Powolnym ruchem otworzyłam drzwi do sali nr 14. Właśnie tutaj miałam spędzić całe trzy godziny. TRZY GODZINY! Robiło mi się niedobrze na samą myśl o tej nieuchronnej karze. Słyszałam wiele opowieści o szkolnej "kozie", lecz sama nigdy wcześniej do niej nie trafiłam.
Rozejrzałam się po sali. Była kompletnie pusta, nie licząc nauczyciela, siedzącego za biurkiem i przeglądającego coś w telefonie. Trudno się dziwić, skoro swoim zwyczajem przyszłam wcześniej. Ja nigdy się nie spóźniałam. Nigdy. Zajęłam miejsce w rogu sali, blisko okna. Naszła mnie ochota, aby coś poczytać. Jak na złość, nie wzięłam dziś ze sobą żadnej książki. Wyjęłam więc z plecaka podręcznik od chemii i zaczęłam go beznamiętnie kartkować.
Rozejrzałam się dookoła siebie. Do sali przybyło trzech innych uczniów, najprawdopodobniej z młodszej klasy. Złączyli ze sobą kilka stolików i rozsiedli się na środku klasy. Zwrócili tym uwagę nauczyciela, który podszedł do nich i wygłosił wykład na temat taktownego zachowania w szkole.Zerknęłam na zegarek. Zostały trzy minuty do rozpoczęcia kary. "Gdzie jest Adam?" pomyślałam. To przez niego musiałam tam siedzieć. Czekałam, aż się pojawi, abym mogła powiedzieć mu, co sądzę o jego idiotycznym zachowaniu. Już układałam w głowie całą kłótnię, wymyślałam argumenty i cięte riposty. Czułam się jak bokser, który za chwilę ma stanąć na ringu.
- Jak tu przyjdzie, to zobaczy - wyszeptałam. - Tak mu nagadam, że się nie pozbiera. Niech tylko tu wejdzie...Jak na zawołanie, w drzwiach pojawił się Adam. Moja pewność siebie stopniała w ekspresowym tempie. Odwróciłam głowę i modliłam się, aby chłopak mnie nie zauważył. Niestety, mój nowy kolega szybko podszedł do stolika, przy którym siedziałam i zajął miejsce obok.
- Witaj, piękna niewiasto - zaczął. - Cóż spowodowało ten dziwaczny grymas na twej twarzy?
- Przestań - chciałam, by zabrzmiało to ostro, lecz nie mogłam powstrzymać śmiechu. W rezultacie wyglądałam jak dusząca się foka.Chłopak uśmiechnął się, przeczesał ręką włosy i powiedział:
- Jeśli mamy spędzić tu następne tzy godziny, to może powinniśmy się lepiej poznać? Ja mogę zacząć. Jak już wiesz, nazywam się Adam. Moją pasją jest...
- Stop! - niemal krzyknęłam. Nauczyciel odwrócił się w naszą stronę i pogroził mi palcem. - Takie opowiadanie o sobie brzmi, jakbyś czytał tekst jakiejś broszurki. Jest po prostu nudne. Mam lepszy pomysł. Zagrajmy w pięć pytań!
- W sumie... Może być. Zaczynaj.- Ulubiona potrawa?
- Serio? Poznajesz chłopaka, nic o nim nie wiesz, a pierwszą rzeczą, o którą go pytasz jest ulubiona potrawa?
- No wiesz - starałam się wymyślić jakieś uzasadnienie - przez żołądek do serca.Ups. W mojej głowie brzmiało to lepiej... Adam roześmiał się.
- Risotto. Jakiej muzyki słuchasz?
- Tego co mi się podoba, nie mam ulubionego gatunku. Uprawiasz jakiś sport?
- Chyba wszystkie jakie istnieją - Adam uśmiechnął się, lecz po chwili spochmurniał i opuścił głowę. - Poza pływaniem. I ogólnie sportami wodnymi.Zapadła krępująca cisza. Kusiło mnie, aby dopytać się o jego niechęć do wody, lecz widząc smutną minę chłopaka stwierdziła, że lepiej nie ciągnąć tematu. Postanowiłam
przerwać milczenie.- A więc... Ulubiona piosenka?
- "Duchy tych, co mieszkali tu". Z filmu "Mój brat niedźwiedź".
- Uroczo - stwierdziłam. - Też ją lubię.
- Hmmm... Masz chłopaka?
Zatkało mnie.
- Yy... Nie - rozpaczliwie starałam się wymyślić inny temat. - Znałeś kogoś z tej szkoły, zanim się przeniosłeś?
- Taa. Ray Hammond. Znasz?
Ray.... Byłam w nim zakochana, od 5 klasy podstawówki.
- A coś tam słyszałam. Chyba chodzi do równoległej klasy.
- W czwartek wybieram się z nim do kina. Może chciałabyś iść z nami?
Nie wierzyłam w to, co właśnie usłyszałam.
- Oczywiście! Na jaki film idziemy?
- Ray mówił, że to będzie niespodzianka.
- Już się boję - zachichotałam.
- I dobrze. Ray to nieprzewidywalny facet. Gramy dalej w pytania?
- Chętnie.Trzy godziny kary minęły, zanim się obejrzałam. Wyszliśmy z sali śmiejąc się z kiepskich żartów naszej pani od matematyki. Zauważyłam, że bardzo łatwo było nam znaleźć wspólny temat. Chyba właśnie poznałam nowego przyjaciela.
Wyszłam na dwór. Mój dom był niedaleko szkoły, więc wracałam na piechotę. Zaczęłam myśleć o tym, co czeka mnie w ten czwartek. Idę do kina z Rayem Hammondem. To niesamowite. Oczami wyobraźni widziałam, jak podczas seansu chłopak obejmuje mnie ramieniem, przyciąga do siebie i całuje. W tle zaczyna lecieć spokojna muzyka, a wszyscy ludzie na sali wzdychają z rozmarzeniem. Bo przecież każdy marzy o pocałunku Raya Hammonda.
Nagle potknęłam się o wystającą płytkę chodnikową i poleciałam do przodu. Wylądowałam twarzą w błocie. Fuck. Dlaczego zawsze ja muszę mieć takiego pecha?! Wyjęłam z torebki lusterko i się w nim przejrzałam. Wyglądałam jak ostatnie nieszczęście. Tusz do rzęs rozmazał się, robiąc czarne smugi na moim policzku, a włosy przykleiły mi się do twarzy. Schyliłam głowę, mając nadzieję, że nikt mnie nie zauważył. Czarne auto przejechało blisko chodnika, ochlapując mnie wodą. Jeszcze tego brakowało... Kierowca zaparkował nieopodal. W oknie zobaczyłam znajomą twarz.
- Widzę, że nieźle zmokłaś. Podwieźć cię?
- Miło by było - odpowiedziałam i zajęłam miejsce obok kierowcy.
CZYTASZ
Daleko stąd
Historia CortaJulia nigdy nie była jak inne dziewczyny. Nie interesowały ją takie rzeczy jak ubrania czy kosmetyki. Zawsze wolała trzymać się na uboczu, bacznie obserwując "prawdziwe nastolatki". Nagle do jej spokojnego, w miarę poukładanego życia wpada Adam - n...