III

1.1K 74 25
                                    

Od tamtego wydarzenia minęły dwa dni. Wszystko przez to że miałam górę roboty by zarobić pieniądze na nowe buty. No dobra, trochę wystraszyły i dały do myślenia tamte wydarzenia związane z tajemniczą postacią.Moje stare buty, zdecydowanie były za małe i poobcierane.

Ruszyłam na targ lecz zawahałam się. Zobaczyłam postać w zielonej pelerynie. Chciałam kupić buty ale, z drugiej strony ta postać nie dawała mi spokoju przez te parę dni.

~*~

Podążałam za nieznajomym już od kilkunastu minut.

Starałam się nie narobić hałasu, dlatego zostałam trochę z tyłu. Człowiek oczywiście ruszył do owej chaty przy której prawie mnie nakrył.

Wszedł do domu i jak ostatnio ułożył płaszcz na wieszak a potem zasiadł do stołu lecz tym razem wziął ze sobą z kuchni coś do picia.

Przyglądałam mu się ale gdy wstał z ławy lekko się wystraszyłam i już miałam zniknąć w lesie gdy...

-Czy aby nie przeszkadzam?-krzyknęłam wystraszona-co tutaj robisz?-zadał kolejne pytanie.

-Ja...-nie dokończyłam. Mężczyzna stojący przede mną miał jakieś na oko czterdzieści lat, a lekko zauważalne zmarszczki znaczą że dużo się uśmiecha.

-No, słucham.

-Chodziłam sobie spokojnie po lesie gdy...-brunet spojrzał na mnie z wyrazem twarzy mówiącym że mi nie uwierzył- ... no dobrze przepraszam panie, nie powinnam Cię śledzić- przyznałam się i opuściłam głowę.

Podniosłam lekko głowę by zobaczyć dlaczego nie wybucha gniewem po moich wyznaniach.

Mężczyzna stał a w Jego oczach przez moment zobaczyłam ciekawość, lecz po chwili została zakryta kamienną maską.

-Pomyślmy inaczej, co byś zrobiła na moim miejscu gdybyś właśnie przyłapałabyś jakiegoś dzieciaka pod twoim domem z niewiadomych przyczyn?-zapytał. Myślałam chwilę nad odpowiedzią.

-Panie, nie wiem co bym zrobiła lecz wiem na pewno że już bardziej będę trzymała na wodzy swoją ciekawość.-powiedziałam i spojrzałam w Jego brązowe oczy.

-Wiesz, ciekawość niczym złym lecz czasami trzeba odpuścić bo można wejść na niebezpieczne wody.-odparł dalej z tą kamienną twarzą.- a tak przy okazji, możesz mnie zaprowadzić do twoich rodziców, chciałbym z nimi porozmawiać.-rodzice.Moje oczy zapełniły się słonymi łzami.

-Tylko że ja nie mam rodziców-odpowiedziałam spokojnie, lecz w środku zmagałam się z burzą pomieszanych uczuć. Człowiek przede mną miał teraz inny wyraz twarzy, patrzył na mnie ze zrozumieniem. Nikt tak na mnie jeszcze nie spojrzał.

-To gdzie mieszkasz?

-W sierocińcu na obrzeżach wioski.

-Mogłabyś mnie zaprowadzić do swojego opiekuna?- skinęłam głową i zaczęłam iść w sronę drogi z której wyszłam. Odwróciłam się tylko na chwile by zobaczyć czy mężczyzna za mną rzeczywiście idzie. Był jakiś krok za mną już w swojej pelerynie.

-A tak w ogóle to, jak Ci na imię?-spytał nagle.

-Luna Panie, Luna Black-powiedziałam w odpowiedzi. Spojżałam na mężczyznę by upewnić się czy mogę- nie chcę być niegżeczna ale...

-Nazywam się Will Treaty, jestem zwiadowcą.

Zwiadowcy - uczennica Willa [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz