Luke zmarszczył czoło słysząc dudnienie w drzwi od jego domu. Nie spodziewał się żadnych gości, a jego rodzice byli w pracy, więc nie mógł być to ktoś do nich. Niepewnie podszedł do drewnianej powłoki po drodze chwytając pierwszy lepszy przedmiot, w razie gdyby konieczna była samoobrona. Nie mógł wyjrzeć przez judasz bo w jego drzwiach najzwyczajniej w świecie czegoś takiego poprostu nie było. Ostrożnie otworzył drzwi, nie zdążył zrobić nic więcej bo został natychmiast pchnięty na ścianę naprzeciwko. Jego oczy zarejestrowały różowe włosy, więc szybko się domyślił kim ów osobnik przybyły do jego domu jest.
- Czego chcesz Michael? - Spytał, wpatrując się w zielone oczy człowieka, który złamał jego serce.
- Nie rób tego nigdy więcej. - Powiedział dwudziestolatek, ignorując pytanie blondyna.
-Czego mam nie robić? - Luke zmarszczył czoło.
-Nie znikaj. - Chciał coś odpowiedzieć, ale nie zdążył, gdyż usta różowo włosego połączyły się z jego ustami w czułym pocałunku.
Tak to już koniec, dodam jeszcze podziękowania. Jakoś...Jakoś przez te kilka dni przestałam czuć tą historię. Nie nadaje się do pisania homo ff więc...Wybaczcie za jakość. Jak widzicie wszystko się ułożyło, miłość zwyciężyła, wszystko super i to jest ta chwila, w której się z wami żegnam. Jednakże na moim profilu możecie znaleźć inne ff także serdecznie zapraszam <3