Niebezpieczeństwo na jakie nieświadomie się godzisz nosząc krawat

382 39 1
                                    

- Potter właśnie CIEBIE szukałam – powiedziała odsuwając twarz od niego.

Oczy Jamesa zrobiły się wielkie jak talerze od obiadu O mało nie upadł na podłogę ale nie wypuścił jej z objęć .

- M…mnie?? Evans…ty się dobrze czujesz??

Lily pokiwała głową ale już bez entuzjazmu gdy powiedział do niej po nazwisku. Wyplątała się z jego rąk i odsunęła się na bezpieczną odległość.

- Taaak….- powiedziała i wychyliła się zza jego ramienia. Stali tam Syriusz i Peter. – pogadamy na osobności??

Nie czkając na odpowiedź pociągnęła go za szatę z dala od kolegów.

- Słuchaj mnie uważnie. Dzisiaj o ósmej pod lasem koło jeziora.

- Randka??- zapytał James z błyskiem w oku.

- Nie.- warknęła – Masz przyjść z Blackiem. Nic mu nie mów. Powiedz że idziecie na spacer…

- Czyli chcesz się z nami spotkać?? We troje??

W tym momencie Lily nie wytrzymała. Złapała go za krawat i znowu zrównała ich twarze. Jednak teraz nie uśmiechnęła się. Przeciwnie była bardzo poważna.

- Słuchaj Potter- wycedziła przez zęby powoli i wyraźnie by na pewno zrozumiał. – To nie będzie randka. Ja przyprowadzę Liz , ty Blacka. Muszą się pogodzić bo mi odbije od jej ciągłego jęczenia.

- Tak jest pani komandor. – powiedział salutując- Mam tylko jedno pytanie…

- Czy coś z tego nie zrozumiałeś??

- Tak…my ich zostawimy nie?? I co będziemy robić jak się będą godzić??

- Nic Potter. Pójdziemy osobno do zamku i pójdziemy spać. Osobno – dodała widząc jego minę.

- Zobaczymy Evans…- zaczął James ale ona przyciągnęła go bliżej za krawat podduszając go trochę przy okazji.

- Czy czegoś nie zrozumiałeś- powtórzyła wyraźnie poirytowana.

- Wszystko rozumiem… – sapnął James. – Naprawdę…

- Super- powiedziała Lily. Uśmiechnęła się ponownie, wyminęła go i poszła w stronę wieży. James podszedł do Syriusza i Petera masując sobie czerwoną pręgę na szyi. Syriusz opatrzył na niego trochę wystraszony. James kiwną na nich aby poszli za nim. Łapa poluzował sobie krawat. Na wszelki wypadek.

- Lilyn zimno mi. Chodź już….

- Cicho.

- Wróćmy…

- Nie.

Liz chciała zawrócić ale Lily złapała ją za łokieć i zaprowadziła w stronę lasu. James i Syriusz już tam siedzieli. Dziewczyny były by wcześniej ale Liza bardzo się opierała. Liz na widok chłopaków zaczęła się szamotać.

- Nie – powtórzyła Lily. – Pogadasz z nim na spokojnie i się nareszcie pogodzicie. Popchnęła ją w stronę zdziwionego Blacka a sama kiwnęła na Pottera. Ten jednak się nie ruszył. Westchnęła i złapała go za rękę odciągając na bezpieczną odległość. – Mówiłaś że wrócimy do zamku. – powiedział James.

- Cicho. – szepnęła Lily kładąc mu rękę na ustach. – zostaniemy na wszelki wypadek…

- Mhmmmh…

- Co??

- Jasz chczesz wiecieć to zabiesz reke- wymamrotał James odciągając rękę Lily ze swojej twarzy. – Na wypadek jakby Liz zaatakowała Syriusza?? Lily westchnęła i pokręciła głową z politowaniem. Wychyliła się zza drzewa by sprawdzić jak się miały sprawy Liz i Blacka. Usiedli na brzegu jeziora i rozmawiali. Najwyraźniej postanowili wykorzystać szansę i pogodzić się. Lily uśmiechnęła się zadowolona z siebie. No trudno- pomyślała. Będę musiała znosić Blacka ale Liz będzie zadowolona. Z rozmyślań wyrwał ją dreszcz który przeszedł jej po plecach. Teraz ona poczuła że faktycznie było zimno. A potem zdała sobie jeszcze z czegoś innego. Nadal trzymała Jamesa za rękę. A raczej on ją trzymał. I to mocno. Gdy zdała sobie z tego sprawę od razu wyszarpnęła swoją dłoń z jego. Zrobiła to dość gwałtownie aż zaskoczonemu Jamesowi okulary zsunęły się z nosa.

Story of...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz