Przyszły gwardzista, cz.1 (Biron)

627 83 39
                                    

    Tego dnia pogoda zdawała się sprzyjać nachodzącym wydarzeniom. Słońce świeciło jasno od samego świtu, a niebo był błękitne i czyste jak nigdy. Tylko nadciągający z północy wiatr świszczał między uliczkami Cordele. Jednak ludziom to nie przeszkadzało w rozwieszaniu ozdób na sznurach przewieszonych nad ulicami. Dzieci sypały ulice świeżymi kwiatami, a dorośli oczyszczali główny trakt, przygotowując się na odwiedziny Królewskiego Namiestnika.

Cordele było najbardziej wysuniętym na północ miastem Paliach i zarazem uważanym za najpiękniejsze. Mieściło się nad rzeczką zwaną Gryfim Potokiem, a pomiędzy wzgórzami porośniętymi sadami i winnicami.

Choć Chantria gromadziła swoje wojska, mieszkańcy Cordele czuli się bezpiecznie. W końcu to tu stacjonowała najlepiej wyszkolona w całym królestwie gwardia, z której większość służbistów wchodziła w skład samej gwardii królewskiej.

Właśnie to dzisiaj w swoje szeregi mieli przyjąć nowych rekrutów, a ich wstąpienie miała uświetnić obecność Namiestnika. Młodzi, już za parę godzin pełnoprawni gwardziści, przygotowywali się od samego ranka.

Wśród nich był jeden niebotycznie wysoki, brązowowłosy osiemnastolatek. Stał przed lustrem zapinając guziki szaro-zielonego wamsa, rozdygotanymi z nerwów palcami.

— Myślisz, że muszę zapinać na ostatni guzik? — rzucił pytanie, nawet nie patrząc na siedzącego na parapecie, młodszego braciszka.

— Stroisz się jak baba — odparł chłopiec, majtając w powietrzu jedną nogą, a na zgiętym kolanie drugiej, opierając głowę. Był dokładnie dziesięć lat młodszy, jednak już było widać, że przyszłości będzie bardzo podobny do starszego brata. Przewyższał wzrostem inne dzieci w swoim wieku, miał równie brązową czuprynę i identycznie szaro-orzechowe oczy.

Nie wspominając o zadziornym charakterze. Jednak w ten dzień Reyo nie miał ochoty na żarty.

— Powiem ci to samo za dziesięć lat — odburknął.

Obaj od urodzenia wiedzieli kim zostaną jak dorosną i żaden z nich nie miał z tym problemów. Od pokoleń mężczyźnie (a czasami nawet kobiety!) zostawali gwardzistami. Ich ojciec był obecnie kapitanem, a jego śladami podążał już najstarszy z braci - Aichlinn.

Aichlinn jednak wyróżniał się spośród rodzeństwa stoickim spokojem, nawet do Birona, za co chłopiec nie za bardzo go lubił. Wolał grać na nerwach Reyowi.

Średni brat wygładził kubrak i jeszcze raz przeczesał włosy.

— Chyba jest dobrze — mruknął. — Biron, podaj szablę!

Obejrzał się jeszcze raz, po czym spojrzał z wyczekiwaniem na brata. A przynajmniej, w miejsce gdzie był jeszcze chwilę temu. Zniknęła także szabla paradna z pasem, które wisiały na haczyku przy drzwiach.

— Zabiję — wymruczał, ruszając do drzwi w bojowym nastroju. — Masz trzy sekundy...!

— Tego szukałeś? — W głębi domu rozległy się kroki i po chwili do pokoju weszła Ailis, trzymając za ramię próbującego się wyrwać Birona.

— Co ja bym bez ciebie zrobił? — rzucił ciepło Reyo, patrząc na dziewczynę tym szczególnym wzrokiem zarezerwowanym dla ukochanej.

Potem sięgnął w stronę Birona, lecz nim zdążył odebrać swoją własność, ten wyszarpnął szablę i wyciągnął ostrze w stronę brata.

— Odbierzesz mi ją tylko w walce — odparł uroczyście, machając na odlew.

Sekundę później Ailis wyłuskała ją ze słabo zaciśniętego uchwytu.

Historie poza czasemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz