2.

90 7 2
                                    

   Nazajutrz rano, obudziło ich pukanie do drzwi. Hope wstała i otworzyła drzwi. Daleki stał tuż przed nimi, dreptając na nogach.
   – No nareszcie. – powiedział, wbiegając do szkoły – Długo mam się dobijać?
   Nikt jeszcze nie był do końca przytomny i dopiero po chwili zrozumieli, że przyszedł do nich kolega, a nie jakaś przybłęda.
   – Co tu robisz? – zapytał Ślepy, który pierwszy doszedł do siebie.
   – Jak to co? Jedziecie do Gdańska, nie?
   – No tak, ale co to ma do rzeczy? – wymamrotała Lydia.
   – Wiecie gdzie dokładnie idziecie?
   – Skoro mamy jechać do Gdańska, to chyba idziemy na stację kolejową. – nagle odezwał się Mako, któremu mózg zaczął pracować ostatni – Toruń Główny, jeśli od wojny nazwa się nie zmieniła.
   – Znacie drogę?
   – Wydaje mi się, że każdy był tam chociaż raz. – Mako zaczynał myśleć coraz trzeźwiej. Spojrzał pytająco na kompanów, a oni od razu przytaknęli.
   – Bezpieczną drogę?
   Tu miał rację. Nigdy nie chodzili aż tak daleko. Od momentu wybuchu bomby, trzymali się swojego osiedla. Im bliżej Wisły, tym niebezpiecznej.
   – No dobra, masz rację. Ale to i tak nie tłumaczy twojego przyjścia do nas. – Ślepy był wkórzony. Najwyraźniej miał fajny sen.
   – On chce nas tam zaprowadzić. – załamała się Hope.
   – Aaaa... – Ślepy poprawił okulary.
   – Za ile? – spytała się Lydia.
   – Chciałem powiedzieć to samo. – uśmiechnął się Mako.
   – Gołąbki się znalazły. – zażartował sobie Daleki – Za nic. Dalej jestem wam coś winien za Muzyczną. Gdy przyszedłem, wykupili ode mnie wszystko co miałem. Dzisiaj też tam zahaczyłem, ale na szczęście było spokojniej.
   – Wróć do tematu. – poprosił Ślepy, czyszcząc okulary.
   Daleki wyjął mapę i zaczął smyrać palcem po różnych miejscach. Wszyscy wpatrywali się w zamyśleniu, jedynie Mako, patrząc przez okno, myślał ile zapasów musieliby wziąć. Domyślał się jaka była droga, a pewności dodało mi zdanie, wypowiedziane przez kuriera, gdy skończył pokazywać pierwszą trasę.
   – Moglibyśmy też iść Trasą Wschodnia...
   – Nie ma szans. – przerwał mu Mako – Jakby przyszły mutki, to nie mielibyśmy się gdzie schować.
   – A ty skąd to wiesz? – Hope była zdziwiona tak szybką reakcją.
   – Spójrz na mapę. – poradził Daleki.
   Na mapie widać było pustkę wokół Trasy Wschodniej, po południowej stronie Wisły. Następne oznaki ludzi pojawiały się jakieś trzy kilometry od rzeki.
   – Hej, my tu sobie gadu gadu, a czas leci – Lydia spojrzała w stronę słońca.
   Była dziewiąta. Za kwadrans mieli zamiar wyjść. Dokończyli pakowanie, przefiltrowali jeszcze trochę wody, zabili małego świniorka, bo akurat biegał niedaleko. Wyszli około dziewiątej dziesięć. Szli terenem szkoły, aż doszli do Lelewela. Tam skręcili w lewo. Chcieli po raz ostatni przejść się Bumarem. Zatrzymali się, gdy w oddali zauważyli zarośniętą ulicę, od wjazdu na parking, do samego skrzyżowania.
   – Wiedziałeś o tym? – zapytała zdziwiona Lydia.
   – Chodzę Podgórną. – odparł Daleki.
   – Miejmy nadzieję, że Bumar jest drożny. – Mako pomodlił się w duchu.

TORUŃ GŁÓWNYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz