Nineteen: Don't go

1.1K 40 0
                                    

Trzy dni później...

- Yo, Chaz możesz podrasować mi silnik ? - spytałem mojego kumpla.

- A co już zepsułeś nie minął jeden pełny dzień - zaśmiał się.

- Tak, tak. Przyjeżdżaj - zawtórowałem Chaz'owi.

- Dobra, dobra będę za dziesięć minut - oznajmił, po czym się rozłączył.

  Podszedłem na chwilę do stolika, który stał blisko samochodu, chwyciłem szklankę lemoniady, upiłem łyka i odstawiłem szklane naczynie na wcześniejsze miejsce.

  Położyłem się pod samochód, sprawdzając czy wszystko jest dobrze zrobione. Nagle usłyszałem dźwięk znajomego mi auta. Przyjechał Chaz.

- Siema, stary. W czym ci pomóc, sieroto ? - powiedział, a po tonie jego głosu mogłem poznać, że się uśmiecha.

  Chwyciłem jakiś lekki klucz i rzuciłem nim w mojego kumpla.

- Ała - syknął z bólu - Za co to ?

- To za 'sierota' - zaśmiałem się, wyłaniając spod auta.

- Tak, tak. Dobra co zrobić ?

- Podrasuj go trochę - poklepałem Chaz'a po ramieniu.

  Wstałem, wytarłem brudne ręce w szmatkę, która leżała na stole i wszedłem do domu, do biura Dom'a.

- Co jest ? - spytałem, rozsiadając na fotelu.

- To zdjęcie zrobiono tydzień temu, Hobbs mi to dał - rzucił mi kopertę przed nos.

- Przecież to... - zaniemówiłem na zdjęciu była Letty.

  Dom często mi o niej mówił, z tego co pamiętam bardzo ją kochał.Powiedział mi również jak ona zginęła, jak za nią tęskni, jak bardzo trudno mu było pogodzić się z jej odejściem.

- Tak, to... Letty - oznajmił ze smutkiem słyszalnym w głosie.

- Stary, co jest ? - spytał Brian wchodząc do biura.

  Paul to ksywka, której Brian używa na wyścigach. Żaden z nas nic nie odpowiedział, w pomieszczeniu zapanowała cisza. Można było usłyszeć tylko nasze wolne oddechy. Podniosłem dużą kopertę ze zdjęciem i podałem niebieskookiemu, ten wziął to ode mnie otworzył spojrzał na zdjęcie i od razu przeniósł wzrok na Dom'a.

- Nie wierz im. Oni tylko mącą ci w głowie, robią to specjalnie. Wiem to bo... - westchnął ze słyszanym smutkiem w głosie - sam to robiłem - dokończył i spuścił głowę.

- Wolę się dowiedzieć, czy to może być prawda - oznajmił stanowczym tonem głosu.

- Czyli jedziemy do Londynu ? - klasnąłem w ręce.

- Tak... Jedziemy do Londynu... - odpowiedział Brian.

  Natychmiast poszedłem do Miley i wszystko jej wyjaśniłem. Po trzech godzinach byliśmy spakowani i byliśmy już wszyscy w samolocie. Nic się nie działo, moja żona była spokojna i spała, natomiast Desty patrzyła w okno, cały czas stukając, gdy widziała coś co bardzo ją interesowało.

- Co Desty, podoba ci się ? - spytałem całując małą w nosek.

  Pokiwałam główką i śmiesznie zmarszczyła nosek.

- Patrz co wujek Dom ci przyniósł Desty - usłyszałem niski głos za sobą i od razu odwróciłem się wraz z córeczką.

   Dom przyniósł jej różowe autko, wiedziałem, że w przyszłości będzie się ścigać tak jak ja i inni z naszej drużyny. Desty uśmiechnęła się, co natychmiast spowodowało, że na jej twarzy pojawiły się słodkie dołeczki, a w jej oczach pojawiły się tańczące iskierki szczęścia. Była taka słodka, jak nutella, haha.

We Could Be FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz