Kolejna Tajemnica

2.6K 253 227
                                    


Kiedy nadszedł kolejny weekend, a wraz z nim śnieżyca, otulając zamek i błonia białą pierzyną, uczniowie rozluźnili się, wiedząc, że śnieg zwiastuje rychłe święta, a co za tym idzie - przerwę świąteczną.

Draco wyszedł razem z innymi Ślizgonami z jego roku, idąc wydeptaną ścieżką wśród młodszych uczniów, którzy rzucali w siebie śnieżkami, lepili bałwany i robili orły w śniegu. Błonia po raz pierwszy od końca poprzedniego roku wypełniły się śmiechem i krzykami radości.

Malfoy rozglądał się, prawie nieświadomie próbując wyłapać barwy Gryffindoru i roztrzepaną szopę czarnych włosów. Kiedy jego starania spełzły na niczym, przystanął na ścieżce i wziął głęboki wdech, czując jak zimne powietrze szczypie go w nos. Śnieg przestał padać godzinę temu, ale teraz płatki znowu zaczęły opadać zdobiąc zarumienione od zimna twarze. Draco zamknął oczy i schował zaczerwieniony czubek nosa w zielono-szary szalik.

Chyba pierwszy raz w życiu chciał jak najszybciej powrócić do Hogwartu. Próbował nie myśleć o czasie, który będzie musiał spędzić w domu udając, że nic nigdy się nie stało. Że wcale nie spotyka się z Harry'm Potterem.

Na dodatek pozostawała nurtująca go kwestia; mianowicie Brygada Inkwizycyjna. Zdawał sobie sprawę, że Umbridge chce mieć po swojej stronę grupę uczniów, która umocni jej pozycję w Hogwarcie. I przy okazji złapie Armię Dumbledore'a – co było najwyraźniej głównym celem założenia Brygady. Umbridge, mimo całego swego ohydztwa, nie była aż tak ślepa, by nie widzieć, że wokół Pottera zbierają się uczniowie, którzy go popierają.

Draco westchnął. Harry miał szczególny wpływ na ludzi wokół siebie. Sprawiał, że łamanie regulaminów i sprzeciwianie się Ministerstwu wyglądało jak coś, co trzeba zrobić. A wszystko kończyło się tym, że Wielki Inkwizytor Hogwartu boi się, że obalą go zwykli uczniowie.

Świat stawał na głowie.

- Gdzieś idziesz?

Draco spojrzał na Notta i uniósł brwi.

- Nie widać? - zapytał, wymijając chudego Ślizgona i zbliżając się do drzwi pokoju Wspólnego.

- Czyli to prawda, że Draco Malfoy został usidlony przez Krukonkę?

Draco zatrzymał rękę w połowie drogi do drzwi i odwrócił głowę. Nie wiedział, co było głupsze; stwierdzenie, że został usidlony, czy ten dodatek o Krukonce. Potter mógłby być wszędzie, tylko nie w Ravenclawie.

- Słucham?

Nott uśmiechnął się triumfująco.

- Czyli to prawda.

Draco spojrzał na twarze pozostałych Ślizgonów, którzy z zaciekawieniem obserwowali wymianę zdań. Dzisiaj nie wyjdzie niezauważony. Po chwili przeniósł wzrok na Notta i pchnął drzwi.

- Piękne fantazje, Nott, ale stać cię na więcej - powiedział na odchodne i zniknął za drzwiami. Kątem oka zauważył zaskoczenie wymalowane na twarzy Teodora i morderczy wzrok Pansy.

Przeszedł przez lochy i wstąpił na schody, zastanawiając się, jak bardzo właśnie namieszał w swoim życiu towarzyskim. Wiedział, że o ile wcześniej były to tylko pogłoski, teraz będą mieli podstawy by sądzić, że z kimś się umawia. Był ciekaw, którą dziewczynę zaczną podejrzewać jako pierwszą - jeśli już miało dojść do plotek, chciał czerpać z tego satysfakcję.

Wszedł na czwarte piętro i ruszył korytarzem, chcąc jak najszybciej znaleźć się w Pokoju Życzeń. Kiedy skręcał, stanął jak wryty, widząc Flicha siedzącego na krześle naprzeciw ściany, gdzie powinny znajdować się drzwi od Pokoju. Nie wiedział co robić w takiej sytuacji. Ba, nie wiedział nawet jaka powinna być jego reakcja na to.

Płomyk Nadziei | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz