Rozdział I

30 3 0
                                    

*** Lucas *** 

Miała dzisiaj urodziny. Moja najdroższa ma dzisiaj urodziny... Nie wierzę, że to robię, ale muszę. Oświadczę się jej. Wie już o tym Sophia i Matt. Matt to mój wspólnik, a Sophia to pracownica Cas. Ładna całkiem, ale płaska jak deska. Matt za to jest takim biznesmenem - blond włosy zaczesane do tyłu, przedziałek po prawej stronie i cały czas tylko koszule, garnitur, co najwyżej koszulki polo na siłownie. Ale to mój kumpel. W sumie to najlepszy przyjaciel. Odkąd Casey wyciągnęła mnie do Nowego Orleanu jest coraz lepiej. Między nami układa się świetnie... Wydaje mi się, że ona w końcu o nim zapomniała. Boli mnie to cholernie, bo kocham ją... nie chce żeby cierpiała... A ona myśli tylko o nim... Chyba myślała. Błagam, niech ona zapomni i zgodzi się, by zostać moją żoną. Chcę mieć z nią dzieci. Chcę się z nią zestarzeć, spędzić z nią resztę życia... Stałem w jej ulubionym barze - w Spirits On Bourbon. Śpiewa tam. Pięknie śpiewa... Przygotowywałem wszystko. Pub wyglądał tak jakby nic się nie miało tu dzisiaj dziać. Barmanka stała przy stoliku i polerowała kieliszki. Pierwszy raz panowała tu taka cisza. O 21:00 mają zjechać się goście. Zaprosiłem jej przyjaciółkę z Nowego Jorku... Yyy... Victorię. I jej przyjaciela, bo ta laska mi o nim wspomniała. Jakiegoś Jesse'go. Mieli być w mieście o 18:00 i pomóc mi przygotować niespodziankę. Dodam, że jest 18:15. Wkurwiam się. 

- Przepraszam, widziałeś gdzieś może niejakiego Lucasa Blunt'a? - usłyszałem wysoki kobiecy głos. Odwróciłem się. Przede mną stała kobieta mojego wzrostu z wielkimi piersiami. Była całkiem ładna, chociaż nie tak cudowna jak Cas... Miała długie włosy w kolorze czekolady. Uśmiechnęła się delikatnie. 

- Miło mi - podałem jej dłoń. Dopiero po chwili dostrzegłem blondyna stojącego kawałek za nią. Dziewczyna cały czas się uśmiechała, a chłopak stał jakby chciał mi wyjebać. - Więc jak już Wam wspominałem, na tej imprezie planuję się oświadczyć Casey... - powiedziałem dumny.

- Wiemy, wiemy... - zaśmiał się cicho Jesse. 

-  Wszyscy spotykamy się tu o 21:00, ma grać znajomy DJ, wszystko jest prawie gotowe... Tylko trzeba tu trochę posprzątać. Ja przywiozę tu wystrojoną Cas i zaczniemy. Jak wejdziemy to macie być najlepiej pochowani, albo zachowywać się tak jakby nic nie miało się dzisiaj wydarzyć. Najważniejsze, żeby nie skapnęła się, że to wy. Światło ma być przyciemnione, albo coś... Już sami wiecie jak to zrobić - mówiłem trochę nerwowo. Byłem zdenerwowany w chuj. TO najważniejszy dzień w moim życiu. Albo się zgodzi albo nie...

- No pokazuj go. - zachichotał kumpel dziewczyny. Wydawało mi się, że jest gejem, ale moja dziewczyna opowiadała mi kiedyś jak to wyglądało... 

- Ale najpierw chcę się czegoś o Tobie dowiedzieć - warknąłem - Casey mi opowiadała...

- Jestem bi - przerwał mi - Zrozumiałem to trochę po tym jak wyznałem jej miłość. W sumie to głupio zrobiłem, ale co mam na to poradzić... - podrapał się po karku - Parę dni po tym incydencie całowałem się z kolesiem w klubie i widzisz... No kurwa, tak bywa.. - zarumienił się. Biedny skrępowany chłopak. Zacząłem się histerycznie śmiać. Złapałem się za brzuch. Brunetka stojąca przy mnie robiła to samo, a Jesse stał zakłopotany i obserwował to co się dzieje. W końcu się ogarnąłem.

- Dobrze... - wydusiłem przez śmiech opierając się o stolik. 

- A teraz ty, pokazuj go! - krzyknął zirytowany. Wyciągnąłem z kieszeni spodni małe, bordowe pudełeczko. Otworzyłem je i popatrzyłem chwilę na zawartość. W środku znajdował się piękny pierścionek z białego złota. Rama pierścionka oplatała mały diament. Wziąłem go do dłoni. Na wewnętrznej stronie widniał grawer - ,, Twój na zawsze ''. 

Too much love will kill youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz