Witajcie, nazywam się Luna. Jestem bardzo niska(148 cm), chuda(z powodu małych porcji jedzenia) mam rude włosy, stalowe oczy, pełne, lekko malinowe usta. Mieszkam w sierocincu w lennie Redmont. Na wstępie powiem, że to nie jest ten słynny dom sierot dla dzieci bohaterów wojennych. To zwykły publiczny sierociniec, gdzie gwarantują ci nocleg, małe porcje jedzenia oraz jedno ubranie. Tu gdy jesteś pełnoletni odchodzisz na wieś, a jeśli wcześniej ktoś cię przyjmie do pracy to masz szczęście i tyle.
To nie znaczy że żyję w całkowicie na jego łaskach. Jako że mam już 15 lat dorabiam sobie na robieniu z wełny. Trafiłam do sierocinca po tym jak moja matka umarła na ospę siedem lat temu. Ojciec wyjechał gdy miałam sześć lat i nie wrócił.
Jestem dość dziwną dziewczyną, nie zbieram pieniędzy na jakieś niewiadomo jakie sukienki, gdybym miała potrzebne materjały uszyłabym sobie spodnie. Nie lubię się stroić lecz wolę wrócić wieczorem cała w błocie i trawie.Zaczęło się to w sumie gdy byłam mała. Lubiłam wchodzić w okolice zamku Redmont i oglądać te wszystkie konie i rycerzy. Pewnego dnia, gdy przechadzałam się w okolicach bramy wychodzącej z zamku prawie przejechał mnie koń, prawie, bo uratował mnie chłopak o brązowych włosach, ubrany w zielony płaszcz w szare plamy.
Dowiedziałam się w tedy że to był zwiadowca. Większość dzieci się ich bała, ale dla mnie byli naturalni jak powietrze czy ziemia.Wpadłam na jakiegoś handlarza.
-Przepraszam- powiedziałam i najszybciej z tamtąd się ulotniłam.
Szłam w stronę domu u którego miałam zamówienie.
Doszłam do domu i zapukałam w drewniane drzwi.-Proszę wejść -powiedziała kobieta i wpuściła mnie do środka.
-Proszę oto pani zamówienie pięć par skarpet oraz mała sukienka, a bym zapomniała, przyniosłam zszytą koszulę- powiedziałam i wyjełam wymienione rzeczy z wiklinowego koszyka.
-Oto zapłata- powiedziała kobieta i bezceremonialnie wyrzuciła mnie za drzwi. Mogłam się tego spodziewać, dzieciaki z sierocinca są uznawane za małych złodziejaszków.
-Mmm, niezła sumka- powiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem.
Ruszyłam w stronę targów. Kupiłam dwie skórzane wstążki, nowy grzebień i kłębek włuczki.
Po zrobieniu zakupów ruszyłam w stronę lasu.~•~
Gdy zaczął zapadać zmrok ruszyłam w stronę sierocinca. Po wejściu jak zawsze dostałam ochrzan za późne przyjście, ale puściłam tę uwagę mimo uszu.
Ruszyłam w stronę swojego posłania. Mieściło się na końcu sypialni. Przed łóżkiem stał kufer do którego włożyłam koszyk ze swoimi rzeczami. Nie posiadałam zbyt dużo po za włóczką, koszykiem, wstążkami, grzebieniem, szydełkiem, sukienką, skarpetkami, koszulą nocną i ubraniem które miałam na sobie nie było co liczyć.
Zamknęłam wieko skrzyni na klucz który schowałam pod poduszkę. Zjadłam kawałek chleba jako kolację, ubrałam koszulę nocną i poszłam spać.
______________________________________
No to mamy pierwszy rozdział. Zapraszam do dalszego czytania. Do zobacząka ;)
CZYTASZ
Zwiadowcy - uczennica Willa [Zakończone]
FantasyTo opowiadanie jest jeszcze do przeczytania tylko i wyłącznie dlatego, że się ludziom podoba. Błagam, nie wysyłajcie mi błędów, aż za dobrze zdaję sobie sprawę z ich istnienia. Luna Black to dziewczyna, która by odejść z biednego sierocinca i rozwin...