Rozdział 2. Dzika Biba z McGonagal

42 3 3
                                    

Tak dla jasności:
Harry - Rudy Konfident
Ron - "Seba-Dres"
Hermiona - "Karyna"

Harry wstał bardzo wcześnie. W końcu musiał na kogoś naskarżyć. Od teraz to było jego uzależnienie. Przejrzał się w lusterku stojącym na szafce i z przerażeniem dostrzegł, że jego włosy stały się już całkiem rude. Spojrzał na swój nos, na którym pojawiły się piegi. Jednak, mimo wszystko, podobał mu się jego wygląd.
"O nie... - pomyślał - już się zmieniłem w rudego..."
Spojrzał na Rona, który (na szczęście) jeszcze spał. Harry szybko się ubrał i poszedł do Wielkiej Sali na śniadanie. Gdy wrócił do pokoju wspólnego, zobaczył, że inni gryfoni zrobili dziką bibę i najwyraźniej świetnie się bawili. Ale Harry zobaczył, że piją... alkohol!
-A co tu się wyuabia?!1? Impueza z uana???!1? I juuuż dzwonimy po puofesou McGonagal...! Kułcze... Zapomniałem, że telefony tu nie działają... Tłudno!!1!1!1! Idę po nią!1!!

Żaden z Gryfonów nie przejął się Harrym. Bawili się dalej.
Tymczasem Harry szedł korytarzem do gabinetu profesor McGonagal. Niestety na korytarzach nie wolno biegać, a Harry ściśle przestrzegał wszystkich zasad. Po godzinie Harry w końcu dotarł do gabinetu McGonagal. Po drodze musiał jeszcze nakonfidencić na kilka osób do Filcha. Wszedł do gabinetu i krzyknął:
-Pani puofesou!!!1! Oni uobią impuezę w pokoju wspólnym!!1
- Rze co kuwa? Weś muf po lucku debilu - odpowiedziała mu profesor McGonagal. Mówiła tak dziwnie, bo Dumbledore załatwił u mugolskiego dilera trochę niezłego towaru. Nie mogli wytrzymać i od razu wciągnęli całą działkę. Dumbledore miał też ludy, które znalazł, gdy srał na kiblu. Tak się wtedy podjarał, że aż z niego spadł i obsrał cały kibel, w tym Jęczącą Martę* (załatwiał się w kiblu Jęczącej Marty), która była w pobliżu. McGonagal była więc na niezłym haju.
- Ee... No, impueza w pokoju wspólnym jest no!1!1!1!1! -krzyknął poddenerwowany Harry. Chciał już, żeby McGonagal przyłapała gryfonów na robieniu dzikiej imprezy.
- W sensie rze gróby melansz robiom??? - dopytywała pani profesor.
-No tak!1!!1!1!1!1!
- No to kuwa zapierdzielamy do tych jełopów!!!1! - powiedziała McGonagal, po czym wybiegła z gabinetu. Harry od razu ruszył za nią. Gdy dotarli do portretu Grubej Damy, szybko powiedzieli hasło i przeszli przez dziurę. Po wejściu usłyszeli głośną muzykę.
- A cccccoo tu siem odwala?!1?- zapytała profesor McGonagal.
- No melanż jest kurna - odpowiedział Ron.
- No i co?!? - dopytywała pani profesor.
- No i elo - odpowiedział Ron.
- Coooooo?!? Robicie dziki melansz beze mnie??
- No raczej! - powiedział Ron.
- Hehheheheh!1!! - zaśmiała się Hermiona.
- Taka biba z McGonagal? Haha - powiedział jakiś friks z tyłu.
- Ta??!? A co powiecie na to, rze mam koke?!?! - nie dawała za wygraną McGonagal.
- Hmm... No nieźle kurna no nieźle...- powiedział Ron.
- Ale my mamy baluny** heh!1! - znowu krzyknął jakiś friks.
- Dobra! Bieremy cie! - krzyknął Ron.
- To co? Idziemy pszypudrować noski? - powiedziała McGonagal.
- No raczej, hehehe - powiedzieli chórem gryfoni. I poszli ćpać do kibla.

*Pewnie zastanawiacie się jak Dumbledore to zrobił. Otóż, w HP wszystko jest możliwe. Heh.
** Baluny - grzybki

Rudrry - czyli Rudy Harry .Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz