Księga III

44 11 0
                                    

Szukał wzrokiem wszystkich koni,

wiedząc, że tylko on je goni,

ponieważ reszta jego załogi

padła na ziemię z wielkiej trwogi.

Wielki Pan spojrzał na nich srogo,

tupiąc czarnym obcasem mnogo.

,,Pokraki jedne, gonić konie"

A wszyscy zebrani podnieśli dłonie,

nie chcąc brać w tym udziału,

oddalili się pomału.


Wielki Pan warknął złowrogo pod nosem,

a po chwili krzyknął potężnym głosem,

wzywając wszystkich swoich kompanów

wielkich i potężnych panów.

Nagle pojawili się wszyscy wzywani,

bardziej i mniej przez chłopów kochani,

jednak bardzo we wszystkim pomocni,

a w pracy niezmiernie owocni.


Gabriel, Castiel – bracia dwoje,

mający w posiadaniu starożytne zwoje

i Samantha, siostro – brat,

z pewnością nie żaden straszliwy kat.

Zebrali się szybko i sprawnie,

oczywiście bardzo powabnie.


,,Jak śmiał wypuścić konie?!

Gadreel ciul zaraz utonie!

Osobiście wrzucę go do wody

i zazna wielkiej szkody!"

Krzyknął Gabriel straszliwie,

a Wielki Pan spojrzał na Castiela pożądliwie,

mając ochotę wykonać stosunek,

z czego zapamiętają tylko pocałunek.


,,Gabriel, Samantha, ogierów szukajcie,

a mi i Casowi parę chwil dajcie.

Musimy załatwić ważne sprawy,

oczywiście nie dla zabawy."

Powiedziawszy to najszybciej jak potrafił,

porwał Castiela, by ten się zabawił.

A że szatyn był to tego skory,

poszli szybko bez żadnej zmory.


,,Więc tak, mój drogi, proponuję krzaki,

dzięki temu nie będzie wielkiej draki.

Albo może dwór mój murowany?

Tak żadnej z nas nie zostanie usłyszany."


Castiel spojrzał na niego z uśmiechem

i odparł z wcześniejszym oddechem.

„Chodźmy do stajni, tam jest blisko,

a o szerokie widowisko,

nie musimy się niepokoić,

lecz po sianie wzajemnie gonić."


Wielki Pan uśmiechnął się szeroko,

zastanawiając się głęboko

jaką najlepszą wykorzystać pozycję,

aby pokazać swoją genialną kondycję.


Castiel natomiast złapał go za rękę,

wiedząc, że przed sobą ma potęgę

mistrzem, bogiem seksu zwaną,

a przez niego bardzo ukochaną,

Jednak, czy zbliżenie te jest warte gry,

skoro przez konie Wielki Pan jest zły?

,,Nie jestem jednak przekonany."

Szepnął, całkiem załamany.


Wielki Pan zmarszczył złowrogo brwi.

,,Tobie chyba coś się śni!

Idziemy teraz i nie ma mowy,

a później sprawdzimy jak mocne mamy głowy!"

Mówiąc to wziął go w ramiona.

,,Dzisiaj zostawię na tobie znamiona.

Mocne, czerwone, długie pręgi,

lecz nie będą to żadne męki."


Castiel zachichotał cicho.

,,A niech cię weźmie licho,

ale zgadzam się, mój paniczu,

lecz to ma być bez zwykłego kiczu!

Niech boli, pali, piecze,

radość nam z tego nie uciecze!

Chcę zaznać świetnego uczucia,

by serce me doznało ukłucia.

Niech stracę rozum mój tęgi

dla twej prawie boskiej potęgi.

Pragnę, byś wziął mnie teraz i tu,

choćby i w otoczeniu było koni par stu."


Wielki Pan wyszczerzył się słodko.

,,Spokojnie, moja mała kotko.

Stanę dla ciebie wśród złotego siana

i będę cię pieścił do samego rana!"

Weszli wreszcie do stajni Pana Wielkiego,

szukając wzrokiem miejsca ukrytego,

gdzie będą mogli całować się, tulić i ,,spać",

a przy okazji na fujarce grać.


Bo musicie wiedzieć ważną rzecz.

Castiel to nie jest zwykły cieć!

Fujarkę ma on w pełni obeznaną,

lecz tę jedyną jeszcze nieokiełznaną.

Jest wielka, mocna, jakby kamienna,

a jednocześnie gibka, zwinna, płomienna.

Potrafi być słynnym potworem,

lecz nie napawać niepokojem.

No chyba, że ktoś jest mały,

wtedy to zupełnie inne sprawy.


,,A więc, mój drogi,

rozkładaj swe nogi"

Szepnął Wielki Pan ostrożnie,

czując, że jego kram już rośnie.

Ballada o gejach [Destiel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz