Rozdział czwarty

56 3 2
                                    

Wyprostowałem nogi otulając się bardziej bluzą Louisa i zaraz spojrzałem na niego, usmiechnalem się delikatne, w tym świetle wyglądał jeszcze lepiej niż wcześniej, zauważyłem ,że patrzy na niebo, dokładnie na gwiazdy, które tej nocy świeciły jeszcze jaśniej niż zwykle.
-Jak myślisz co jest po śmierci?-zmarszczylem lekko brwi słysząc takie pytanie i to jeszcze od kogo, Louis był w tym momencie całkowicie inny, nie uśmiechał się, był poważny, to było dziwne, bo jeszcze niedawno co chwilę się śmiał po prostu z głupot.
-Skąd takie pytanie, Louis?-zapytałem i zaraz usmiechnalem się lekko, lecz Louis tego nie odwzajemnil. Po chwili zdecydowałem się jednak odpowiedzieć na jego pytanie.
-Więc..myślę, że nie ma nic..wiesz po prostu znikamy już na zawsze, jesteśmy pod ziemią i robaki nas wpierdalaja, rozumiesz?-zasmialem się cicho, Louis się uśmiechnął lekko kręcąc głową, tak jakby z niedowierzaniem.
-A ty Louis?-patrzyłem na niego cały czas.
-Hm..myślę że jesteśmy cały czas..ale nie ciałem, rozumiesz?-powiedział to tak jakby mówił tylko co chce na śniadanie, a nie o śmierci, nie o tym czego każdy się boi.
-nie boję się tego, nie mam czego -powiedział to z lekkim uśmiechem, pomyślałem sobie nawet, że umie czytać mi w myślach, to głupie, ale nie ważne, nie rozumiałem dlaczego zaczął ten temat i dlaczego mówi tak spokojnie.
-Może zmienimy temat, co?-zaproponowałem chcąc trochę rozluźnić atmosferę.
-Opowiedz mi coś o sobie -powiedziałem, chciałem wiedzieć więcej o posiadaczu najpiękniejszych oczu na świecie.
-Więc..mam 18 lat, no dobra w grudniu 18, ale nie ważne, lubię czasami trochę pograć na gitarze, ale to nic szczególnego, mam kota, nazywa się brokuł-zaczął się śmiać -nie pytaj-pokrecil głową -miałem wtedy 10 lat jak go dostałem, podrapal mnie i nazwałem go tak na cześć znienawidzonego warzywa-pokrecil lekko głowa-i w sumie..chyba to tyle..nie jestem nikim szczególnym-uśmiechnął się lekko-no teraz twoja kolej-słuchałem go cały czas, miał przyjmiemy głos i naprawdę miło się  tego słuchało, pokrecilem szybko głowa słysząc co mówi.
-nie mów tak..mam nadzieję, że kiedyś zagrasz mi coś -usmiechnalem się.
-Oczywiście,że tak -zasmial się cicho, pewnie żartował, ale i tak mu uwierzylem. Louis zaraz spojrzał na godzinę.
-Myślę, że już musimy lecieć co..nie chce żeby twoi rodzice myśleli, że cię porywam-zasmial się, nic nie powiedziałem tylko wstałem, moi rodzicie pewnie mieli gdzieś to czy nie ma mnie w domu, powoli wstałem i usmiechnalem się lekko do Louisa, było mi przykro, że ten wieczór już się  kończy, chciałem z nim zostać, ale pocieszalo mnie to,że jutro się znów spotkamy i teraz już nie żałowalem tej szpilki. Po chwili już Louis zaczął odprowadzać mnie do domu, szliśmy ramię w ramie, nikt nic nie mówił, ale nam to nie przeszkadzało, bo w tej chwili nie potrzebowaliśmy słów.

więc kolejny rozdział, komentarze i gwiazdki mile widziane, miłego wieczoru xx

You'll be there with me? (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz