Od tamtego wydarzenia minęły dwa dni. Wszystko przez to że miałam górę roboty by zarobić pieniądze na nowe buty. No dobra, trochę wystraszyły i dały do myślenia tamte wydarzenia związane z tajemniczą postacią.Moje stare buty, zdecydowanie były za małe i poobcierane.
Ruszyłam na targ lecz zawahałam się. Zobaczyłam postać w zielonej pelerynie. Chciałam kupić buty ale, z drugiej strony ta postać nie dawała mi spokoju przez te parę dni.
~*~
Podążałam za nieznajomym już od kilkunastu minut.
Starałam się nie narobić hałasu, dlatego zostałam trochę z tyłu. Człowiek oczywiście ruszył do owej chaty przy której prawie mnie nakrył.
Wszedł do domu i jak ostatnio ułożył płaszcz na wieszak a potem zasiadł do stołu lecz tym razem wziął ze sobą z kuchni coś do picia.
Przyglądałam mu się ale gdy wstał z ławy lekko się wystraszyłam i już miałam zniknąć w lesie gdy...
-Czy aby nie przeszkadzam?-krzyknęłam wystraszona-co tutaj robisz?-zadał kolejne pytanie.
-Ja...-nie dokończyłam. Mężczyzna stojący przede mną miał jakieś na oko czterdzieści lat, a lekko zauważalne zmarszczki znaczą że dużo się uśmiecha.
-No, słucham.
-Chodziłam sobie spokojnie po lesie gdy...-brunet spojrzał na mnie z wyrazem twarzy mówiącym że mi nie uwierzył- ... no dobrze przepraszam panie, nie powinnam Cię śledzić- przyznałam się i opuściłam głowę.
Podniosłam lekko głowę by zobaczyć dlaczego nie wybucha gniewem po moich wyznaniach.
Mężczyzna stał a w Jego oczach przez moment zobaczyłam ciekawość, lecz po chwili została zakryta kamienną maską.
-Pomyślmy inaczej, co byś zrobiła na moim miejscu gdybyś właśnie przyłapałabyś jakiegoś dzieciaka pod twoim domem z niewiadomych przyczyn?-zapytał. Myślałam chwilę nad odpowiedzią.
-Panie, nie wiem co bym zrobiła lecz wiem na pewno że już bardziej będę trzymała na wodzy swoją ciekawość.-powiedziałam i spojrzałam w Jego brązowe oczy.
-Wiesz, ciekawość niczym złym lecz czasami trzeba odpuścić bo można wejść na niebezpieczne wody.-odparł dalej z tą kamienną twarzą.- a tak przy okazji, możesz mnie zaprowadzić do twoich rodziców, chciałbym z nimi porozmawiać.-rodzice.Moje oczy zapełniły się słonymi łzami.
-Tylko że ja nie mam rodziców-odpowiedziałam spokojnie, lecz w środku zmagałam się z burzą pomieszanych uczuć. Człowiek przede mną miał teraz inny wyraz twarzy, patrzył na mnie ze zrozumieniem. Nikt tak na mnie jeszcze nie spojrzał.
-To gdzie mieszkasz?
-W sierocińcu na obrzeżach wioski.
-Mogłabyś mnie zaprowadzić do swojego opiekuna?- skinęłam głową i zaczęłam iść w sronę drogi z której wyszłam. Odwróciłam się tylko na chwile by zobaczyć czy mężczyzna za mną rzeczywiście idzie. Był jakiś krok za mną już w swojej pelerynie.
-A tak w ogóle to, jak Ci na imię?-spytał nagle.
-Luna Panie, Luna Black-powiedziałam w odpowiedzi. Spojżałam na mężczyznę by upewnić się czy mogę- nie chcę być niegżeczna ale...
-Nazywam się Will Treaty, jestem zwiadowcą.
CZYTASZ
Zwiadowcy - uczennica Willa [Zakończone]
FantasyTo opowiadanie jest jeszcze do przeczytania tylko i wyłącznie dlatego, że się ludziom podoba. Błagam, nie wysyłajcie mi błędów, aż za dobrze zdaję sobie sprawę z ich istnienia. Luna Black to dziewczyna, która by odejść z biednego sierocinca i rozwin...