Rozdział 6.

15 3 0
                                    

- Chodź. - powiedziałem, uśmiechnąłem się do rudowłosej i ruszyłem w stronę jednej z rzymskich uliczek.

Dziewczyna zeskoczyła z murka i bez pytania poszła za mną. Uliczki były oświetlone wysokimi lampami, które tworzyły niepowtarzalny klimat. Była godzina 23:56. Powietrze robiło się coraz chłodniejsze, mimo iż był to wczesny wrzesień. Odwróciłem się. Moja towarzyszka wcisnęła ręce głęboko w kieszenie swojej kurtki.

- Przyspiesz trochę. Strasznie się ociągasz. - zaśmiałem się.

- Może dlatego, że zamarzam? - syknęła.

- Nie jest tak źle, przestań.

Dołączyła do mnie i przyspieszyliśmy. Po kilku minutach znaleźliśmy się pod starą, włoską kamienicą, wciśniętą pomiędzy dwie inne, dużo większe i bardziej zadbane. Spojrzałem na moją towarzyszkę. Przyglądała się temu miejscu z ciekawością.

- Przyprowadziłeś mnie tu, abyśmy postali pod jakąś starą kamienicą czy wejdziemy do środka? - zapytała sarkastycznie.

- Jesteś niecierpliwa. - westchnąłem. - Czyż nie jest piękna?

- Jasne, cudowna. A teraz... - wskazała palcem w kierunku drewnianej bramy. - Możemy? - uśmiechnęła się szeroko.

Wyprzedziłem ją i wcisnąłem dzwonek, znajdujący się przy bramie. Po chwili zza ciężkich drzwi wychylił się wysoki, bardzo szczupły Włoch. Zaczął zapraszać nas do środka gestem ręki. Przy tym ciągle coś mówił. Ani ja, ani rudowłosa nie rozumieliśmy. Dlatego wpakowaliśmy się do środka z szerokimi uśmiechami. Wnętrze wydawało się być lekko zadymione. A to dlatego, że już od progu można było zauważyć wielu ludzi z papierosami. Wszyscy zachowywali się bardzo głośno, byli nadzwyczaj weseli i podrygiwali w rytm muzyki. Pociągnąłem dziewczynę za sobą, chwytając ją za zimną rękę. Zmierzałem do holu na pierwszym piętrze. Kiedy znaleźliśmy odpowiednie miejsce skierowałem się ku jedynej wolnej kanapie w samym kącie pomieszczenia. Na ścianach rozwieszone był kolorowe lampki choinkowe, a w centralnej części pokoju na wysokim krześle siedziała młoda Włoszka. Grała jakąś spokojną melodię na gitarze i co chwila wznawiała śpiew. Jej głos był niesamowicie wyrazisty. Ludzie, którzy zajmowali pozostałe kanapy słuchali jej lub po prostu rozmawiali.

Usiadłem na kanapie i poklepałem miejsce obok siebie. Dziewczyna z nikłym uśmiechem także zajęła miejsce. Rozejrzała się.

- Tu jest cieplej. - wyszeptałem. - I wygodniej.

Ściągnąłem kurtkę i rozłożyłem się na kanapie. Rozejrzałem się po obecnych młodych ludziach, ale nikogo nie znałem.

- Skąd znasz to miejsce? - zapytała mnie dziewczyna, patrząc na mnie z ciekawością.

- Pamiętasz tego gościa, z którym siedziałem w barze?

Skinęła.

- Powiedział mi, że to miejsce dobrze działa na dziewczyny. - powiedziałem z powagą.

 Rudowłosa zaśmiała się głośno.

- Jasne.

Zdjęła kurtkę i oparła się wygodnie.

- Więc... Opowiesz mi o sobie? Czy przyprowadziłeś mi tutaj naprawdę tylko po to, aby rzeczywiście mnie poderwać. - zapytała, nie mogąc powstrzymać śmiechu.

Uśmiechnął się do niej i spojrzałem w jej zielone oczy, w których odbijały się migoczące światełka lampek. Spuściłem wzrok i odetchnąłem głęboko.

- Ogólnie to było dobrze. Żyłem sobie w mieszkaniu z moimi przyjaciółmi. Moi rodzice mieszkali razem z moją siostrą Lynn w domu na przedmieściach Londynu. Młodą kocham nad życie. Nie mogłem sobie wtedy wyobrazić jeśli coś by jej się stało. Wpadałem do domu bardzo często. Tylko po to, aby sprawdzić czy wszystko ok.

- Brzmi trochę jak idealne życie. - wyszeptała, wpatrując się w przestrzeń.

Dziewczyna z gitarą zaczęła śpiewać kolejną piosenkę. Kilku chłopaków siedzących przed nią zaklaskało delikatnie w dłonie.

- Do czasu. - zaśmiałem się smutno. - Przyjeżdżałem, ale przez jakiś czas wyczuwałem, że czegoś mi nie mówią. W końcu tata nie mógł wytrzymać i powiedział mi, że coś się dzieje z Lynn. Mama mówiła, że to nic takiego. Nie miał mi mówić, abym się nie martwił. Zacząłem obserwować młodą i wypytywać o różne rzeczy. Potem zacząłem się dowiadywać od moich kumpli, hmm, którzy lubili czasem za bardzo zabalować, - spojrzałem na nią znacząco - że często widują ją w pewnym klubie. Klubie o dosyć złej reputacji.

Odchrząknąłem. Dziewczyna wpatrywała się we mnie ze spokojem.

- Zapytałem Lynn o co chodzi. Zaczęła krzyczeć, że nie mam się w to mieszać. Że ona tylko spędza czas z przyjaciółmi. Powiedziałem, że ma na siebie uważać. Pewnego razu po prostu nie wracała do domu tak długo, że mam zadzwoniła do mnie z płaczem. Powiedziała, że dłużej nie da rady. - oblizałem wargi. - Pojechałem tam, zrobiłem jej małą awanturę i chciałem zabrać ją do domu. Wyrwała mi się i zaczęła uciekać. Ja chciałem tylko zabrać ją do domu. Drogę zastąpił mi dosyć starszy mężczyzna. Wołali na niego Zodiak.

Moja towarzyszka się spięła. Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. Jej dłonie zacisnęły się w pięści. Spojrzałem na nią podejrzliwie. Gestem nakazała mi kontynuować.

- Zapytał ile bym dla niej zrobił. W sensie dla Lynn. Odpowiedziałem, że wszystko, bo to moja siostra. Zmierzył mnie tylko i odszedł. - wzruszyłem ramionami. - Szukałem jej całą noc. Od tamtej pory ani ja, ani moi rodzice nie widzieliśmy jej.

Dziewczyna złapała mnie za rękę i mocno ją ścisnęła. Jej wzrok wyrażał współczucie i coś jeszcze, czego nie mogłem rozpoznać. Odwróciłem wzrok i pokręciłem głową.

- Dostałem potem tylko kilka wiadomości od tego gościa. Jedna z nich była kluczowa. - wyciągnąłem telefon i przeczytałem: - 'Powiedziałeś, że zrobisz dla niej wszystko - to dobrze się składa. Jeśli wykonasz moje polecenie, ja zwrócę ci dziewczynę.'

- Co kazał ci zrobić? - zapytała, prostując się.

- Spotkaliśmy się, przekazał mi zdjęcia, jakieś informacje i namiary na jego sługusa. Powiedział, że takich jak ja ma wielu. I tylko ten, który da mu to czego oczekuje, otrzyma swoją nagrodę. My wszyscy, nie wiem ilu nas jest, mamy za zadanie znaleźć dziewczynę, która podąża za nim i rujnuje wszystkie jego interesy. To podobno jakiś rodzaj zemsty.

- Jesteś tutaj po to by ją znaleźć?

- Tak. Otrzymałem wiadomość, że ostatnio gdzieś tutaj ją widziano.

- Pracujesz sam? - zapytała, przeszywając mnie wzrokiem.

- Tak.

- Mogę ci pomóc? - zapytała natychmiast.

Pomiędzy nami wytworzyło się jakieś dziwne napięcie. Chcąc je rozładować wyszeptałem:

- Tylko jeśli w końcu poznam twoje imię.

Zaśmiała się głośno.

ZEMSTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz