Kieran był naprawdę przejęty.
- Jak możesz być taka spokojna? - wyrzucił z siebie z oburzeniem. - Jesteś jakimś cholernym robotem? Właśnie kogoś zabito, a ty się zachowujesz, jak gdyby nigdy nic!
Między nami zapadła cisza. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, zaskoczył mnie jego nagły wybuch.
W końcu ponownie się odezwał.
- Przepraszam, nie powinienem krzyczeć na ciebie... - zaczął, przeczesując włosy palcami, wyraźnie zmieszany. - Nie chciałem.
- Spoko, może jeszcze to do mnie nie dotarło na tyle, bym się przejęła. Znaleziono coś przy jego truposzu? - zapytałam.
Mój nowy przyjaciel wzdrygnął się z obrzydzeniem na wzmiankę o zwłokach.
- Rany, Jolly, nie tak dosadnie... No więc policja przeszukiwała cały las i nie odkryto żadnych śladów. Nie wiadomo, kto lub co odrąbało mu głowę. - Popatrzył w kierunku lasu i dodał - naprawdę dziwne jest to, że nic nie znaleźli.
- Na robotę zwierzęcia mi to nie wygląda - mruknęłam, patrząc w tym samym kierunku, co on. - Zazwyczaj w takich chwilach okazuje się, że grasuje wampir. Heh, Garrett i tak rzadko używał swojego łba.
Kieran prychnął w odpowiedzi. Po jego twarzy przemknął cień uśmiechu.
- Może tym razem stracił głowę dla jakiejś dziewczyny - zażartował.
- Czarny humor... Ty to masz głowę na karku - powiedziałam z uznaniem, klepiąc go po ramieniu.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Zasłoniłam twarz dłońmi, próbując się pohamować.
Nagle chłopak spoważniał.
- Myślę, że powinniśmy się tam rozejrzeć - rzekł i złapał mnie za łokieć, ciągnąc w stronę lasu.
- Czy to nie jest niezgodne z prawem? - zapytałam, próbując wyswobodzić rękę.
- Nie, skądże - rzucił przez ramię, nie zatrzymując się. - Przecież nie zacieramy dowodów, prawda? Chcemy pomóc w śledztwie.
Przedzieraliśmy się między drzewami, przez krzaki i inne chaszcze. W końcu dotarliśmy do ścieżki wydeptanej przez spacerowiczów.
Promienie słońca wpadały przez gałęzie drzew, tworząc świetliste smugi.Droga zaprowadziła nas w okolice starego kościoła. Policja dawno się ulotniła, ale pozostawili po sobie żółte taśmy bezpieczeństwa. Nas to jednak nie powstrzymało.
Przystanęłam obok krzaka z malinami i rozejrzałam się. Drzewa, upiorny gmach kościoła i maliny... Po prostu idealne miejsce na morderstwo.
Kieran przyglądał się właśnie drzwiom budynku, jakby były ukrytym przejściem. Dotykał ze skupieniem starego drewna.
- To czego szukamy? - powiedziałam, przerywając ciszę, przez co chłopak odskoczył jak poparzony.
- Rany, nie strasz tak - westchnął, przykładając dłoń do piersi. - Czegoś po... kobieto, co ty wyprawiasz?
Przerwał, gdy spostrzegł, że zrywam owoce.
- No co? - odburknęłam. - Jem sobie, nie mogę?
- Nie wierzę... - mruknął pod nosem, pocierając oczy. - Zamordowano tu człowieka, możliwe, że zjadasz właśnie jego krew.
- Ciota. To patrz, jak ją zjadam! - zakrzyknęłam zaczepnie i włożyłam soczystą malinę do ust. Rozgryzłam ją i poczułam słodko-kwaśny sok na języku.
Mój towarzysz unósł ręce w górę w geście zrezygnowania.
- Jesteś niemożliwa - skwitował moje zachowanie - Szukajmy czegoś podejrzanego. Przypominam, że kogoś tu zabito.
-Ta malina była podejrzanie dobra - mruknęłam z uśmieszkiem. - Poza tym... Garrettowi było daleko do człowieka, raczej był amebą.
Widząc piorunujący wzrok kolegi, odpuściłam. Nie powinnam się naśmiewać ze zmarłego. Postanowiłam się nieco kontrolować. Tylko odrobinę.Przeszukaliśmy teren wokół budynku. Wejść do niego zamierzaliśmy kiedy indziej.
Nie było żadnych śladów. Nic, co zwróciłoby uwagę.
- Hmm... - zastanawiał się Kieran, wlepiając wzrok w drzwi kościoła, jakby siłą woli chciał sprawić, by wyryło się na nich nazwisko zabójcy. - Nic tu nie ma. Ofiara musiała znać mordercę. Inaczej byśmy coś znaleźli, ślady walki czy coś.
- Jesteś jakimś cholernym detektywem? - zapytałam, krzyżując ramiona na piersi. - Naprawdę musi cię to kręcić.
Zawstydzony chłopak przeczesał palcami włosy.
- Wiesz, oglądam dużo kryminalnych seriali... - zawahał się, najwyraźniej myśląc, czy zdradzić mi więcej. - Lubię zagadki, to takie moje hobby. Nic tu się nie dzieje zwykle, a teraz mam szansę się wykazać.
- Maniak zagadek, który jest ciotą, i outsaiderka żartująca z trupów - zaśmiałam się. - Niezła z nas drużyna.
- Ej! Nie jestem ciotą! - oburzył się, jednak po chwili westchnął, kręcąc głową. Zawiedziony zawiesił ręce wzdłuż boków.
- No to chyba musimy się stąd zbierać.
Nareszcie. Nie czułam się dobrze w tym miejscu.
Gdy już mieliśmy wracać, Kieran spojrzał w kierunku drzewa, które rosło tuż przy ścianie budowli. Z błyskiem w oku wskazał palcem.
- Tam. Złamana gałąź.Ponownie dziękuję mojemu nazigramarowi<3 I każdemu komu chce się to czytać!
CZYTASZ
Fall's Church
Mystery / ThrillerMałe miasteczko Fall's Church w stanie Pensylwania, położone nieopodal lasu. Było tam nad wyraz spokojnie. Mieszkańcy żyli swoją rutyną. Ludzie nieskalani przestępstwem, życzliwi aż do przesady. Mogłoby się wydawać, że to miejsce jest idealne, niesk...