Rozdział 1

4 2 2
                                    

- Nadal nie jestem pewna, czy to dobry pomysł - powiedziała mama, kiedy czekałam w salonie na przyjazd Luke'a. Od początku nie była przekonana co do naszego wyjazdu, ale za namową taty zgodziła się.

- Riley - odezwał się tata zakładając ramię na jej kark. - Trochę zaufania. My też byliśmy młodzi i jestem pewien, że mniej przyzwoici, a mimo to jeździliśmy razem na wakacje - uśmiechnął się szczeniacko i mrugnął do niej. Mama wywróciła oczami i złapała się za głowę jedną ręką, co wyglądało dość zabawnie.

  Mój tata jest bardzo, jakby to ująć, specyficzny. To producent muzyczny z niewielką ilością tatuaży i piercingu. Ma swój zespół rockowy, co prawda znany tylko w Australii, ale cieszący się sporą popularnością. Jego ulubione buty to glany i potrafi chodzić w nich nawet w lato. To sobowtór Jacka Barakata z All Time Low.  Mama natomiast to kompletne przeciwieństwo taty. Ona jest bardziej nieśmiała i stosowna. Kiedy tata powie coś zboczonego, od razu się czerwieni i beszta go. Związek niczym z fanfiction o Harrym Stylesie. Nie wiem, jakim cudem są razem.
  Uśmiechnęłam się mimo woli siadając na walizce. Była czwarta nad ranem, a za 10 minut miał przyjechać mój chłopak. W między czasie bawiłam się z Luną laserem i wysłuchałam historię o poznaniu się rodziców. Słyszałam ją już kilka razy i za każdym razem była częściowo zmieniana.
  Pożegnałam się z rodzicami w momencie, gdy Luke do mnie zadzwonił. Mama mocno mnie przytuliła i miałam wrażenie, że starała się ukryć łzy. Tata do tego podszedł nieco inaczej. Przytulił mnie "po męsku" i powiedział, że zezwala na robienie dzieci, ale nie możemy mówić nic mamie.
  Wyszłam na zewnątrz, gdzie stała taksówka, a Luke już do mnie podchodził. Pocałowaliśmy się na przywitanie, po czym schował moją walizkę do bagażnika i ruszyliśmy na lotnisko. Byłam bardzo podekscytowana. Cieszyłam się ze względu na Luke'a, ale jednocześnie miałam lekkie obawy. Nie potrafiłam sprecyzować dlaczego. To chyba jedna z cech wrodzonych po mojej mamie.
  Kiedy dotarliśmy już na lotnisko, zaproponowałam, abyśmy podzielili koszty taksówki. Oczywiście Luke nie zgodził się i po zapłaceniu wysiedliśmy biorąc swoje walizki. Stanęliśmy w kolejce do potwierdzenia biletu i oddania bagaży, kiedy usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam blondynkę biegnącą z walizką w moim kierunku. Za nią pędziła czerwonowłosa, prawdopodobnie jej kuzynka.

- Zaczyna się... - wymamrotał Luke, a ja zachichotałam.

  Jakiś czas temu dowiedziałam się, że moja przyjaciółka Alice także jedzie na wakacje do Darwin. Od kilku lat planowałyśmy razem wyjazd. Szkoda jednak, że to nie wypaliło i jechałam teraz z chłopakiem, a nie z nią. Miałam nadzieję, że nie była na mnie zła.

- Bądź miły.

- Zawsze jestem - prychnął. Miałam już mu odpowiedzieć, kiedy na szyję rzuciła mi się Alice.

- Super, że jedziemy razem na wakacje, no nie? - zapytała z entuzjazmem. Czasami za bardzo okazywała uczucia.

- Nie - powiedział Luke cicho, a ja kopnęłam go w piszczel. Zmarszczył czoło z bólu.

- Oh, zapomniałabym. To jest moja kuzynka Maddison.

- Miło mi - przywitałam się podając jej rękę, którą ta radośnie uścisnęła.

- Mnie również - odezwała się przez nos. Miała bardzo zabawny głos i brzmiała jak kaczka. Starałam się nie śmiać i widziałam kątem oka, że Luke też się z tym siłuje. Kiedy podał jej rękę, oczy dziewczyny się rozpromieniły, a uśmiech się poszerzył. No dobra, wara od niego.
  Posłałam jej groźne spojrzenie, ale nie zwróciła na to uwagi, wciąż skupiając się na Luke'u. Alice wyczuwając moje skrępowanie postanowiła zacząć temat.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 05, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

InstinctWhere stories live. Discover now