2.

179 34 6
                                        


Weszłam do długiej stajni zrobionej z palonej cegły oraz drewna. Gdzieniegdzie wystawały zaciekawione końskie głowy. Przeszłam przez długi korytarz głaszcząc głowy niektórych koni. Moim celem było niewielkie biuro położone z tyłu stajni. Gdy doszłam już na miejsce, otworzyłam drzwi i zaczęłam szukać rozpiski. Pokój socjalny, mimo iż niewielki, był bardzo przytulny.  Miał  cytrynowe ściany, drewnianą podłogę a w rogu stała koza obudowana również cytrynową płytką. Na środku stało biurko, a na nim laptop pani Edyty, właścicielki. To właśnie tutaj umawiało się wszelkie jazdy, kowala czy inne formalności. Zaczęłam szukać rozpiski, i ją znalazłam. Leżała na zamszowej kanapie. Dziś jeździłam na Nirvanie, karej siedmioletniej klaczy rasy brandenburskiej. Często na niej jeździłam, była moją ulubienicą. Jak zwykle jeździłam z panią Justyną, moją trenerką. Ruszyłam więc do siodlarni, wyjąć z mojej paki potrzebne rzeczy. Dziś zdecydowałam ubrać klacz na pistacjowo. Wyjęłam z paki zielonkawy kantar wraz z uwiązem, pistacjowy czaprak oraz nauszniki, i miętowe ochraniacze. Musiałam przejść do drugiej stajni, tam mieszkała branderburka. Nasza stajnia liczyła osiemdziesiąt koni( wliczając prywatne) a stajni było pięć.Wraz z kuferkiem i resztą mojego sprzętu, ruszyłam do boksu karej klaczy w stajni drugiej.Następnie wróciłam się po jej stajenny sprzęt, czyli wytok, siodło i ogłowie. Już miałam wyprowadzać ją do stanowiska, gdy... okazało się, że w boksie klaczy nie ma. Zaczęłam szukać więc kobyły po stajni, z nadzieją, że jest siodlarni bądź uciekła z padoku.  Niestety, Nirvany nigdzie nie znalazłam, więc zatrzymałam się przy boksie jakiegoś konia. Z rozmyślaniami po głaskałam Qebeca, dziesięcioletniego silnego wałacha. Po chwili, zorientowałam się, że coś tu nie gra. Qebec przecież był ciemnogniady... No jasne! Nirvana! Moja kara klacz wyjadła calutkie trzy miarki owsa Quebeca. Ciekawe, jak się będzie jeździć na tym obżartuchu. Zdjęłam Nirvanie kantar stajenny i założyłam swój miętowy kantar wraz z zielono- białym uwiązem podczepionym pod kantar. Zawróciłam klacz w lewo na długim uwiązie po czym szeroko otworzyłam boks i skierowałam się do koniowiązu. Przywiązałam karą i wzięłam się do czyszczenia. Najpierw plastikowym zgrzebłem, potem kartaczem, aż w końcu doszłam do kopyt. Stanęłam bokiem przy lewej łopatce Nirvany, twarzą w kierunku zadu. Ręką delikatnie chwyciłam ją za pęcinę.Oparłam się o nią i wymówiłam głośno słowo " NOGA". Branderburka grzecznie podała kopyto. Powtórzyłam tą czynność z pozostałymi kopytami. Rozczesałam jej grzywę metalowym grzebieniem. Następnie, położyłam mój miętowy czaprak na grzbiecie klaczy. Po tym, położyłam siodło. Zapięłam szlufki od czapraka i podciągnęłam popręg. Chwilę później przyniosłam nauszniki i założyłam je na nią. Założyłam ogłowie i wytok, podpinając go pod popręg. Przyszła i pora na ochraniacze. Teraz tylko czekać na jazdę.

416 słów.
W końcu to napisałam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 30, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Divine Jumper [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz