Pasterka

130 13 9
                                    

Na początku usiadłam gdzieś w połowie kościoła. Ale jakiś gościu zasłaniał mi głową, więc przesiadłam się do przodu. Jakaś baba zasłaniała mi beretem, więc wkurzona poszłam stać pod ścianę.

Miałam uczesanego warkocza. Stwierdziłam że mi przeszkadza, więc związałam kucyka. Ale ten mnie gniótł, więc zrobiłam koka. Stwierdziłam, że zimno mi w szyje, więc wkurzona rozpuściłam włosy.

Stojąc z tyłu pod ścianą miałam dobry widok na ołtarz. Przyszła straż. Tak stanęli, że nic nie było widać. Wniosek: strażaki zasłonią wszystko.

Szli ministranci. Musiałam się strasznie hamować, żeby nie podstawić nogi koledze z Angola. Nie nawidzę go.

Chyba usnęłam, bo nagle słyszę "bierzcie i jedzcie z tego wszyscy". Otwieram oczy, patrzę. Wszyscy klęczą a ja stoję oparta o tą ścianę. Chciałam uklęknąć, ale zaczepiły mi się zamki w kozakach i przewróciłam się na ziemię.

Na koniec gdy wracałam do domu (względnie do babci, ma dom sąsiadujący z kościołem) stwierdziłam, że nie chce mi się iść na około, więc przejde sobie przez płot. Już jestem w połowie gdy słyszę proboszcza:
-Dziecko drogie, co ty robisz. Czemu okradasz tę starszą panią. Pozatym ona ma chyba takiego groźnego psa.
Ja zeskakuje z drugiej strony i odpowiadam:
-Ten groźny pies śpi że mną pod jedną kołdrą.
I odeszłam do drzwi obracając kluczami na palcu. Proboszcza zamurowało.

I na koniec końca pozdrawiam tego biednego strażaka, którego w zeszłym roku maltretowalam włosami.

❄❄❄Wesołych świąt kochani❄❄❄

Sytuacje z życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz