Zima definitywnie wkroczyła do Japonii. Spadający śnieg utworzył na ziemi kilkucentymetrową warstwę, ciągle ją powiększając. Nic nie wskazywało na to, żeby w nocy przestało padać.
Yuri był oczarowany tym widokiem, choć w swoim dwudziestoczteroletnim życiu tyle razy widział już, jak wirujące płatki śniegu tworzyły w powietrzu skomplikowany taniec. Teraz było inaczej. Lepiej. Wspanialej.
Siedział spokojnie na parapecie swojego pokoju z kubkiem gorącej herbaty. Dla lepszego widoku zgasił światło. Tylko on mógł widzieć ten cudowny spektakl. Efekt potęgowała latarnia uliczna, która została zapalona niedawno. To już nie było zwykłe zjawisko atmosferyczne. Podświetlony pomarańczowym blaskiem, zimowy deszcz spadał miarowo, pogrążając Hasetsu w bieli.
Yuri w końcu miał chwilę dla siebie. Mógł pomyśleć nad wszystkim, co się wydarzyło. Mógł pomyśleć nad tym, co dopiero się wydarzy.
Nie zrezygnował. Nie poddał się, choć każda część jego ciała krzyczała, by rzucił to wszystko. Tamten dzień był dla niego najgorszy w życiu. Jednocześnie był tym najlepszym. Przegrana w Grand Prix była ciosem w serce. Spodziewał się tego, ale po cichu liczył, że jednak zdobędzie złoto. Jak bardzo się mylił. Rozpadł się na milion kawałków tylko po to, żeby Viktor poskładał go z powrotem. Został dla niego. Dla Viktora. Ten z kolei wynagrodził mu przegraną czymś cudownym. Czymś na co podświadomie czekał. Czymś bezcennym. Miłością. Odwzajemnioną. To już nie był zwykły szacunek dla trenera czy podziw dla jego osiągnięć. Nie. To była miłość w czystej postaci. Połączenie eros i agape. Tej zmysłowej i tej niewinnej. Tej, która domaga się kochania i tej, która dzieli się miłością. Tym jednym pocałunkiem w hotelu udowodnił mu tak wiele rzeczy. Tym jednym pocałunkiem tak bardzo różniącym się od tego na lodowisku.
Zostali razem. Yuri obiecał, że się nie podda. Viktor obiecał, że będzie trwał u jego boku. Nigdy go nie opuści.
Ten związek był słodką tajemnicą. Świat nie mógł się o nim dowiedzieć. Kochankowie ukrywali się przed nieprzychylnymi spojrzeniami. Tak było lepiej. Dla wszystkich. Choć nadal się bał. Bał się tej relacji. Bał się tego, co przyniesie przyszłość.
Z zadumy wyrwało Yuriego pukanie do drzwi.
-Yuri, mogę wejść?
Viktor. Dlaczego pytał , skoro bardzo dobrze znał odpowiedź.
Zszedł z parapetu i wolnym krokiem podszedł do drzwi pokoju. Otworzył je.
-Dlaczego po prostu nie wszedłeś?
Viktor puścił to pytanie mimo uszu. Wszedł razem z Yurim do środka.
-Ojej.
Viktora zamurowało. Mógł dostrzec to, co Yuri podziwiał od godziny. Nigdy nie widział tak pięknego widoku. Nie licząc śpiącego w jego ramionach Japończyka.
Stali naprzeciw siebie.
-Chciałbyś popatrzeć ze mną?
Mówiąc to, Yuri patrzył się w podłogę. Nadal bardzo się wstydził. Viktor tylko się uśmiechnął i dotknął palcami podbródek Japończyka, zmuszając go do podniesienia głowy do góry.
-Z tobą zawsze.
Viktor dostrzegł na parapecie pozostawiony koc. Domyślił się, że to tam Yuri miał swoje legowisko. Dla nich obu nie było wystaczająco miejsca. Rosjanin szybko zabrał koc i rozłożył na łóżku, które stało pod ścianą naprzeciw okna. Sam rozsiadł się wygodnie opierając plecy o ścianę i wyciągnął dłoń w stronę Yuriego. Ten podszedł do łóżka i ująwszy dłoń Viktora, również umościł się wygodnie u jego boku. Nie był pewien czy może sobie na to pozwolić, ale delikatnie położył się na brzuchu Rosjanina. Ten w odpowiedzi objął jego ciało lewą ręką. Prawa dłoń nadal była spleciona ze swoją odpowiedniczką, mniejszą i bardziej delikatną.
Yuri słyszał bicie serca Viktora. Teraz równe i spokojne. Tak różne od tego, które zapamiętał z tamtego dnia. Mógłby słuchać tej melodii cały czas.
-Yuri, przytulasz się właśnie do najszczęśliwszego mężczyzny na świecie.
Japończyk nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego się na jego usta. Viktor nie mógł go zobaczyć, jednak coś poczuł.
-Mogę cię o coś zapytać?- szepnął cicho Yuri, wzmacniając uścisk.
-Oczywiście.
-Dlaczego nie wyjechałeś na święta do Rosji?
Zapadła cisza. Yuri już chciał się wycofać z tego pytania i przeprosić Viktora, ale w ostatnim momencie usłyszał jego głos.
-Od teraz to ty jesteś moją rodziną. – Viktor nachylił się i ucałował czubek jego głowy.
Yuri nie wiedział co powiedzieć. Czuł napływające łzy. Rosjanin nachylił się do jego ucha.
-Wiesz, że dzisiaj jest 31 grudnia, prawda?
Jakby mógł o tym zapomnieć. Ustalili wcześniej, że nie będą tego dnia w żaden sposób obchodzić.
-Mam dla ciebie pierwszy prezent.
Skończywszy mówić, Viktor lekko się poruszył, zmuszając Yuriego do podniesienia się. Popatrzył chwilę w jego brązowe oczy a po chwili przyciągnął do siebie, składając na jego ustach delikatny pocałunek, porównywalny do muśnięcia skrzydłami motyla.
Stracili poczucie czasu. Trwali w najdelikatniejszym pocałunku, wsłuchując się w przyspieszone bicia serc. Spektakl za oknem przestał być interesujący. Mieli tylko siebie.
______________________________________
Zastanawiam się czy w części drugiej nie dodać czegoś ostrzejszego.
CZYTASZ
Śnieg (Vikturi)
FanfictionSerce łyżwiaża jest najdelikatniejsze na świecie. Trzeba o nie dbać, inaczej rozpadnie się na kawałki Two-shot (2/2) +18 Lekkie nawiązanie do mojej pierwszej pracy "Ja Ciebie też" Enjoy :)