Tedyy Bear: 3

386 73 19
                                    


Czując rwący ból w karku, rozchyliłem powieki i rozejrzałem się po pokoju. Która była godzina? Co się działo? Czemu zasnąłem na stole w kuchni? Ospale wstałem, żeby zrobić sobie kakao i jakieś śniadanie. Przelotnie zerknąłem na zegarek. Moja zmiana zaczyna się za godzinę, więc powinienem zacząć się już szykować do wyjścia. Niechętnie podniosłem tyłek z krzesła. Cholernie nie miałem ochoty dziś pracować. Odliczałem tylko minuty do tego, aby móc zadać mu ostatnie pytanie. Dostrzegałem wiele zależności. To zaczęło robić się chore.

Spojrzałem niechętnie na zegarek. Miałem tylko 10 minut by znaleźć się w pracy. Biegłem co sił w nogach. Z oddali widziałem już małą kawiarenkę naprzeciwko molo.

Jeśli dobrze pójdzie, to Jimin na mnie nie nakrzyczy, pomyślałem.

Zapewne byłbym na czas, gdybym nie zatrzymał się przy drewnianym moście, tam gdzie zawsze stał on.

Ale nie było go tam.

Gdzie on, do cholery, był? To była godzina, w której powinien stać na molo i rozdawać ulotki. Miał tam być i czekać na mnie.

Szlag by go.

Musiałem się opamiętać. Praca. Nerwowo przekroczyłem próg kawiarni. Na szczęście udało mi się uniknąć karcącego wzroku Jimina, który był tego dnia nieobecny. Założyłem czarny fartuszek, po czym zacząłem zbierać zamówienia.

Może się spóźnił do pracy? Albo ma dzisiaj drugą zmianę? Na pewno musi być jakiś powód przez który, mój miś nie stoi na tym cholernym moście. A jeśli miał wypadek?

Na tę myśl upuściłem tackę z dwiema filiżankami na płytki. Wtedy zza lady wyszedł szef. Tak, szef. Nie jakiś tam Jimin, tylko mężczyzna, który dał mi pracę.

– Taehyung...

– Przepraszam. – Otworzyłem szerzej oczy. – Już sprzątam...

Mogłem się spodziewać, wszystkie pary oczu skierowane były w moją stronę. Nie był to pierwszy raz, więc nie przejąłem się tym. Gdy zamiotłem całą porcelanę, wyjrzałem za okno.

Nic. Nadal nie przyszedł

– Wszystko w porządku? - Szef uniósł brew, patrząc na mnie pytająco.

– Tak.

W gruncie rzeczy skłamałem.

Nie będzie okay, dopóki nie zobaczę misia.

Mijała minuta za minutą, godzina za godziną, a on ciągle się nie pojawiał.
Może naprawdę coś mu się stało? Przez te trzynaście dni wytworzyła się między nami jakaś więź, a przynajmniej tak mi się zdawało. Nie byłem nawet pewny jak to opisać. Mimo, iż nie znałem jego imienia i nigdy nie widziałem go bez przebrania, miałem ochotę spędzać z nim czas.

Zmiana zdawała się ciągnąć w nieskończoność. W końcu minęła godzina, a na zewnątrz zaczynało robić się ciemno. Tracąc resztki nadziei, skierowałem się na molo. Gdzie on był? Stałem, opierając się o barierkę i tępo patrzyłem na morze. Fale rozbijały się o brzeg, wydając z siebie przyjemne dla ucha dźwięki.

Powinienem obserwować te fale z Misiem, pomyślałem, odpychając się ręką od drewnianego ogrodzenia. Zacząłem iść wzdłuż molo, aż dotarłem na jego najbardziej oddalony od brzegu koniec. Znajdowała się tam pojedyncza ławka. Niewiele myśląc, usiadłem na niej zrezygnowany, chowając twarz w dłoniach. Wykiwał mnie... No cóż. Westchnąłem, prostując plecy, po czym przeciągnąłem się, opierając brodę na dłoni. Podniosłem lekko pośladki, kiedy poczułem dłoń na przedramieniu. Odwróciłem się do tyłu i ujrzałem ciemnowłosego chłopaka.

– Czekasz na kogoś? - spytał.

Jego głos...

Skądś go znałem.

Zmarszczyłem brwi starając sobie przypomnieć i w końcu...nie. To nie mógł być on. W tej chwili usłyszałem cichy, delikatny śmiech, który rozpalił we mnie same pozytywne odczucia. W końcu miałem okazję się mu przyjrzeć. Opadłem z powrotem na ławkę i nawet go dotknąłem. Był tu ze mną, a jego ciemne oczy uśmiechały się do mnie.

– Mogę się przysiąść?- zapytał Miś, chociaż nie byłem pewny, czy mogę go tak jeszcze nazywać.

Nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słówka, więc tylko lekko pokiwałem głową, na co on okrążył ławkę i opadł obok mnie. Chłopak wpatrywał się w morze, jakby to było najpiękniejsze, co w życiu widział. Ja wpatrywałem się w jego twarz, bo rzeczywiście taka była.

– To chyba pora, by zadać ostatnie pytanie - powiedział, uśmiechając się pod nosem. Znałem już jego uśmiech... W połączeniu z oczyma tworzył arcydzieło.

– Chyba tak. Chcesz pierwszy? – spytałem.

– Mogę – mruknął i zaczął się zastanawiać. – Myślałeś, że nie przyjdę, prawda?

– Yhm... tak. Myślałem, że coś ci się stało albo po prostu ci się znudziłem.

– Byłem tu długo. - Wzruszył ramionami. - Patrzyłem, jak pracujesz.

– Tak?

– Tak. - Kiwnął głowa. Poczułem ciepło rozchodzące się w moim sercu.

– To dlaczego do mnie nie podszedłeś?

– Mała zamiana ról. – Wzruszył ramionami. – Ty miałeś szansę obserwować mnie przez ostatnie dwa tygodnie. Ja też chciałem chociaż te kilka godzin na ciebie popatrzeć. Straszna z ciebie niezdara. – Poczochrał mnie po włosach. – Bardzo.

Normalnie mnie zatkało. Jego aksamitny dotyk sprawił, że obrosłem w piórka. Na moje usta wdarł się mimowolny uśmiech, który chłopak odwzajemnił.

– Teraz twoja kolej - szepnął, zagryzając usta. – Pewnie chcesz w końcu zapytać mnie o imię, prawda?

W mojej głowie automatycznie zrobiło się pusto. Niecałą minutę temu przez umysł przewijały mi się dziesiątki pytań, które teraz ograniczyły się do jednego.

– Nie.

– Nie? Byłem święcie przekonany, że będziesz...

– Mogę cię pocałować?

– Co?

– Czy mogę...

Chłopak nie czekał, aż dokończę, tylko skinął głowa. Miałem jego zgodę. Położyłem więc dłoń na jego policzku, po czym zbliżyłem nasze wargi do siebie. Był to delikatny, lecz przepełniony uczuciem pocałunek. Stado przysłowiowych motyli, szalało w moim brzuchu, nawet gdy osunęliśmy się od siebie.

– Jungkook.

– Co? – zapytałem, nie rozumiejąc o co mu chodzi.

– Tak mam na imię.

/////

Jeśli się podobało(bądź nie), zostaw po sobie komentarz :3

Zapraszam na inne moje dzieła :P 

Teddy Bear✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz