Rozdział 7.

2.5K 188 11
                                    

Następnego dnia po południu miałam pojechać do pana Malika, by dać mu wzory zaproszeń na ślub i złożyć parę innych propozycji odnośnie samej ceremonii. Naprawdę nie chciałam tam jechać po wczorajszej rozmowie z nim i nawet próbowałam udawać, że źle się czuję byleby tylko Gwen tam pojechała, ale okazało się, że miała jakieś ważne spotkanie rodzinne. Ciekawe co by zrobiły, gdyby mnie nie było... Heather nie mogła się tym zająć, ponieważ umówiła się z panną młodą by pomóc jej w wyborze zastawy na wesele.
No cholera jasna, przecież równie dobrze mogła te wszystkie wzorki pokazać jej, po ma widzieć to Malik, skoro i tak większość zależy od Elizabeth? Naprawdę nie byłam w stanie tego pojąć choćbym nie wiem jak się starała.

Będąc już w windzie czułam jak serce bije mi znaczenie szybciej niż zwykle. I czym było to spowodowane? Tym, że miałam znowu go zobaczyć czy tym, że będę musiała go zobaczyć po tej rozmowie?
Zależało mi na tym, by załatwić sprawę szybko i bezboleśnie dlatego czym prędzej podeszłam do sekretarki mężczyzny. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, brunet otworzył drzwi do swojego biura i stanął z boku, gestem ręki zapraszając mnie do środka. Okej, to było co najmniej dziwne, bo skąd wiedział, że już byłam na miejscu?
Bez słowa zamknął za mną drzwi i od razu podszedł do biurka, poczekał aż usiądę i w końcu sam zajął swoje miejsce.
Bez zbędnych ceregieli przeszłam do rzeczy, od razu pokazując mu teczkę ze wzorami. Ciężko było mi się skupić, kiedy czułam na sobje jego wzrok, ale starałam się nie zwracać na to uwagi.
- Heather przekazuje jeszcze zdjęcia rzeczy, którymi mogliby państwo być zainteresowani - pokazałam mu cały folder z owymi fotografiami. Facet nie spuszczał ze mnie wzroku i czułam się naprawdę dziwnie. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść.
- Czy ma pan jakieś uwagi bądź pytania albo inne propozycje? - zapytałam na koniec zamykając teczkę.
- Tak - odparł poważnie - Chcę, by na następne spotkanie przyszła twoja przyjaciółka - dodał.
- Nie ma najmniejszego problemu - rzuciłam i wstałam z krzesła - Do widzenia.
Już kierowałam się do wyjścia, kiedy l drzwi otworzyły się tak nagle, że nie zdążyłam zareagować przez co zostałam uderzona prosto w nos.
Bolało jak cholera, aż krzyknęłam. W mgnieniu oka pan Malik podbiegł do mnie i zaczął wypytywać czy coś mi się stało.
Krwawię, nie widzisz?!
Miałam ochotę krzyknąć, ale nie zdążyłam, bo mężczyzna sam zauważył krew cieknącą mi z nosa. Nakazał sekretarce, która spowodowała ten mały wypadek, podać mu szybko chusteczki, a gdy przyłożył mi je do twarzy, krzyknął do niej, żeby przyniosła lód po czym posadził mnie na małej choć wygodnej kanapie w kącie biura. Usiadł obok i uważnie mi się przyglądał instruując mnie jak powinnam się zachować. Byłam zła i bolało mnie naprawdę mocno więc nawet nie miałam siły mu się postawić. Przyszedł czas na zmianę chusteczek. Jako że naprawdę ciężko znosiłam widok krwi, nieco mnie zemdliło i czułam, jakbym miała stracić przytomność. Jedyne, co słyszałam zanim zamknęłam oczy to głośne wołanie pana Malika.

Ocknęłam się jakiś czas później leżąc na tej samej kanapie, w tym samym biurze. Byłam w pełni świadoma tego, co się stało, chociaż minęła chwila zanim całkowicie to do mnie dotarło. Czułam niewiarygodny ból na twarzy, a gdy przyłożyłam do niej dłoń poczułam coś na wzór plastra na czole.
No pięknie.

Gdy próbowałam wstać szybko obok mnie pojawił się Zayn. Zaraz za nim podszedł jakiś inny mężczyzna, który wyglądał identycznie jak...
- Tim?
Głos miałam słaby i brzmiałam naprawdę paskudnie. Ale to nie było dla mnie ważne.
- Cześć mała - uśmiechnął się i kucnął przede mną z jakąś małą latarką. Zaczął mnie badać!
A więc był lekarzem.
Fajnie.
O tym akurat nie wiedziałam...
- Jak się czujesz? - zapytał w międzyczasie Zayn.
- Jakbym straciła głowę - odparłam - Silna ta twoja sekretarka - zwróciłam uwagę, na co Tim zaśmiał się cicho.
- Jest tu nowa - odpowiedział.
- Wiesz jaki mamy dziś dzień? - wtrącił Tim kończąc badanie.
- Dwudziesty ósmy listopada.
Na moją odpowiedź tylko skinął głową.
- Czy coś jej grozi? - zapytał Zayn nawet nie patrząc na mężczyznę, który wstał i schował latarkę do kieszeni swojej roboczej kurtki.
- Nie ma wstrząśnienia mózgu ani złamania nosa i oprócz małej blizny, która powinna szybko sie zagoić, raczej nic poważnego się nie stało - odparł Tim - Cóż, muszę się zbierać... - W razie, gdyby coś się działo, od razu do mnie dzwoń - dodał zwracając się do mnie.
Skinęłam tylko głową na zgodę i znów zostałam sama z Malikiem.
- Odwiozę cię do domu - rzucił szybko.
- Poradzę sobie - odpowiedziałam, nim zdążył zebrać kluczyki od samochodu z biurka.
Nie byłam tego jednak taka pewna bo gdy tylko wstałam od razu zakręciło mi się w głowie i straciłam równowagę z powrotem opadając na kanapę.
- Nie znoszę sprzeciwu - syknął.

Dziesięć minut później siedziałam w samochodzie Malika. Żadne z nas nic nie mówiło, co bardzo mnie cieszyło. Nie długo jednak mogłam nacieszyć się tą ciszą.
- Przepraszam za wczoraj - zaczął cicho - Może faktycznie nie powinienem był wyrzucać ci moich problemów.
Nie może, tylko na pewno.
- Nie przemyślałem tego, przepraszam - zerknął na mnie.
- To i tak nie ma znaczenia, bo raczej nieprędko się znów zobaczymy - odparłam, a on odwrócił wzrok z drogi, by spojrzeć na mnie dziwnie - Chciałeś, by to Gwen przyjeżdżała do ciebie ze ślubnymi sprawami - również na niego spojrzałam. Nic nie odpowiedział tylko westchnął ciężko.

Mimo moich sprzeciwów Zayn bardzo chciał odprowadzić mnie pod same drzwi, a ponieważ nie miałam siły nawet mu odmówić po prostu się zgodziłam.
Przekręciłam klucz w drzwiach, a on dalej stał obok jakby zastanawiał się co ma dalej zrobić. Postanowiłam pomóc mu podjąć decyzję.
- Możesz już jechać, poradzę sobie.
Uśmiechnął się.
- A gdzie "pan"? - zapytał. Dla mnie nie było to zabawne.
- Do widzenia - rzuciłam i weszłam do domu.
Od razu skierowałam się do swojej łazienki. Gdy spojrzałam w lustro nawet się nie poznałam. Twarz miałam opuchniętą a plaster nawet nie zakrywał całej rany na czole przez co mogłam zauważyć, że do najmniejszej ona nie należała. Westchnęłam tylko. Przesyłam twarz ciepłą wodą i poszłam do pokoju, gdzie od razu położyłam się do łóżka.

Parę godzin później obudziło mnie czyjeś dobijanie się do drzwi. Z początku myślałam, że Heather wróciła już do domu i to ona zajmie się gościem. Tak sie jednak nie stało więc musiałam zwlec się z łóżka i sama sprawdzić kto to był.
- Tim - uśmiechnęłam się lekko widząc znajomego mężczyznę po drugiej stronie drzwi.
- Cześć, mała - odwzajemnił mój gest i wszedł do środka za moim zaproszeniem.
- Dzwoniłem, ale nie odbierałaś więc postanowiłem się do ciebie przejść. Wszystko w porządku? - zapytał, przyglądając mi się uważnie - Jak głowa?
- W porządku - odparłam - Dzwoniłeś? Nic nie słyszałam, a rzadko kiedy wyciszam telefon. Później to sprawdzenie. Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki. Wpadłem tylko na chwilę sprawdzić jak się czujesz. Wezwali mnie z powrotem do pracy, a że miałem po drodze... - uśmiechnął się.
- No cóż... Cieszę się, że wpadłeś - odparłam - Nie wspomniałeś nic o tym, że jesteś lekarzem - zauważyłam.
- Nie pytałaś - wzruszył lekko ramionami - Poza tym to nienjeat praca, którą sobie wymarzyłem i o której chciałbym mówić - dodał, a ja kiwnęłam tylko głową na znak, że rozumiem - No nic... Będę leciał. Zgadamy się jutro.
- Pewnie - uśmiechnęłam się. Na pożegnanie znów pocałował mnie w pploczek i życzył szybkiego powrotu do pełni zdrowia.
Gdy tylko wyszedł i już miałam zamknąć drzwi, ktoś przytrzymał je nogą. Myślałam, że to Tim zapomniał mi coś powiedzieć, ale jak się okazało był to pan Malik. Ubrany był tak samo jak wcześniej, gdy widziałam go po raz ostatni więc podejrzewałam, że dopiero skończył pracę.
- Pan tutaj? - spytałam. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie był trzeźwy. Przyjechał zapewne taksówką, która odjechała sprzed domu parę sekund wcześniej.

Nie bardzo wiedząc co robić po prostu opuściłam go do domu i posadziłam na kanapie w salonie.
- Co pan tu robi?
On tylko roześmiał się. Cholera, miałam nadzieję, że chociaż trochę będzie kontaktował, a było gorzej niż myślałam. Pierwsze co mi przyszło do głowy to zadzwonić do Heather i poinformować ją o zaistniałej sytuacji, ale pomyślałam, że może nie być zadowolona z jego wizyty. Na Tim'a również nie mogłam liczyć więc została mi tylko Gwen. Przeszukalam swoje spodnie w celu znalezienia telefonu ale nigdzie go nie było. Pobiegłam więc szybko do pokoju, ale tam również go nie znalazłam. Nie mając zbyt wiele czasu złapałam telefon domowy. Nie miałam pojęcia kiedy Heather zamierzała wrócić do domu. Całe szczęście znałam numer Gwen na pamięć.

Czekając na przyjaciółkę obserwowałam poczynania pana Malika. Siedział na kanapie i tylko mi się przyglądał. Usiadłam obok niego i jeszcze raz zapytałam go po co przyszedł.
- Jesteś piękna, wiesz? - spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się.

Tak zabójczego uśmiechu w życiu nie widziałam...

Ślub Milionera / Z.M /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz