1

135 14 0
                                    

Też znacie to uczucie, kiedy śni Wam się coś przyjemnego? Coś o czym nigdy nie chcielibyście przestać marzyć? Nigdy nie wybudzać się z tego cudownego stanu, kiedy wszystko macie na wyciągnięcie ręki? Weźmy na przykład kawałek sernika, który postanowił mnie odwiedzić w moim błogim stanie...

Odkroiłam kawałek serowego cuda i nabiłam kawałek na widelczyk. Właśnie miałam go ugryźć, ale w ostatniej chwili rozejrzałam się dookoła bo nigdy przecież nie wiadomo czy ktoś nie będzie chciał ukraść Ci sernika, prawda? Weźmy dla przykładu takiego szopa, takie podstępne stworzenie, które niby z mordki prześliczne, ale kiedy odwrócisz się na minutę, on już odrapuje twoje plecy... Wracając jednak do ciasta... Ponownie zbliżam widelczyk do ust, już czuję ten waniliowy zapach, ale nagle słyszę... Syreny wozu strażackiego? Były one tak głośne, że ze strachu aż upuściłam wszystko na podłogę. I talerz, i ciasto poszły sobie w pizdu. Dzięki Panowie strażacy, naprawdę szanuję Waszą pracę, ale trochę respektu dla jedzenia też się należy... Wyjrzałam przez okno, jednak na zewnątrz nie udało mi się zauważyć ani jednego pojazdu. Czy ja zaczynam słyszeć głosy? Chyba powinnam iść na leczenie. Babcia już dawno mówiła, że powinnam zapisać się do jakiegoś specjalisty, a głupia i uparta Mer nie chciała jej posłuchać! Dobra, a teraz już tak bez żartów, to syreny zaczęły robić się coraz głośniejsze i głośniejsze, aż w pewnym momencie...

Budzik - przerywnik każdego cudownego snu, najlepsze i najbardziej poręczne urządzenie świata, które zawsze człowieka pogoni do tego, aby wreszcie podniósł tyłek z łóżka, co ja bym zrobiła gdyby nie... Co ja w ogóle gadam? Przecież ja do dnia dzisiejszego próbuję znaleźć to ziemskie wcielenie szatana, które tak bardzo postanowiło uprzykrzyć wszystkim życie!

Wyciągnęłam rękę spod ciepłej kołdry, żeby wyłączyć to dziadostwo. Zamiast natrafić na mój denerwujący, budzik natrafiłam na pustkę, więc będąc przekonaną, że szukam w dobrym kierunku sięgnęłam moją kończyną dalej. Próbując zlokalizować to głośne urządzenie, w pewnym momencie połowa mojego ciała zawisła w powietrzu. Kiedy ogarnęłam co się dzieje, było już za późno. Z wielkim impetem zaryłam twarzą o panele w moim pokoju. No oczywiście...
Czemu to łóżko musiało być metr nad podłogą!? - pomyślałam rozmasowując obolały, pewnie już czerwony i opuchnięty nos. Nie ma co... Pierwszy dzień w nowej szkole, a ja będę wyglądała jak dojrzały, rozgnieciony pomidor po zerwaniu z krzaka.  

Poszłam więc do łazienki, która znajdowała się naprzeciwko mojego pokoju. Była nieduża, jednak moja własna. Znajdował się tam prysznic, dwie szafki, umywalka i toaleta. Wszystko było kremowe, co wręcz idealnie komponowało się z beżowymi ścianami i białą podłogą.

Czując, że kropelki krwi powoli zaczynają kapać mi po brodzie, odkręciłam zimną wodę i włożyłam głowę pod strumień. Po chwili sytuacja była już opanowana. Jednak kiedy tylko zobaczyłam w lustrze swoje odbicie musiałam cofnąć się o parę kroków i dotknąć swojej twarzy, bo naprawdę zaczynałam wątpić, czy to aby na pewno byłam ja. Wyglądałam jakbym dostała porządnie w twarz. Po prostu koszmar. Jak mnie tak zobaczą na korytarzu, to zaraz sobie pomyślą, że żyję w jakiejś patologicznej rodzinie. Ugh.

Zawsze byłam mistrzynią robienia pierwszych wrażeń. Do dzisiaj pamiętam swój pierwszy dzień w przedszkolu, którego swoją drogą nie cierpiałam z całego serca. Mama ubrała mnie wtedy w moją ulubioną sukienkę - była różowa z białymi kwiatkami. Odkąd tylko powiedziano mi, że będę szła do nowych dzieci i mnóstwa zabawek byłam bardzo podekscytowana - wręcz nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu nadejdzie mój pierwszy dzień. Optymistyczny nastrój zniknął jednak tak szybko jak się pojawił, bo zaraz po przekroczeniu progu sali przedszkolnej, wywinęłam takiego orła, że moja kreacja podwinęła się do góry ukazując... Sami wiecie co. W każdym razie, od tamtej pory nienawidziłam tam przychodzić. Dzieci śmiały się ze mnie i wytykały palcami z powodu tego spektakularnego upadku. Dostałam nawet przezwisko - kropka. Od czego? Od majtek w zielone kropki, które wtedy miałam na sobie. Uroczo, prawda?

San Francisco || c.hWhere stories live. Discover now