1

1.9K 78 37
                                    

Zapach świeżo mielonej kawy, ciastko o smaku białej czekolady i makadamii oraz dwie torby nowych materiałów sprawiało, że Draco Malfoy kochał środowe poranki. Stało się to już jego małą tradycją. Co tydzień ubierał się w wygodne, ale nadal modne dresy, zakładał okulary przeciwsłoneczne na nos i wykładał słuchawki do uszu, podpięte do wysłużonego, różowego ipoda. Wychodził z domu o świcie, tak, by nikt inny go nie uprzedził, i rozpoczynał swoje małe łowy. Trasę miał ustaloną z góry, zaczynając od swojego małego mieszkania w dzielnicy Covent Garden, którą zdążył poznać niemal na pamięć, przechodził wzdłuż ulic obleganych przez lokalne sklepiki oraz restauracje, kuszących turystów swoim ekstrawaganckim wyglądem. Omijał je wszystkie z lekkim uśmiechem na ustach, pozdrawiając niektórych sprzedawców, którzy widywali go niemal każdego dnia. Przechodził dalej, zagłębiając się w gąszczu urokliwych uliczek, które skrywały w sobie duszę przybywających imigrantów. Z każdego kąta dobiegał inny język, ludzie dzielili się poglądami oraz wymieniali tradycjami. Blondyn lubił atmosferę tego miejsca. Pozwalało mu to poczuć się mniej wyobcowanym, niż miało to miejsce w przeszłości.

Kilkaset metrów dalej, w końcu docierał do pierwszego miejsca na swojej liście. Był to niewielki sklepik, z zewnątrz wyglądający na opuszczony. Okna były zabite kolorowymi deskami, przysłaniając puste framugi, przez które wcześniej dostawało się zimne, londyńskie powietrze, a drzwi wejściowe sprawiały wrażenie, jakby za chwile miałyby się wyrwać z zawiasów. Nie zważając na to dwudziestolatek za każdym razem śmiało chwytał za klamkę i przekraczał próg jednego z najlepszych sklepów z materiałami w okolicy. Tuż po wejściu atmosfera zmieniała się diametralnie. Na podwieszonych przy suficie wieszakach, wisiało mnóstwo różnokolorowych skrawków, od sztruksu do jedwabi, tworząc sklepienie wokół wielkiego kwadratowego stołu, znajdującego się pośrodku pomieszczenia. Na meblu leżało mnóstwo zwiniętych materiałów, przygotowanych do przeróbki, różnorakie nitki oraz igły, a także kilka par nożyczek oraz centymetrów. Dodatkowo pod ścianami zostały poustawiane szuflady, zawierające niezliczone guziki, przypinki oraz inne akcesoria, których Malfoy specjalistycznych nazw nie znał.

Skocznym korkiem Blondyn podszedł do stołu, starając się dopatrzeć gdzieś po kątach właściciela sklepu. Był nim trzydziestoparoletni anglik, z francuskimi korzeniami, Hugo. Jego ekstrawagancka natura nie pozwalała przejść obok niego obojętnie. Nie dość, że przykuwał zainteresowanie swoją osobowością, to i także wyglądem. Nosił długie, do połowy łopatek brązowe, proste włosy, zazwyczaj spięte z tyłu w kucyk, jego ciało zdobiła masa tatuaży, a twarz piercing. Stereotypowo, powinien wyglądać nieprzyjemnie i groźnie, jednak było dokładnie odwrotnie. Jego nadal młodą twarz zawsze zdobił uśmiech, przez co wyglądał jak szczęśliwy szczeniak, a radosny błysk w oczach jedynie dopełniał cały obrazek. To sprawiało, że ludzie lgnęli do niego, podczas gdy mężczyzna w ogóle sobie nic z tego nie robił.

– Jesteś dzisiaj później – powiedział Hugo, wchodząc przez zaplecze do głównego pokoju.

Miał na sobie swój roboczy strój - pozszywane w wielu miejscach ogrodniczki oraz ciepły szary sweter, mający być linią obrony wobec chłodnych, kwietniowych dni. Co prawda pogoda zdawała się poprawiać, jednak przyzwyczajenie do angielskich standardów nie pozwalało cieszyć się z wiosennych dni.

Draco uśmiechnął się i założył zagubiony kosmyk przydługich włosów za ucho. Poprzedniego dnia edytował jeden ze swoich najnowszych filmów, przez co odrobinę zaspał. Starał się dawać z siebie sto dziesięć procent, dlatego wolał odrobinę dłużej popracować nad edycją, niż wypuścić do sieci coś, co nie do końca mu się podobało. Finalnie był zadowolony z efektów i miał nadzieje, że jego widzowie również będą.

– Jedynie odrobinę – odpowiedział pogodnie. – Masz coś nowego?

I tu zaczynała się cała zabawa. Przez następne kilkadziesiąt minut właściciel sklepu pokazywał chłopakowi najnowsze materiały, starając się dopasować do wybrednego gustu Dracona, co nie było łatwe. Blondyn dokładnie wiedział czego chciał i nie było mowy, żeby zmienił swoje zdanie. Wszystkie rzeczy, których używał przy tworzeniu swoich projektów musiały być z najwyższej półki, nie cenowej, ale tej jakościowej. Detale zawsze musiały być dopracowane do perfekcji.

Enter the feelin' - drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz