8. Tak po prostu miało być.

2.2K 160 40
                                    


Hej:)


Mam nadzieję, że znajdziecie chwilę na ten ostatni rozdział...

Bardzo ładnie proszę o chociaż króciutką opinię o całym opowiadaniu :)

Pozdrawiam Noemi :)

***

 Okazało się, że Scott musiał natychmiast pomóc Deatonowi w czymś ważnym. Z czego po cichu Stiles i Derek bardzo się cieszyli. To nie tak, że nie doceniali pomocy przyjaciół, ale jednak czasami miło było, gdy nikt nie wisiał im nad głową i nie dopytywał co chwilę, czy wszystko w porządku. Szczególnie, że jeszcze nie byli jakoś widocznie zaokrągleni i ciężcy. Dlatego po włączeniu alarmu i trzykrotnym złożeniu obietnicy alfie, że jak tylko cokolwiek będzie ich niepokoić, to od razu dadzą komuś znać, zostali w końcu sami.

– Jakoś to do mnie nadal nie dociera – wymamrotał Stiles cicho.

– Ale cieszysz się chociaż trochę? – zapytał zaniepokojony wilkołak. – Wiem, że to nietypowe, i w dodatku chciałeś studiować. Zobaczyć świat, a nie babrać się w pieluchach... Sam na razie tego nie planowałem. Obawiałem się nawet, że nigdy mnie to nie czeka.

– Derek... czy ja wyglądam ci na nieszczęśliwego?

– No niby nie, ale co będzie kiedyś? Nie masz wrażenia, że coś cię przez to ominie?

– Nic ważniejszego od tego, co teraz się między nami dzieje, od tego, że mam ciebie i to w pakiecie z dwójką naszych kopii...

– Stiles, ale te wszystkie miasta do zobaczenia i plany, o których mi mówiłeś? Chcesz to tak wszystko zostawić? Zostać w Beacon?

– Hm? Nie... na razie po prostu odłożymy to na jakiś czas. Może dwa lata, co?

– Lepiej trzy. Nie wiemy, jak wiele ze mnie będą mieć dzieci, a im starsze, tym łatwiej kontrolować przemiany.

– Okay. Widzisz, nie będzie źle. W międzyczasie zrobię jakieś kursy korespondencyjne i pomyślę, czego tak naprawdę chcę. Resztę dopracujemy z czasem, bo w końcu mamy go pod dostatkiem.

– O ile Lydia nas nie wykończy psychicznie wcześniej to tak...

– Hej! Nie przesadzaj, nie jest taka zła. Bywa wredna i złośliwa, ale ogólnie to trochę taka damska wersja mnie... no może poza obsesją na punkcie ubioru, ale cała reszta? Sarkazm, szybkość myślenia i słabość do dupków? Tak, to zdecydowanie brzmi znajomo.

– Fakt... tylko ty mi nie zacznij się bardziej do niej upodabniać.

– Uhm... Dlaczego?

– Bo wolę cię w tej obecnej wersji.

– Ty też nie musisz robić nic szczególnego – odparł z namysłem młodszy. Derek uniósł zdziwiony brwi.

– Jednak jest coś, co ci nie odpowiada?

– Tak trochę... – westchnął Stiles.

– Nie domyślę się sam... mógłbyś po prostu powiedzieć, a ja postaram się tego nie robić?

– Częściej się uśmiechaj, ponury wilczku. Teraz jest lepiej i o ile mój ojciec nie zastrzeli nas obu za zrobienie z niego dziadka... Mamy całkiem pozytywne widoki na przyszłość.

***

Jakiś czas później Derek i Stiles siedzieli w kuchni Stilinskich, czekając aż szeryf przebierze się po pracy i dołączy do nich, by zjeść późny obiad. Pomimo obaw zdecydowali się mu powiedzieć o tym, że niedługo będzie miał dwójkę wnucząt. Mieli nadzieję, że zareaguje równie pozytywnie jak dwa tygodnie wcześniej, kiedy to podczas podobnego spotkania poinformowali go o swoim związku, a John tylko uśmiechnął się i z stwierdził: „No w końcu! Trzy lata to trochę długo podchodów, nie sądzicie?". Odrobinę zgłupieli, bo tak naprawdę to żaden nie wiedział, kiedy zaczął czuć coś więcej do tego drugiego. Jednak nie myśleli, że to trwało aż tyle.

The witch with a sense of humor.../ SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz