Część 4: Pierwsze morderstwo?

21 2 0
                                    

Czy to było moje pierwsze morderstwo? Nie. Znaczy.. wtedy myślałam że zabijałam po raz pierwszy. Było to mniej więcej tak....
Siedziałam w moim ukochanym salonie i gadałam z Zero. Dała mi jakiś naszyjnik i kazała go założyć. Posłuchałam jej. To był błąd. Niewiele pamiętam co się wtedy ze mną działo. Widziałam ciała moich przyjaciół. Kto był ich oprawcą? Ja. Na szczęście nikogo nie zabiłam. Najbardziej ucierpiał Jack i Jeff. Stałam na przeciw Masky'ego. On wiedział co musi zrobić, ale nie chciał mnie zranić. W tedy ktoś uderzył mnie w  tył głowy. Był to Nathan. Jednak nie był wstanie mnie zranić. Wtedy pojawił się ON. Podpalacz hoteli, osoba mi bliska i tak daleka jednocześnie. Black, mój przyszywany brat. Jego rodzice znaleźli mnie na ulicy i przygarnęli. Masky. To on strzelił mi w głowę. Upadłam. Zginęłam? Tak, byłam martwa. Black musiał pomóc Timowi strzelić. Jak ożyłam? Nie wiedziałam wtedy. Było wszystko normalnie. Zero dostała bardzo duży opiernicz od Mary za ruszanie jej rzeczy. Zamknęłam się w swoim pokoju na kluczy i słuchałam radia. Nagle do moich uszu dobiegła kłótnia. Jack i Vick. Idealna para? Nie. Kłócili się raz na jakiś czas.
-Drak.. otwórz drzwi - usłyszałam głos Slendermana.
-Nie chce nikogo więcej zranić. Powinnam odejść - mówiłam bez większego namysłu.
-Możliwe, ale jeśli odejdziesz Masky pogrąży się w smutku. Smutny Proxy, to mało wydajny Proxy. Wtedy będę musiał go zabić. Otwórz drzwi - mówił bez żadnego smutku, mówił jakby to było naturalne.
-Nie
-Więc trudno. Siłą poniesiesz karę - stwierdził i przeteleportował mnie do miasta z nożem.
Demon nawet bez naszyjnika zdołał mnie opętać i zaczęłam zabijać. Po około 30 minutach odzyskałam świadomość. Musiałam uciekać przed policją. Byłam słaba, demon pochłonął za dużo moich sił. Nie uciekłam. Od razu przewieziono mnie do psychiatryka. Ta kara nie miała się tak skończyć. Slender cały czas mnie obserwował z ukrycia. Widziałam w jego "twarzy" że nie jest ze mnie dumny i postanowił mnie zostawić. Siedziałam w izolatce, płakałam. Usłyszałam strzały. Krzyki. Ktoś otworzył moją cele. To był chłopak w białej masce. Szybko podbiegł do mnie.
-Musimy uciekać! Teraz! - zaczął krzyczeć w lekkiej panice.
-Nie Masky. Ty musisz uciekać. Ratuj siebie przed moim losem - mówiłam patrząc obojętnie na niego.
Nie posłuchał mnie. Uciekliśmy ledwo. Byliśmy już w lesie bezpiecznie. Serce biło mi jak szalone.
-Nie dam rady iść.. - jęczałam, nogi odmawiały mi posłuszeństwa.
-Kto powiedział że musisz iść? - chłopak wziął mnie na swoje ręce.
Bardzo go kochałam za to że był miły, przyjacielski, bezinteresowny.  Minął jakiś czas.  Kolejną karą było siedzenie w jednej piwnicy z trzema demonami. Byli okropni. Masky był cały czas zajęty. Zaczął nie mieć dla mnie czasu. Leżałam teraz na łóżku, wtedy przyszedł on. Był zmęczony więc wstałam i dałam się mu położyć wygodnie. Usiadłam na parapecie. Tim zasnął błyskawicznie. Patrzyłam na niego jak śpi. Był taki słodki, niewinny.. Czemu to wszystko się zmieniło? Z resztą co za różnica.

C. D. N.



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 10, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Jak (nie) powinno wyglądać Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz