Rozdział 4.

2.9K 180 6
                                    

Kiedy podniosłam głowę, wiedziałam już, kto właśnie trzymał mnie w ramionach. Odsunęłam się szybko i spojrzałam na niego.
- Bardzo pana przepraszam, nie zauważyłam... - zaczęłam, ale przerwał mi w połowie zdania i uśmiechnął się lekko.
- Nic nie szkodzi, zdarza się każdemu - odparł, a uśmiech nie schodził z jego twarzy - Może postawię ci drinka? - zapytał, przyglądając mi się uważnie.
- Ja właśnie... - znów nie dane było mi dokończyć, bo Gwen podbiegła do nas i złapała mnie pod rękę, po czym zaciągnęła w stronę wolnego stolika.
- Oczywiście, że nie masz nic ciekawszego do roboty - rzuciła na tyle głośno, by pan Malik usłyszał jej słowa - Pogadaj z nim! Nie odmawia się takiemu ciasteczkowi! - powiedziała już nieco ciszej, ale mężczyzna i tak to usłyszał, bo zaśmiał się cicho. Myślałam, że spalę się ze wstydu.
Jak przystało na prawdziwego gentelmena, pan Malik odsunął mi krzesło, a gdy usiadłam, sam zajął swoje miejsce. Zamówił nam te same drinki i długą chwilę mi się przyglądał.
- Nie jesteś tylko asystentką Heather, prawda? - bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Skąd ten wniosek? - Gwen przyniosła nam zamówienie, gdy tylko wypowiedziałam te słowa. Od razu wzięłam łyk drinka. To był ten, który lubiłam najbardziej i przypominał mi stare czasy, gdy spotykałam się z Gwen właśnie u Barney'a, gdy przyjeżdżałam do Londynu na wakacje.
- Poznaję po oczach - odparł - I macie podobne rysy twarzy - uznał i wziął łyka swojego drinka - Jesteś jej córką? - zapytał. Niegrzecznie byłoby tak po prostu nie odpowiedzieć, zwłaszcza, że sam poznał, iż byłyśmy spokrewnione.
- Siostrzenicą - odpowiedziałam w końcu.
- Byłem blisko - uśmiechnął się - Bywam tu dosyć często i nigdy wcześniej nie widziałem tu ani ciebie, ani twojej koleżanki... Jesteś tu pierwszy raz?
- Nie. Ostatnie parę lat rzadko bywałam w Londynie. Urodziłam się tu, ale większość życia spędziłam w Stanach, gdzie mieszka moja mama - odparłam.
- Rozumiem więc, że i tym razem przyjechałaś tylko na chwilę? - spytał, przyglądając mi się uważnie. Potrząsnęłam przecząco głową.
- Przyjechałam tu głównie, by pomóc Heather w pracy. No i sama chciałabym się czegoś od niej nauczyć - odparłam z uśmiechem.

Rozmowa mijała nam bardzo dobrze i aż sama się sobie dziwiłam, że zachowywałam się wcześniej w jego obecności jak dziecko, które boi się obcych ludzi i chowa pod spódnicą mamy.
Jak się okazało, pan Malik był bardzo miły i potrafił słuchać. Nie wytykał mi żadnych błędów, delikatnie tylko wtrącał swoje uwagi i nie nalegał, kiedy czegoś nie chciałam mu powiedzieć. Właściwie w ogóle się nie znaliśmy, a miałam wrażenie, jakbym rozmawiała ze starym znajomym. No dobrze, może przesadzam, ale rozmawiało mi się z nim naprawdę dobrze.
Z jego opowiadań wywnioskowałam, że całe życie spędził właściwie na spełnianiu życzeń rodziców. Sam mówił, że miał trudne dzieciństwo, musiał być na każde zawołanie i od małego był prostu wizytówką rodziny Malik. Szczerze mówiąc to nie zdziwiłabym się, gdyby to, co powiedziała poprzedniego dnia Gwen było prawdą, że Zayn ma poślubić kobietę nie z miłości, a z nalegań rodziny. Było mi go trochę szkoda.
Podczas rozmowy miałam mnóstwo czasu, by uważnie mu się przyjrzeć. Może starał się tego nie pokazywać, ale wyglądał na naprawdę zmęczonego, a wręcz wykończonego tym wszystkim.
Minęła godzina, a my wciąż rozmawialiśmy. Kątem oka widziałam Gwen, która obserwowała nas zza lady, co chwilę mówiąc coś do Caspra. W końcu Zayn, bo kazał sobie mówić po imieniu, musiał wracać do pracy. Casper  podszedł do nas, by mężczyzna mógł zapłacić i w końcu oboje wstaliśmy.
- Mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy - powiedział poważnie, ale z uśmiechem na ustach - Proszę - wyciągnął w moją stronę mały kartonik ze swoim imieniem - To mój numer, jakbyś chciała sie kiedyś spotkać lub miałabyś jakiś problem bądź pytanie, zadzwoń - dodał, mrugając do mnie i w końcu odszedł.

Zostałam sama dosłownie na sekundę, bo chwilę po tym, jak brunet opuścił bar, podbiegła do mnie Gwen.
- Stara, ale numer! - zawołała - Jaki on jest, o czym gadaliście?! - wypytywała. Westchnęłam tylko.
- Dobrze wiesz, o czym - odparłam - Jestem zmęczona, pójdę już - dodałam i pocałowałam ją w policzek na pożegnanie - Spotkamy się później.

Będąc już w domu nieco zgłodniałam więc przeszłam się do kuchni, by zjeść jabłko. W drugiej dłoni trzymałam wizytówkę, którą podarował mi Zayn.
Czy on naprawdę myślał, że zadzwonię do niego ot tak, żeby porozmawiać? Owszem, mogłabym się z nim skontaktować, ale tylko w sprawie ślubu. Nie odważyłabym się chyba dzwonić do niego, jak do kolegi. Chociaż... Nie pogardziłabym takim przyjacielem.
Uśmiechnęłam się pod nosem na samą myśl o nim. Mimo, że wychowano go w taki a nie inny sposób był całkiem fajnym facetem. Aż czułam się głupio, że porównywałam go do innych bogatych mężczyzn, którzy nie mają serca. Wydawało mi się, że Zayn potrzebuje tylko odrobinę prawdziwej miłości. Większą część swojego życia spędził z prywatnymi nauczycielami, opiekunkami, a z rodzicami widywał się na bankietach, na których robił głównie za wizytówkę rodziny.

Zjadłam jabłko, napiłam się wody i poszłam do swojego pokoju chowając kartonik od pana Malika z powrotem do torebki. Rozmowa z mężczyzną przypomniała mi, jak przyjemnie jest poznawać nowych ludzi i dobrze się bawić więc postanowiłam zacząć przygotowania do wieczornego spotkania z Gwen. Miałam zamiar naprawdę dobrze się bawić.

Parę godzin później usłyszałam dzwonek do drzwi. Była to Gwen i jej kuzynka, której w ogóle nie pamiętałam. Ona mnie z resztą również, bo jak tylko mnie zobaczyła przedstawiła się od razu jako Zoe. Bez zbędnych ceregieli zamknęłam dom i w końcu ruszyłyśmy w stronę pierwszego lepszego klubu.

Nie minęło trzydzieści minut jak byłyśmy na miejscu. Na początku kulturalnie usiadłyśmy z Gwen przy jednym z wolnych stolików, a Zoe poszła po nasze drinki. Jak się okazało, wszystkie trzy lubiłyśmy to samo więc nie było najmniejszego problemu z zapamiętaniem.
Muzyka grała dosyć głośno. Był to raczej elegancki klub i ludzie zachowywali się naprawdę porządnie. Jedni tańczyli, a inni tylko siedzieli przy stolikach i spokojnie pili swoje napoje. Mimo wszystko wiedziałam, że dobrze będę się bawić. Takie miałam przeczucie.

Po niecałej godzinie sączenia drinków, Gwen i Zoe uznały, że pora rozkręcić imprezę i poszły na parkiet, a ja zostałam sama przy stoliku. Wolalam skończyć to, co miałam w kieliszku, bo nigdy nie wiadomo co się stanie podczas mojej nieobecności przy stoliku.
Drinka skończyłam szybciej, niż sama się spodziewałam. Patrząc na tańczące dziewczyny aż samemu chciało sie tańczyć! Odstawiłam więc szklankę i odeszłam od stolika kierując się tanecznym krokiem w stronę dziewczyn.
Bawiłyśmy się naprawdę świetnie! I nie zważałyśmy na to, że ludzie dziwnie się na nas patrzyli. Najważniejsze było to, że nie było sztywno.
W pewnej chwili Zoe odeszła gdzieś z jakimś chłopakiem więc zostałam sama z Gwen. Po paru minutach dołączyło do nas dwóch chłopaków więc zabawa jeszcze bardziej zapowiadała się na udaną.

Zmęczeni tańcem postanowiliśmy się napić więc zabrałyśmy chłopaków i usiedliśmy do stolika, przy którym siedziała już Zoe ze swoim nowo poznanym partnerem. Mężczyzna, z którym tańczyła miał na imię Connor i jak się później okazało ci dwaj, którzy dołączyli do mnie i Gwen byli jego znajomymi. Tim i George. Byli nawet przystojni i jakże mili. Connor postawił nam wszystkim drinki i zaczęliśmy dużo rozmawiać, poznawać się. Wymieniłam się z Timem numerami telefonów i już wtedy wiedziałam, że na tym jednym spotkaniu się nie skończy.

Nadeszła druga w nocy i klub miał zostać za chwilę zamknięty więc nie pozostało nam nic innego jak tylko pożegnać się z chłopakami i wrócić do domu. Dziewczyny odprowadziły mnie do drzwi i poszły w swoją stronę, a ja cicho weszłam do środka. Heather z pewnością już spała więc nie chcąc jej budzić od razu skierowałam się do swojego pokoju.
Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Zanim zasnęłam przypominałam sobie wszystkie fajne rzeczy z tego dnia. Bawiłam się genialnie! Tak świetnie jak wtedy nie bawiłam się chyba nigdy.
Zamknęłam oczy i już prawie zasypiałam, kiedy poczułam wibrację telefonu. Była to wiadomość tekstowa od Tim'a.
"Śpij dobrze, mała. T."

Nie odpisałam. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem i w końcu zasnęłam.

Ślub Milionera / Z.M /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz