Gdy byłem mały to mój tata powiedział mi bym chronił swojego młodszego brata. Wtedy jeszcze nie wiedziałem przed czym mam go chronić. Lecz po krótkim czasie uświadomiłem sobie wagę niebezpieczeństwa jakie nas otaczało. Zagrażały nam demony. Rycerze Szatana, które dla zabawy opętywały zwierzęta by nas atakować. Ponieważ mój młodszy braciszek jest bardzo słaby to nie może się bronić. Dlatego chciałem wypełnić wole mojego ojca i bezustannie podążałem za wypowiedzianymi przez niego słowami. Ale pomimo moich ciężkich starań i prób nie byłem w stanie w pełni wykonać polecenia mojego ojca. Codziennie, rano i wieczorem, modliłem się do Boga o siłę. I tak po wielu dniach modlitwy w końcu dostałem to co chciałem. Bóg dał mi moc Boskich Płomieni. Moje włosy i oczy stały się krwisto-czerwone, a ja mogłem posługiwać się płomieniami, które były w stanie pokonać demony. Byłem naprawdę szczęśliwy i wdzięczny Bogu, że wysłuchał moich próśb. Ale byłem odpowiedzialny nie tylko za zabijanie demonów. Miałem również przywrócić zaufanie Boga do ludzi. Byśmy znów mogli wrócić do raju zwanym Eden.
Mijały lata, a ja próbowałem nauczyć się kontrolować płomienie. Ale moc była zbyt potężna bym mógł ją opanować. Gdy chciałem ratować mojego brata przed demonami, nie wychodziło mi to tak jak powinno. Zamiast zabijać tylko demona to raniłem również brata. Przeze mnie jego ciało było całe oparzone. Płomienie zamiast nas ratować to jeszcze bardziej nas raniły. Balem się ich używać. Bałem się, że któregoś dnia mogę nawet zabić kogoś mi bliskiego. Nie chciałem tego. Taki scenariusz pojawiał mi się każdej nocy gdy tylko zamykałem oczy. Przez to przestałem używać Boskich Płomieni. Ale pomimo moich starań, gdy miałem gorszy dzień one same się uwalniały. Zawsze gdy byłem zdenerwowany i krzyczałem, to płomienie wybuchały razem z moim gniewem. Byłem zagrożeniem dla rodziny. Mimo, że rodzice i brat mówili bym się nie martwił, że jeszcze uda mi się to opanować. A z dnia na dzień moja wiara w to malała.
Postanowiłem, że się przeniosę. Odejdę z domu gdzieś daleko. Gdzieś gdzie nie będę nikomu sprawiał zagrożenia. Długo się do tego przygotowywałem. Pakowałem się kilka dni. Lecz by psychicznie przygotować się do opuszczenia rodziny zajęło mi kilka tygodni. Nie jest tak łatwo z dnia na dzień opuścić jedynych ludzi, z którymi się żyło.
Pewnej nocy gdy opuszczałem już dom, mój brat zatrzymał mnie. Chciał bym został w domu, żebym ich nie opuszczał, że razem zajmiemy się tym problemem. Lecz ja nie mogłem mu uwierzyć, wiedziałem, że sprawiał same problemy. Zdenerwowałem się na niego, a wtedy... Zacząłem uderzać go całą serią Boskich Płomieni. Nie miałem bladego pojęcia co robię. Nie miałem kontroli nad własnym ciałem. Wyglądało to tak jakby ktoś zablokował moje ruchy i poruszał mną jak marionetką. Jakby opętał mnie istny demon. Przez zaciśnięte zęby wykrzykiwałem prośby by to coś zostawiło mojego brata. Próbowałem powstrzymać mój gniew i rozpacz, ponieważ przez te emocje moja moc rosła. Lecz nic to nie dawało. Już po pierwszym ciosie było za późno. Siła uderzenia płomienia była zbyt duża by mój brat mógł przeżyć.
Po kilku minutach patrzenia na ten horror demon w końcu opuścił moje ciało. Dopiero teraz poczułem na policzkach łzy, a na ręce bijące ciepło od mojego własnego płomienia. Mimo, że chciałem od chciałem od razu chciałem podbiec do mojego brata, nie mogłem tego zrobić. Wszystkie złe emocje kłębiły się w moim ciele, więc mogłem spalić jego ciało. Podniosłem wzrok ku zachmurzonemu niebu. Widziałem wtedy, że Bóg nie chciał patrzeć na swoją największą porażkę. Na mnie.
Gdy już się uspokoiłem i zakopałem ciało mojego brata, przyszli moi rodzice. Wypytywali mnie co się stało, gdzie on jest. Nie powiedziałem im prawdy. Powiedziałem im, że zabiłem go własnoręcznie uderzając w jego głowę kamieniem. A zrobiłem to z czystej zazdrości. Ponieważ Bóg wolał dar od mojego brata niż ode mnie. Nie wiedziałem czemu to powiedziałem. Chciałem powiedzieć im całą prawdę, ale z moich ust wydobyły się zupełnie inne słowa niż chciałem powiedzieć. Domyślałem się, że to była sprawka Boga. To on Zatuszował tą całą sprawę, by ludzie nie zwątpili w jego dobroć i wielkość. By nikt nie zwątpił w niego i dalej go wychwalali składali ofiary. A moją moc usunął. Nie w taki zwykły sposób, że od tak mi ją zabrał. Lecz usunął ją również z pamięci rodziców. Oni nie pamiętali, że dostałem od Boga Boskie Płomienie. Nie pamiętali, że narodziłem się z innym kolorem włosów i oczu.
Po wielu latach Bóg objawił mi się jeszcze raz. Powiedział, że nie we wszystkich, ale w niektórych moich potomkach będzie się budzić moc Boskich Płomieni. Ponieważ, każdy mój potomek, który urodzi się tego samego dnia i miesiąca co ja, będzie miał te moce, a po roku urodzi mu się brat, który będzie oznaczał Abla. Nie było ucieczki od tej klątwy W tym momencie nic się nie da zrobi. Moi potomkowie będą zabijać swoich braci. Ród Kaina jest przeklęty. Chcę by ta historia była przekazywana z pokolenia na pokolenie. By każdy mój potomek wiedział co może go czekać, Lub jego syna czy wnuka. Chce by oni próbowali zapanować na Boskimi Płomieniami. Chce by oni dokonali czegoś, czego ja nie potrafiłem. To jest moja ostatnia wola. Ta historia to mój testament. Proszę. Wypełnijcie ją.
__________________________________________________
To raczej będzie tylko jednorozdziałówka... Chyba, że zachcę mi się to pisać bo ogółem mam na to pomysł i mogłabym pisać historię potomków Kaina... No ale ja czekam na waszą reakcje :D. Może mnie zachęcicie do pisania! <3
CZYTASZ
Kain i Abel
FanfictionCo tak naprawdę zdarzyło się między Ablem i Kainem? Czy to co zostało zapisane w Biblii jest prawdą? A może tak na prawe te 2 tysiące lat temu stało się coś innego? Mój pomysł na historię Kaina i Abla.