#3

43 4 0
                                    

Jestem już w domu.
Po zniknięciu Ethana posprzątałam grób, wyrwałam niepotrzebne chwasty i postawiłam nowe znicze.

Czułam alkohol, słysząc krzyki i śmiechy udałam się do pokoju brata. Weszłam po schodach, drzwi były otwarte. Całkiem spora grupka ludzi ukazała się moim oczom.

- Oo! Grace jesteś już. - odezwał się Elias.
Uśmiechnęłam się, kiwając głową twierdząco.

- Cześć Grace! - powiedzieli wszyscy razem. Niektórzy mieli problem z wymową i zamiast 'cześć' było 'czeźdź'.

Zaproponowali mi żebym się przyłączyła, ale odmówiłam, tłumacząc się zmęczeniem. Pożegnałam się i pomaszerowałam do pokoju. Otworzyłam szafę i wyjęłam czystą bieliznę. Miałam ochotę na długi i gorący prysznic.
Zdjęłam z siebie wszystko i weszłam do kabiny. Korki po chwili zostały odkręcone, a ja delektowałam się przyjemnym ciepłem. Stałam tak dobre 10 minut. Nalałam mojego ulubionego płynu i rozprowadzałam go po całym ciele.

Myślałam o dzisiejszej sytuacji. Najpierw te spotkanie w tramwaju, potem cmentarz i  dziwne odejście na koniec. "Do zobaczenia Grace" , to także nie daje mi spokoju.
Po skończonym prysznicu dokładnie wytarłam się ręcznikiem i wyszłam z pomieszczenia. Odskoczyłam jak poparzona, gdy zobaczyłam postać siedzącą na moim biurku.

- Nie nauczyli cię żeby nie wchodzić bez pukania? Może ty drzwi nie masz?! - zaczęłam wręcz krzyczeć na nieznajomą mi postać.

- Ładnie ci w tej bieliźnie. Jeżeli zamierzasz się za to gniewać to zaraz się poprawię. - wyszedł z pokoju i zapukał w drzwi.
Zaśmiałam się cicho, tak żeby nie usłyszał. Nie wiedziałam kim jest i jak wygląda bo panował półmrok.

- Śpię! - wsunęłam się pod kołdrę, ponieważ dopiero w tym momencie zauważyłam, że stałam prawie nago.

Czekałam na chwilę, gdy ponownie nieproszony wejdzie ale nic takiego się nie wydarzyło. Faceci są serio porąbani. Na jego miejscu, zakluczyłabym pokój i próbowała mnie przelecieć, a on sobie wyszedł.
Zmęczenie minęło. Próbowałam każdego sposobu, żeby zasnąć ale nic z tego. Wybuchy śmiechu, krzyki i muzyka nie pomagają ani trochę. Ponownie otworzyłam szafę i wyjęłam z niej bordowy top na ramiączka, czarne leginsy i czarne skarpetki. Założyłam to na siebie i w mokrych włosach poszłam do pokoju obok.
Gdy tam weszłam każdy mi się przyglądał w ciszy. U chłopaków zauważyłam znaczne uśmieszki, co mnie nakręciło.

- Nie mogę zasnąć, więc posiedzę z Wami. - odparłam i usiadłam pomiędzy moim bratem a jakąś dziewczyną.

- Zagrajmy w coś! - krzyknęła, lekko wstawiona już, dziewczyna

Wszyscy energicznie pokręcili głowami. Zaczęli rzucać pomysłami. Butelka, prawda/wyzwanie, słoneczko. Wszystko tam było, dosłownie. Ostatecznie postawiliśmy na "kostki". Polegało to na tym, że jedna osoba rzuca kostkami. Sumuje się liczbę oczek, które wypadły w obu kostkach i kolejno odlicza się osoby w kółku. Ta, która zostaje wylosowana daje możliwośc wyboru osobie, która rzucała. Prawda-wyzwanie, reszta zależy od tego, kto wybiera.
Pierwsza rzucała Elen. Jedna kostka zatrzymała się na trzech oczkach, a druga na czterech. Odliczyliśmy siódmą osobę. Okazało się, że wypadło na Jacoba. Znałam ich tylko z widzenia i imion, nic więcej. Dziewczyna od razu zadeklarowała, że wybiera prawdę.

- To może coś z nauk ścisłych. Ile razy już trzymałaś w rączce hm? - uśmiechnął się chytrze.

- Cztery.  - zaśmiała się, jednak zdradziły ją rumieńce.

Gra toczyła się dalej. Wypadło na Eliasa. On, jak zwykle idzie na całość, wybrał wyzwanie. Jego poprzedniczka kazała mu, naśladować mnie gdy jestem na niego wściekła.

- Elias ile ja mogę się na ciebie wkurwiać!! Oddaj mi ten stanik. Debilu! Odwłoku antylopy! - i tak się zaczęło.

Wszyscy trzymali się za brzuchy. Ja też się śmiałam, to było komiczne. Widzieć jak mu to nie wychodzi. Te gesty i ton to porażka, ale było zabawnie.
Po paru następnych rundach padło na mnie, a zadanie wybierał mi Andy. Musiałam zatańczyć przed nimi, do momentu aż pierwszemu stanie. Na początku chciałam zrezygnować, no ale w końcu podjęłam się tego. Usłyszałam rytmiczną muzykę, wydobywającą się z głośników. Dałam się jej ponieść i już po chwili słyszałam pierwsze pogwizdywania. Dało mi to satysfakcję, zaczęli klaskać, krzyczeć i dopingować. Bawiłam się nimi. Po 10 minutach mogłam już wrócić na miejsce, bo jeden nie wytrzymał napięcia.
Cały czas mi się przyglądał, a gdy tylko na niego spojrzałam szeroko się uśmiechał.

Wyglądał na maksymalnie 25 lat. Jasne, można powiedzieć, że niemal białe, włosy i błękitne tęczówki. Był trochę wyższy ode mnie, ale nie tak bardzo jak Elias czy Ethan.

Właśnie, ciekawe co on teraz robi. Kiedy go spotkam? Kiedy go ponownie zobaczę? To wszystko zostaje jedną, wielką niewiadomą.

ZMIENIŁAŚ MNIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz