Siedzenie i obserwowanie śmierci, kogoś, kogo kochasz, nie jest dobre, tak? Powinnaś tam biec i ją ratować, jednak po co, jeśli sama tego chciała? Po co jej twoja pomoc, po co ty tutaj jesteś?
No dalej, biegnij tam i zniszcz jej marzenia, dotyczące śmierci i poddania się. Ona jest taka słaba jak ty, nie dasz rady jej przerwać. Nie masz na to odwagi. Jesteś od niej uzależniona i nie umiesz stawić jej czoła. Jesteś jej oddana. Może, tak naprawdę, jesteś zwykłym śmieciem w jej życiu i to właśnie przez Ciebie, chce się poddać? Ale nie... Ona Ci przecież mówiła, że jesteś wspaniała, piękna i jej. Właśnie taka jesteś i nie widzisz, jak bardzo się myliłaś tak myśląc. Jak ona się myliła, mówiąc Ci nieprawdę. Same się okłamywałyście. Gdyby nie to, mogłabyś ją uratować, jednak... los chciał inaczej. Ty nie chciałaś jej pomóc. Prawdą było to, że nie zasługiwałaś na nią. Na nic nie zasługiwałaś, nie człowiek taki jak ty. Zły.- Nie! - krzyknęłam na cały pokój, w tym samym czasie podnosząc się z łóżka. Przyłożyłam powoli rękę do czoła, z myślą, że w ten sposób się uspokoję. Wciąż ciężko oddychałam, a po moich policzkach poleciały pojedyncze łzy. Ten głos. Ten głos w mojej głowie, był zły. Uświadamiał mi, jaka jestem naprawdę. Pokazywał mi moje słabe i obrzydliwe strony, których nienawidziłam, ale 'on' je uwielbiał. Uwielbiał się męczyć nad moją psychiką. Nie mam z nią problemów, jednak mam kłopoty z dostrzeżeniem swoich słabości, a 'druga ja' tylko mi to utrudnia. Cieszę się, że nikt z moich 'przyjaciół' nie czuje tego co ja. Tego codziennego bólu i plucia sobie w twarz. Myślę, że użalanie zad sobą nie jest odpowiednie, jednak jestem słaba i inaczej nie umiem.
Nikt mnie nie usłyszał. Mieszkam sama w malutkim mieszkanku, z aneksem kuchennym. Dwa pokoje, dla dziewczyny, która nie posiada ani kota ani psa, jest wystarczające.
Co nocy, mam sen związany z nią. Z jedyną osobą, za którą mogłabym oddać życie. Uważam, że właśnie przez to, że tak bardzo ją kocham, to właśnie ją zawsze tracę w snach. Za każdym razem umiera inaczej. Czasami boję się, że sny nie są snami, a obraz, który widzę nie jest obrazem w mojej głowie. Jest on zbyt realistyczny.
Powoli i z ciężkim oddechem, wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę 'kuchni'. Jak co ranka, wyciągnęłam wielki brązowy kubek i kawę rozpuszczalną z szafki. Proces przygotowywania kawy, chyba każdy zna. Podeszłam do okna i spojrzałam na parapet. Leżała tam paczka papierosów, a obok żółta zapalniczka. Wahałam się nad podniesieniem przedmiotu, jednak poranna rozpacz i niechęć do życia wygrała. Wyciągnęłam jedną używkę, a po chwili zacisnęłam ją pomiędzy wargami. Rzadko jej smakowałam, bo wiedziałam, że to niezdrowe, jednak czasem miałam taką potrzebę. Zawsze jak się budziłam z tego snu.
Otworzyłam okno, ponieważ w pomieszczeniu panował zaduch i smród tytoniu. Zimne powietrze uderzyło w moją twarz, a na moim ciele, pojawiła się gęsia skórka. Szybko okryłam się porannikiem i wyrzuciłam papierosa na parapet. Momentalnie zgasł przez panujący na dworze wiatr. Zamknęłam okno prawą ręką, a lewą otworzyłam lodówkę, w której niczego nie znalazłam. Głośno westchnęłam i rzuciłam się na kanapę, która stała kilka metrów za mną. Cały czas moja skóra odczuwała chłód, jednak ciało było rozgrzane. Sięgnęłam po poduszkę i pilota, po czym włączyłam telewizję. Liczyłam na jakąś komedię, która da radę mnie rozweselić, ale moje prośby nie zostały wysłuchane i puszczane były same dramaty, oraz filmy katastroficzne.
Chwilowo przysnęłam, jednak nie na długo, ponieważ nie chciałam ponownie gościć snów. Szybko wstałam, przez co zakręciło mi się delikatnie w głowie. Poszłam do sypialni, w której gdzieś leżał mój telefon. Wskoczyłam na łóżko i znalazłam smartfon przy poduszce. Chciałam do niej zadzwonić, jednak sama to zrobiła.
- Hej - usłyszałam tylko jedno słowo wypowiedziane z jej ust, a moje serce chwilowo się zatrzymało. Nie widziałam jej dobry tydzień, a dla mnie to bardzo długo. Podziwiam ludzi, którzy są w związku na odległość, ja nie dałabym rady bez niej.