Rozdział 2

46 0 45
                                    

- Slytherin! - wydarła się.
Pewnym krokiem podeszłam do stołu Slytherinu. Usiadłam obok Severus'a.
- Fajnie, że będziemy razem w jednym domu. - powiedział uśmiechając się delikatnie do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech. Bardzo polubiłam Severus'a i z tego co zdążyłam zauważyć to on mnie też.
Po skończonej kolacji prefekt zaprowadził nas do pokoju wspólnego. Dzieliłam pokój z 3 dziewczynami. Niestety chyba mnie nie polubiły.
Następnego dnia obudziły mnie promienie słońca przedzierające się przez ciemnozielone zasłony przypominające mi las. Gęsty, zielony las, w którym moja dusza mieszkała od wielu lat. Wielu wieków.
Powoli zeszłam z lóżka i weszłam do łazienki. Nie uniknęłam krzywych spojrzeń współlokatorek.
Założyłam zakupione na Pokątnej ubrania i wykonałam zwykłe poranne czynności.
W środku wszystko mnie bolało. Ciało uciskało moją duszę. Było bardzo nie wygodne. Czułam przeraźliwy ból w miejscu serca. Może to kwestia przyzwyczajenia?
Wychodząc z dormitorium miałam jeszcze dobrą godzinę do śniadania. Najchętniej orzeszłabym się na Błonie, ale jesień dość mocno zaczynała dawać się we znaki.
Pokój wspólny był opustoszały. Nie dziwię się, w końcu nikt nie przywykł jeszcze do tak wczesnego wstawania.
Okno załonięte było po części ciemnozieloną zasłoną, która przez dość mocne jeszcze słońce wydawała się mieć nieco bardziej zgniły kolor.
Odsunęłam ją na całą szerokość jednym ruchem ręki. Przejechałam czubkami palców po ciemnym kamiennym parapecie. Po chwili czułam zimno kamienia na swoich nogach okrytych jedynie cienkimi czarnymi rajstopami. W pupę było mi trochę mniej zimno, ponieważ gruba ciemnozielona spódniczka doskonale chroniła przed zimnem.
Za oknami widać było lekko targane przez wiatr liście drzew. Błonie o tej porze roku wyglądają cudownie. Parę wieków temu razem ze Salazarem przechadzaliśmy się między nimi rozmawiając o wszystkim i o niczym. Był wspaniałym czarodziejem. Nie wiem, co mu się stało, że zaczął tak bardzo nie nawidzić mugolskich dzieci. Mimo, że mieliśmy zupełnie różne poglądy nie przestawał mnie kochać. Byliśmy dla siebie jak bracia. Godryka, Revenę i Helenę kochałam tak samo mocno jak Salazara. Przed ich śmiercią każdy z nich zostawił...
- O, hej Bella. - usłyszałam za sobą głos Severusa.
Szybko odwróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się szeroko.
- Witaj Severusie.
- Nad czym tak myślisz? - zapytał siadając na przeciwnym końcu parapetu.
- Ja... wspominałam mojego starego przyjaciela. - powiedziałam. W odpowiedzi skinął lekko głową na znak zrozumienia.
Przyjrzałam się uważniej Severusowi. Jego czarne, jedwabiste włosy przypominały mi Jego włosy. Włosy Salazara.
- Severusie, dlaczego chciałeś trafić do Slytherinu? - zapytałam.
- Poprostu nie lubię tych wszystkich szlam, zdrajców krwi...
- Jesteś pół-krwi. - przerwałam mu.
- Właśnie dlatego ich nie nawidzę. Mój ojciec jest czarodziejem czystej krwi, a matka była mugolką. Gdyby nie to, że niektórzy czarodzieje... z resztą nie ważne. Przez nich moja krew jest brudna. - spojrzał ze złością w okno.
- Severusie, czystość krwi nie świadczy o tym, kto jest jakim czarodziejem. Znam mnóstwo pół-krwistych i mugolskich osób, które są jednymi z najlepszych czarodziei jakich znam. - powiedziałam spokojnie kładąc rękę na jego kolanie.
- Nie wierzę, że z takim podejściem Tiara przydzieliła Cię do Slytherinu. - powiedział ze śmiechem.
- Wiesz... może mam inne zdanie na ten temat, ale Salazar i ja mieliśmy naprawdę wiele wspólnego. - uśmiechnęłam się.
Po chwili zalała mnie fala gorąca. Co ja narobiłam?! Jak mogłam coś takiego powiedzieć?! Jestem w Hogwarcie w innym wcieleniu trochę ponad jeden dzień i być może teraz wszystko zepsułam.
Spojrzałam ze strachem na Severusa. Miał spokojny wyraz twarzy. Może się nie domyślił?
- Widzę, że też dużo o nim czytałaś skoro znasz jego cechy. - uśmiechnął się.
Czułam jak powoli ciepło odpływa z mojego ciała, które wraca do normalnego stanu.
- Tak, to prawda.
Rozmawialiśmy tak ze sobą jeszcze chwilkę, a potem udaliśmy się na śniadanie.
Tak na ogół nie nie potrzebuję jedzenia. Nawet nie czuję jego smaku. Mimo to musiałam zjeść choć nie wielką ilość tego co zostało dziś podane. 
Po posiłku poszłam do klasy na lekcję eliksirów.
- Anabella! Poczekaj! - usłyszałam czyjś stłumiony krzyk.
Odwróciłam się i już po chwili stał przy mnie zdyszny Remulus.
- Ale Ty szybko chodzisz. - wydyszał. - Chciałem... - nie dokończył, bo ktoś skoczył na niego od tyłu.
Remus ugiął się pod ciężarem dzikiego osobnika jakim był Syriush.
- Heeej Luniaczku. - ryknął mu do ucha. Po chwili spojrzał na mnie i uśmiechnał się łobuzersko. - Księżna Anabella. - powiedział podchodząc do mnie.
- Syriush daj jej spokój. - powiedział Remus.
- Oj, jak na luz Remusku. - przewrócił oczami. - Chce poprostu, żeby włączyła się do dobrego towarzystwa. - Po chwili zwrócił się do mnie: Nie sądzę, aby Smarkeus był dobrą obcją towarzyską dla takiej piękności.
- Co Ci przeszkadza w Severusie?! - zapytałam zachowując JESZCZE spokój.
- To, że jest w Slytherinie. - wyjaśnił spokojnie Remus.
Wiedziałam, że to nie jest jedyny powód.
- Jakby żaden z Was nie zauważył ja też jestem. - powiedziałam trochę głośniej wskazując na herb domu węża.
- Ale Ty to co innego. Wszyscy wiemy, że Tiara się pomyliła. - powiedział James.
- No właśnie. Przecież Ty nawet wyglądasz jak Gryfonka. - dodał Syriush.
Gdybyście tylko wiedzieli, ile cech wszystkich założycieli noszę w sobie od wieków...

Du hast das Ende der veröffentlichten Teile erreicht.

⏰ Letzte Aktualisierung: Dec 07, 2016 ⏰

Füge diese Geschichte zu deiner Bibliothek hinzu, um über neue Kapitel informiert zu werden!

Futerkowa Miłość - czyli Siedmioimienna i Remulus LupinWo Geschichten leben. Entdecke jetzt