Przebudziły mnie poranne promienie słońca wpadające przez niedosłonięte okno. Nakryłam się kołdrą po czubek głowy. Nadal byłam śpiąca. W końcu kto w wieku prawie jedenastu lat siedzi do drugiej nad ranem i czyta książki. Możę to się wydawać dziwne ale ,,Sherlock Holmes" naprawde wciąga.
Z natłoku myśli na temat lektury wybudziło mnie pukanie do drzwi.
-Roz wstawaj ! Mama czeka ze śniadaniem, później idziemy na pokątną. Zapomniałaś ?
-Co ? - Spytałam zamroczona wyciągając głowe spod kołdry.
-Na pokątną. - Powtórzył a chwile później usłyszałam kroki na schodach.
Nawet gdym nie zeszła na śniadanie, Ojciec i tak by mnie wyciągną z łóżka. Więc w sumie i tak nie miałam wyboru. Westchnęłam i leniwie postawiłam stopy na miekkim dywanie znajdującym się obok łóżka. Rozejrzałam się po pokoju.
Szarobłękitne ściany pasowały do białych mebli i pościeli. Duża szafa znajdowała się naprzeciwko łóżka. Prostopadle do niej z lewej strony znajdowało się okno z ciemnoszarymi zasłonami. Obok szafy była komoda na której stało nasze rodzinne zdjęcie oprawione w ramke. Lubiłam na nie patrzeć. Wyglądamy na szczęśliwą i zintegrowaną rodzine ale w żeczywistośći jest inaczej. Obok komody stał regał wypełninony po brzegi książkami. Mimo tego ,że już nie miałam na nim miejsca to i tak kupowałam nowe książki. Prostodadle do regału znajdowały się drzwi w kocią pokoju było biurko na którym jak zawsze panował kontrolowany przezemnie haos.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki. Zapaliłam światło. Nachyliłam się nad umywalką i odkręciłam kurek a następnie ochlapałam twarz zimną wodą. Wytarłam się miekkim ręcznikiem i uniosłam twarz znad zlewu. W lustrze ujrzałam dziewczyne ,która przypominała mnie. Miała jasnobląd fale opadające na klatke piersiową. Jasnoniebieskie oczy po ojcu. Matka chwaliła nie tylko mój niskazitelny wygląt ale także głos jak u anioła. Nie była przekonana co do ich zdania na mój temat. Jakoś nie ciągnęło mnie do śpiewania. Mimo to przez wakacje nauczyli mnie kilkunastu piosenek.
Wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Stanęłam przed szafą i jak co rano myślałam w co się ubrać. Na podwórku było ciepło mimo końcówki lata więc długie spodnie automatycznie odpadały. Zdecydowałam się na jeansowe szorty i białą luźną bluzkę na ramiączkach. Założyłam białe stopki i rozczesałam włosy. Białe balerinki dopełniły strój. Rodzice pewnie jak zwyke będą narzekać ,że nie podoba się im moje ubranie. Spojrzałam na siebie w lustrze. Nie podobałam się sobie. Byłam za niska i stanowczo zbyt mizerna. Blada cera po ojcu i sylwetka po matce.
Zeszłam na dół. Idąc przez korytarz z kuchni dobiegł mnie zapach czegoś słodkiego. Przy stole siedział ojciec z poranną gazetą. Z jego lewej strony Draco jadł śniadanie. Matki nie zauwarzyłam. Podeszłam do Lucjusza i ucałowałam go w policzek.
-Witaj ojcze. - Rzekłam po czym usiadłam po jego prawicy.
-Spóźniłaś się na śniadanie Rozalino. - Oznajmił nie odrywająć wzroku od pisma.
-Zaspałam.- Odparłam krótko i wzięłam łych herbaty ziołowej.
-Od czarodziejki czystej krwi oczekuję pułktułalności.
-Tak ojcze. Idziemy dziś na pokątną ? - Zapytałam kończąc pić herbate.
-Owszem, kupię wszystko co jest dla was potrzebne do szkoły.
-Ojcze, skąd wiesz co jest potrzebne ? - Zapytał Draco podnosząc nos znad miski.
-Listy ze szkoły przyszły kilka dni temu. Jakoś rzadne z was się tym nie przejeło.
Wymieniliśmy z bratem porozumiewawcze spojrzenia. Mimowolnie się zaśmialiśmy. Po skończonym śniadnaiu i ponownej porannej toalecie udaliśmy się na ulice pokątną. Po dwuch godzinach kupiliśmy wszystko prócz różczki a i tak chciałam później jeszcze raz zajść do ksiągarni. Podczach chodzenia po sklepach nie obyło się bez uwag ojaca na temt mojeg ubrania.
Weszliśmy do sklepu Oliviela. I jakby odrazu wiedział ,że tu przyjdziemy.
-Witam Pnie Malfoy. - Przywitał się i odrazu zabrał się za szukanie różdżek. Widać było ,że panowie się śpieszyli więk Draco kupił różcze jako pierwszy. Ojciec zostawił mi trochę więcej wieniędzy niż na różce bo wspominałam ,że chce jeszcze zajść do księgarni.
-Rozalin Malfoy. Spodziewałem się ,że nie będzie chciała Pani by ojciec czy brat byli przy wyborze różczki.
-Skąd takie przypuszczenia ? - Zapytałam zaskoczona bo rzeczywiśćie tak było.
-Po Pani minie. Widać ,że nie dogaduje się Pani z Ojcem. Ale wróćmy do różczki. - Uśmiechną się czule. Wyciągną rószcze. Dąb, dwanaście cali, włos z ogona jednorożna.
Niepewnie ją chwyciłam. Machnęłam i chwile póżniej tego pożałowała. Szuflady wyleciały z półek. Szybko odłożyłam różcze.
-Ta nie pasuje. - Oznajmił spokojnym tonem i udał się na zaplecze. Szepną coś pod nosem. Wnioskowałam ,że zastanawiał się nad jedną różczką. W końu wyłonił się zza zaplecza a pudełkiem w ręku. - Prosze spróbować tą. - Powiedział ale jego głos pył stanowczo pozbawiony wiary. Niepewnie ją chwyciłam. Poczułam fale gorąca a następnie zimna. Przeszdł mnie dreszcz. - Ciekawe. Bardzo ciekawe.
-Co jest ciekawe ? - Byłam ciekawa jaki jest środek tej różczki. Po drewnie myślałam ,że to świerk.
-Ciemny dąb z środkiem ze złocistego pióra feniksa.
-Złociste pióro ? - Była trochę zdziwiona.
-Ta różcza została zrobiona pół wieku temu. Na świecie sątakie trzy i jedna z nich jest w twojej dłoni.
Z fascynującej rozmowy wywabił nas klijęt. Poznałam twarz. Czyżby Harry Potter ?
-Właśnie tak myślałem ,że Pan do mnie zawita. - Powiedział Olivier z uśmieche na ustach.
-Czaść. - Zaczą patrząć na mnie. - Harry, Harry Potter. - Wyciągnądo mnie dłoń. Przyjełam ją.
-Rozalin Malfoy. - Przedstawiłam się. Zapłaciłam za różcze, pożegnałam się z Harrym i szybkim krokiem udałam się do księgarni.
Weszłam do mojego ulubionego sklepu na pokątnej. Odrazu udałam się do działu kryminalnego. Szczeże powiedziałwszy mogłabym nie wychodzić z księgarni. Przeglądając jakąś książke której okładka przykuła moją uwagę poczułam za sobą czyjąć obecność. Odwracając sięniechcący upuściłam książkę. Podniusł ją rudowłosy chłopak. Był rok może dwa starszy ode mnie.
-Dzięki. Niezdara ze mnie. - Powiedziałam Patrząc na dwuch rudowłosych chłopaków. Byli identyczni. - Rozalin. - Przedtawiłam się wyciągając dłoń. To było pierwsze co przyzło mi do głowy.
-George - Powiedział ten który trzymał książkę i podła mi rękę.
-Fred. - Odparł drugi i różwnież uścisną mi dłoń. Nagle usłyszałam kobiecy głos wypowiadający ich imiona. Fred odrazu odwrócił się i zawołał za sobą brata.
-Chyba musisz iść. - Powiedziałam.
-Chyba tak. - Odparł z uśmichem. - Ale to musze ci oddać. - Wręczył mi książke i chwile później znikną za regałami. To było trochę dziwne ale czułam ,że jeszcze się spotkamy. Wróciłam do przeglądania kryminałów. Mimowonie moje myśli wracały go rudowłosego chłopaka. Nie mając pomysłu kupiłam książke zawierająy wszystkie zaklęcia. Byłą to gruba książka z dokładnymi instrukcjami. Zostało mi trochępieniędzy a byłą przecena na książje z eliksirami więc ją też kupiłam. W drodze do domu pocieszałam się ,że będe miała co czytać. Choć nie wiedziałam czy dam rade się skupić.
CZYTASZ
Siostra Malfoy
FantasiaRozalin Malfoy jest siostrą Draco Malfoya. Rodzeństwo światnie się ze sobą dogaduję mimo tego ,że strasznie się różnią. Gdy pewnego dnia Malfoyowie wybierają się na pokątną Rozalin odrazu chcę kupić różdżke i udać się do swojego ulubionego miejsca c...