Szła zamyślona przez alejkę w parku z rękami pełnymi toreb z zakupami. Większość z nich zawierała prezenty dla najbliższych z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Śnieg chrzęscił jej pod butami. Biały puch pokrywał drzewa, okolica wyglądała pięknie. Zastanawiała jak powiedzieć rodzicom, że zamierza wyjechać w nowym roku, zacząć nowe życie, w nowym miejscu, wśród zupełnie obcych ludzi. Nie chciała psuć im magicznego czasu, jednak wiedziała, że im dłużej będzie zwlekać tym trudniej będzie jej to zrobić. Gdyby tylko wszystkiego tak nie utrudniali. Zawsze była owinięta przez nich w wieczną pępowinę bezpieczeństwa. Chcieli ją chronić, ona nie była jednak już małą dziewczynką, która nie potrafi sama zadbać o siebie. Nie zamierzała reszty życia spędzić pracując w kwiaciarni prowadzonej przez mamę. W Wigilię kończy 19 lat i zamierzała rozpocząć samodzielne życie, pójść w ślady starszego brata. Może powinna tak jak Marek spakować się i przed wyruszeniem w świat pożegnać się z wszystkimi bez zbędnych wyjaśnień. Nie, wiedziała, że to nie byłoby dobre. Nie potrafiliby znieść myśli, że nie wiedzą co będzie dziać się z ich jedyną córką.
Wyjaśni im wszystko jeszcze dziś, usiądą razem przy herbacie i opowie im co planuje. Był jednak jeden mały problem: sama nie wiedziała co zamierza. Próbowała odgarnąć zbłąkany blond kosmyk z twarzy, któremu udało się wydostać z koka. Unosząc nieudolnie dłoń z siatkami uderzyła nimi w osobę przechodzącą tuż obok.
- Przepraszam. - Powiedziała zakłopotana nie zatrzymując się.
- Byłaś grzeczną dziewczynką? - Usłyszała łagodny męski głos.
- Słucham? - Nie była pewna czy dobrze usłyszała. Odwróciła się za siebie. W odległości zaledwie 2 metrów stał wysoki chłopak w stroju elfa. Gdyby nie to komiczne przebranie bez zastanowienia nazwałaby go przystojnym. Był typem mężczyzny, na którego widok miękną kolana. Grzywka wystająca spod zielonej czapeczki opadała mu na oczy, mimo to zauważyła duże orzechowe oczy bruneta.
- Pytałem czy byłaś grzeczna w tym roku. - Roześmiał się widząc jej zdziwioną minę.
- Nie mnie to oceniać. - Ucięła szybko.
- Masz rację, to robota dla nas elfów. - Zbliżył się do dziewczyny. - Bez nas Mikołaj nie odróżniłby grzecznych dzieci od tych... - Udał, że się zastanawia - mniej grzecznych. - Dodał po chwili. - Widzę jednak wyraźnie, że mam do czynienia z grzeczną dziewczynką.
- Nie jestem już dzieckiem. - Zaoponowała już lekko zirytowana.
- Ale czy to znaczy, że nie zasługujesz na prezent od Świętego poczciwego staruszka? - Posłał jej szeroki uśmiech, który spowodował, że nie potrafiła go nie odwzajemnić. Musiała się uśmiechnąć, mimo, że była to ostatnia rzecz, na którą miała ochotę.
- Zdecydowanie to znaczy, że nie wierzę w Świętego Mikołaja.
- Więc w elfy również nie wierzysz?
- Jakbyś czytał mi w myślach. - Prychnęła.
- A jeśli powiem, że mogę sprawić, iż będziesz wiedziała co zrobić, by twoje życie szło we właściwym kierunku? Mogę sprawić, że nie będziesz bała się o przyszłość.
- Nie prosiłam o porady od wróżbity. - Zastanawiała się dlaczego akurat dziś musiała natknąć sie na nachalnego przechodnia.
- O Święty, czemu akurat mi trafił się tak trudny przypadek? - Westchnął. - Uwierzysz we wszystko szybciej niż myślisz. - Zapewnił. - Zacznijmy od czegoś prostego. - Pstryknął palcami a w jego rękach pojawiła się taka sama czapka jak na jego głowie. Pomyślała, że to tylko trik, który potrafi każdy iluzjonista.