W spokojne jesienne poranki, takie jak ten, pani Magda siedziała zwykle ze swoją ulubioną gazetką PlayDoh na kasie w spożywczym. I dzisiaj nie zrobiła wyjątku. Ot. Dzień jak co dzień. Ruch był całkiem spory bowiem w ciągu ostatnich 4 lat miała już dwóch klientów! Nie ma chuja, biznes się rozkręca. Podniosła głowę słysząc dzwoneczek przy drzwiach, po którym zaraz rozległ się cichy stukot ciężkich glanów o - i tak już popękane - kafelki. Młoda dziewczyna, cosplayująca zapewne czerwonego kapturka, spokojnie dreptała ku kasie. Pani Magda ucieszona, że ja pierdole rzuciła za siebie swój magazyn i spytała:
-Dzień dobry! Co podać?
Ale Red Riding Hood nic nie odpowiedziała.
Death Metal ze słuchawek spod kapturka stopniowo cichnął.
Wokół kasy zaczął się kłębić gęsty, biały dym.
Głośne jebnięcie wypełniło ściany spożywczaka... teraz już trzy ściany...
-Haha! - zakrzyknęła dziewczyna z kosą, otrzepując się z resztek tynku boguducha winnej ściany.
Nastąpiło zwolnienie maszyny losującej... znaczy... nastąpił trzask rozbijanej szyby, a przez okno wleciała Jaszczuropodobna dziewoja ze skrzydlatym łukiem wycelowanym w panią Magdę.
-To jest napad, szmato. - Sukowaty głos wydobył się z ust kapturka, która podniosła głowę ukazując niebieską tęczówkę i wyciągając spod płaszcza rękawice, zakończoną ostrymi jak brzytwa pazurami przyłożyła ją do szyi kasjerki. -Dawaj pieniądze albo...
- I batonikiii!!! - wydarła się Yurek wymachując swą kosą jak popierdolony rolnik.
-Okey. Dawaj pieniądze i batoniki albo...
Teraz krzyk Jaszczury wypełnił prawie pomieszczenie (prawie bo ktoś rozjebał jedną ścianę =.= )
-I energetyki daj!
-Dobra! - lekko zirytowana Kara zacisnęła metalowe szpony na szyi swej ofiary - Rrr... dawaj pieniądze, batoniki i... em... KAMA?! A JAKIE?! - chuj że stoi obok...
-Devile! Devile są supi! - oblizała spierzchnięte usta swoim rozdwojonym języczkiem
-Oh, ale ja bym Tigery chciała... Dawaj tą jebaną kasę, batoniki, Tigery i Devile albo twoja stara pożałuje. Masz na to jebaną minutę - przeuroczy uśmieszek ozdobił jej -w połowie zasłoniętą- twarz.
Pani Magda trzęsącymi się łapami spakowała wyżej wspomniane rzeczy do dwóch dużych toreb z nadrukiem robotycznej żabki. Cała roztrzęsiona podała torby steampunkowemu Freddiemu Krugerowi.
-Dziękuje pięknie ^^
Nasze trzy noobtagonistki ruszyły ku wyjściu, niestety przez wszechobecny dym Yurek przyjebała w...
-Co to kurwa jest?!
-Nie wiem, nie wiem... hmm... - Kara dokładnie przyjrzała się gładkiej powierzchni - To chyba jakieś jebane pole siłowe...
-Toż to szkło, debile. -zasyczał Argorianin
-Szkło powiadasz... - Kara wysunęła metaliczne pazury i wycięła nimi otwór idealny na posturę Yurka. Wręcz... idealnie ukształtowany otwór *mrug mrug*
Yurek długo nie myśląc polizała swą dłoń i przyłożyła do szyby by ją wyjąć.
Genialne.
-Piona! Tylko nie tą obślinioną ręką...
Oba downy jednocześnie odwróciły głowę słysząc dzwoneczek.
-Tu są drzwi, debile. -Kama przyłożyła sobie rękę do czoła, załamana ilorazem inteligencji przyjaciółek. Nie że sama miała większy czy coś.
Po chwili odwróciła się, napinając cięciwę.
-Zapomniałam pozbyć się świadka... -wypuściła smoczą strzałę mknącą w głąb zadymionego sklepu i zostawiającą za sobą ognisty ślad.
-Trafisz z takiej odległo..? -wypowiedź Yurka przerwał krzyk Pani Magdy.
-Tak ^^ -Kama przełożyła sobie łuk przez ramię.
Obok nogi Kapturka pojawił się koci (grzyb) chowaniec.
-Posprzątaj to. -wskazała głową na wejście do sklepu.
-A co mam zrrrobić z ciałem, miał?
-Hmm... Ukryj je gdzieś gdzie nikt nie będzie zaglądać...
-Najlepiej w bibliotece. W dziale z Krzyżakami. - Yurek podparła się swoją kosą, żeby się nie wyjebać. Bomby dymne nie działają na nią za dobrze, ale są zbyt zajebiste żeby przestać ich używać.
Freddie, wyciągnęła zza płaszcza kluczyki (bynajmniej nie od czołgu, wszakże Kara mieszka w Niemczech)
*czlik czlik*
Odezwała się "Twoja Stara" zacumowana nad spożywczym.
Wielki okręt o czarnych żaglach solarnych.
Malutki smok owinięty wcześniej na szyi Kamy nagle urósł.
-Wsiadajta. - zarządziła Jaszczura wdrapując się na grzbiet swojego Dagura. A żem zrymowała kurwełę, powinnam zostać poetą.
Kapturek bez namysłu wsiadła za nią, wyłączając swój syntezator mowy, który sprawiał że jej kyaaaśny głos był bardziej rawr.
-Hehehe. Nie zmusicie mnie żebym znowu wsiadła na to bydle! Kupmy wreszcie szalupę! Na pewno nie jest taka droga! - obok Yurka zmaterializowała się mała kulka futra z mechanicznymi skrzydłami. Wszakże Yurek była ambasadorem planety chomików.
-Wsiadaj i mnie nie wkurwiaj albo znowu ci zrobię woskowanie moszny. - zagroziła Kara.
- T-tylko nie to! - przestraszona wskoczyła na Dagura, łapiąc przy okazji miękką kulkę futra o wdzięcznym imieniu... Pan Tłuścioszek.
I tak odleciały w stronę Twojej Starej na tle zachodzącego słońca.
kilka godzin później
Gdy już minęły obłok Magellana i szybowały ku odchłani Kaliańskiej pijąc picolo, bo nie chciano im sprzedać nic innego, a i z tym był problem, Kara opierając się o burtę wpatrywała się w space.
-Mam wrażenie że o czymś zapomniałam...
*Kama i Yurek spojrzały na siebie*
-KURWA! PREDATOR!
*The End*
Rozdział zawiera lokowanie produktów :3
CZYTASZ
Kiedy przygoda wzywa-Twoja stara się odzywa *czlik czlik*
Humor!!!WARNING!!! przekleństw w chuj zjebany humor wszędzie homosie może być brutalne Historia opowiada o trzech dziewczynach w steampunkowym świecie. Kara - aka Freddie Kruger, aka Czerwony kapturek. Jest ona najbardziej sukowata ze wszystkich. Posiada...