Miley's PoV
Czułam się strasznie.Czy takie rzeczy muszą się przytrafiać w właśnie mnie?
-Będzie dobrze, kochanie-szepnęłam do niego i przyłożyłam moją dłoń do jego policzka.
-Damy sobie radę, słyszysz? Powiedz, że mnie słyszysz-błagałam ze łzami w oczach. -Oczywiście, że tego nie zrobisz-pokręciłam ,ze smutkiem, głową przecząco. -Bardzo dobrze o tym wiesz, że znaczysz dla mnie bardzo, ale to bardzo dużo. Chociaż myślę, że nie wiesz. Skomplikowane... Musisz doceniać osoby, które kochasz, bo nie wiesz kiedy a w jednym ułamku sekundy może się okazać, że ją tracisz...
-To jest straszne, że Bóg próbuje cię odebrać ode mnie-łza mi spłynęła po policzku. -Wiem, że robiliśmy złe rzeczy, chociaż robiliśmy to dla własnego dobra, ale to nie znaczy, że ktoś ma ciebie mi odebrać-złapałam jego dłoń i mocno ją zamknęłam swoimi. - To jest niesprawiedliwe. Przecież, nasze dzieci potrzebują ojca... To Ja ciebie szczególnie potrzebuję. Nawet nie wiesz, jak bardzo cię potrzebuję-zapłakałam wymawiając ostatnie zdanie. -Nie zdajesz sobie sprawy, jak mocno...
W tym momencie rozkleiłam się całkowicie. Łzy spływały strumieniami po moim policzku. Nagle poczułam kłucie w brzuchu. Syknęłam z bólu. To uczucie jeszcze raz mnie dobiło. Skuliłam się z bólu. W tym momencie szła akurat pielęgniarka. Weszła truchtem do sali, w której siedziałam.
-Wszystko dobrze?-spytała z troską w głosie.
-Tak ja tylko...-nie dokończyłam bo znowu poczułam ten ból.
-Pani jest w ciąży, tak?-spytała.
-Mhm-mruknęłam z bólu.
-Lekarz Benson do 129-powiedziała szybko, do komunikatora.
Po chwili weszła do sali kobieta.
-Co się dzieję?-zapytała.
-Ta pani jest w ciąży i chyba dostała skurczów-odpowiedziała pierwsza.
-W którym miesiącu jest pani?
-W 3-szepnęłam.
-Wózek proszę, szybko!-krzyknęła.
Jakaś kobieta wjechała wózkiem do sali i pomogła mi na nim usiąść.
-Ja, ja muszę być przy mężu-szepnęłam.
-Przykro mi, ale to jest konieczne.
-Kocham Cię-szepnęłam do Justina i wyjechałam z sali.
Wjechałam do jakiegoś gabinetu i zamknęłam oczy; próbowałam się zrelaksować. Wokół było zamieszanie, ludzie chodzili w różne kierunki. Nagle zaczęło mi szumieć w głowie.
-Halo! Proszę pani! Słyszy mnie pani?-pytałam się jakaś kobieta, ale dźwięk zanikał.
Nagle znalazłam się w jakimś miejscu. Była noc, a ja szłam boso w sukience, po zielonej trawie. Gdzie ja jestem? Zauważyłam jakąś osobę przed sobą, a raczej dwie. Momentalnie znalazłam się przed nimi.
-Mamo, tato?-spytałam cicho nie dowierzając.
Przytuliłam się mocno do nich i lekko uśmiechnęłam.
-Witaj córeczko-powiedzieli.
-Gdzie ja jestem?-spytałam.
-Gdzieś, gdzie byłoby ci dobrze.
Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi.
-Destiny Hope Cyrus-mruknął mój tata.
CZYTASZ
We Could Be Fire
Fanfiction❝Nie zrozum mnie źle. Wiesz, że to jest w porządku, nie bądź taka oziębła, moglibyśmy być jak ogień. Jutro ruszamy, zacznijmy dziś wieczorem. Wiesz o co w tym wszystkim chodzi.❞ 「Opowiadanie znajduje się również na blogspocie pod linkiem: we-could-b...