Gdy mówi Dumbledore, "dzi" (np. W zdaniu: "widziaues [...]" ) nie czytajcie tego jako "dźi" tylko "DZi". Tak samo jest z "ci". Czytajcie to jako "c-i". Nie wiem czy to jest zrozumiałe xd.
Biba trwała cały dzień. Następnego dnia rano, wszyscy gryfoni obudzili się z ostrym kacem. McGonagal też. Tylko Harry czuł się dobrze, chociaż nie miał najlepszego humoru. Nie udało mu się na nikogo nakonfidencić. Przez całą noc szukał sposobu by to zrobić. Niestety nie miał komu naskarżyć. Gdy nakonfidencenie u profesor McGonagal nie podziałało, poszedł do Dumbledora. Ale nie wiedział, że on, tak samo jak McGonagal, był naćpany. Przecież załatwił dobry towar. Harry, niczego nieświadom, zapukał w drzwi gabinetu Dumbledora. Nikt nie odpowiadał, więc wszedł do środka. Pokój nie wyglądał jak zwykle. Był cały obwieszony dywanami i portetami Putina. Gdzieniegdzie można było dostrzec butelki po wódce i biały pył.
- Eee... Dzień dobły? - niepewnie powiedział Harry. Nikt nie odpowiedział.
- Dzień dobły! - krzyknął Harry.
Usłyszał kroki i zobaczył Dumbledora skaczącego z balkoniku i robiącego salto. Wylądował tuż przed Harrym, którego zatkało. Dumbledore miał strasznie krzaczaste wąsy, zimową czapkę z czerwoną gwiazdą z przodu i koszulkę z wizerunkiem putina. Na nogach miał szare skarpetki i czarne klapki. W ręce trzymał prawie pustą butelkę po wódce.
- Bliet! Może trochę włódeczki rrrudy dzłieciaczku - powiedział Dumbledore z ruskim akcentem.
- Ee.. Profesorze? - zapytał, zupełnie zdziwiony Harry.
- Cło?? Widziałues może profuesor McGonagal??? Jeszcze trochę włódeczki i koksu zostało!1!1!
- Eee... Jest chyba w pokoju wspólnym Gryfonów, wszyscy mają tam kaca - powiedział Harry.
I nim się obejrzał Dumbledore wybiegł ze swojego gabinetu, pędząc do pokoju wspólnego Gryfonów.
Tymczasem Harry poszedł dalej szukać kogoś komu mógłby nakonfidencić.
- Bliet!1! A cło tu sie łodwala?? - powiedział Dumbledore wbijając z buta do pokoju wspólnego Gryfonów, przy okazji rozwalając obraz Grubej Damy.
- Kuwa Dembeldór... Czy jakoś tam... Weś siem ogarnij bo za głośno wżeszczysz... Wszyscy kaca majom!1!1!!1 - odpowiedziała mu profesor McGonagal.
- Tłaka biba wcoraj była??!?!?1 - zapytał Dumbledore. Był oburzony.
- No kuwa biba jak psi!1!1! - krzyknęła już trochę podirytowana McGonagal - Czemu ciem na niej było?1!1
- Bliet! Byłem przecież! Tylko do głabinetu płoszedłem!1! Włódeczka siem nie zgadzała!1!
- Dobra a gdzie rudrry??1!1
- Ten rudy dzłieciaczek?1?!
- No tak kuwa, hypa Karyna to wymyśliła.
- A tło nie wiem, płewnie znowu konfidenci.
- A to Rudrry Konfident z niego... Pewnie na nas hcem nakonfidencić!1!!1!2!
- Płewnie tak... Młusimy go złapac!1! BLIEEEEET!1!1!!1"GŁOSUJCIE NA TOM KSIONSZKE!1!!1" ~ Minerwa McGonagal
"Bliet!1 Za mało Putina w tej opłowiesci!1! Ale i tak głosujcie." ~ Albus Dumbledore
"Za dużo przekleństw jest w tym prześwietnym opowiadaniu!!!1!! Ale na nie głosuję, bo w nim jestem!!1" ~ Rudrry
CZYTASZ
Rudrry - czyli Rudy Harry .
FanfictionHarry podczas kolejnego roku w Hogwarcie wpada do komórki na miotły popchnięty przez Rona. Uderza w szafę, z której na jego głowę spada eliksir. Harry zaczyna czuć się coraz bardziej friksowato*. Przegląda się w lustrze i widzi, że... jest rudy.