często gdzieś wychodziła, dzwoniła, biegała po domu nie przebierając butów i można było ciągle słyszeć krzyki upominającej ją kucharki. Jakby była tutaj od wieków i miała to miejsce obeznane od dzieciństwa.

Wpierw mi to nie przeszkadzało, ale ileż można?

 -Ruchy młoda, Sara woła na obiad. - Amber stanęła w drzwiach mojego pokoju, kręcąc żuchwą i mieląc w zębach gumę.

-Dobra, chwilę. - zeszłam z łóżka, zaczynając się ogarniać. Nigdzie nie mogłam znaleźć kapci przez co kręciłam się po pokoju robiąc skłony, przysiady i inne bajery, by tylko znaleźć te durne buty.

Amber w cale czekanie na mnie, nie robiło większego problemu i uparcie czekała w drzwiach, dmuchając balona z gumy.

-Długo jeszcze? - westchnęła udając znudzoną.

-No chwila, kapci szukam. - odburknęłam - Idź, powiedz że zaraz przyjdę. - machnęłam na nią ręką.

-Nie ma 'Idź, zaraz przyjdę' , tylko ruchy młoda. - ponagliła mnie - Profesorek nie pokazał Ci gdzie jest jadalnia i prędzej by ci ten obiad wystygnął, niż ty byś trafiła. - chwyciła jeden koniec gumy w zęby a drugi zaczęła ciągnąć i nawijać na palec.

Dodatkowo na to wszystko, zaburczał mi telefon.

calum: cześć szynko, robicie coś ze stylesem po południu? ja, sonia, mike, ash, luke i lara jedziemy na kręgle i stwierdziliśmy że wartałoby w końcu przełamać te całe 'bariery' i zacząc sie z wami normalnie spotykać

calum: macie coś przeciwko?

#
ok, czas na parę wyjaśnień

jestem zła, że tak długo nie było rozdziału. powodem jest fakt, że ostatnie dwa tygodnie, były moimi jedynymi możliwościami na łapanie ocen

czemu?

od poniedziałku aż do 7 grudnia nie ma mnie [/ nas, jako klasy] bo jesteśmy na praktykach. miałam nie raz w piz*u pisania kartkówek sprawdzianów etc. i czasem no po prostu nie miałam siły

faktem jest też to, że dużo pracowałam nad inną książką, której publikację ciągnę już dobre 4-5 miesięcy i ciągle nie mogę jej opublikować.

chcę was z tego miejsca przeprosić i oświadczyć, że podejmuję się WYZWANIA, by od poniedziałku pisać regularnie przez cały miesiąc. moje praktyki [mam nadzieję] nie będą wyczerpujące [a jak będą, to wam powiem] zatem wyzwanie powinno się udać

myślę że was to ucieszy i że doczytaliście aż do tego momentu

życzę miłej soboty i liczę że w poniedziałek będziecie gotowi

luv ya xx

🍆

SMS z wrogiem 3. ✉| H.S.| book threeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz