Jak to wszystko się zaczęło cz.1

77 9 1
                                    

Gościnnie występuje:
> Ju-chan

Już od dłuższego czasu z gramofonu grała skoczna muzyka. Pirackie szanty konkretnie.

Kama właśnie składała okna z Ikkei. Powolnym ruchem gałek ocznych czytając instrukcję.

Zanim wkurwiona nie wyjebała jej za burtę. Znała tylko dwa języki. Polski (jak każdy w kosmosie) i Fletuliański. Mowę wiatrów. Nie umiała odczytać tych hieroglifów nazywających się językiem niemieckim.

Ale tuż obok siedziała Yurek z wędką i łowiła... W kosmosie.

Zaraz jednak po całym pokładzie rozległ się stukot glandałów o spróchniałe deski "Twojej Starej".

To Kara w swej letniej sukience, krokiem typowego dresa kierowała się na trap.
Mówiąc letnia sukienka mam na myśli skróconą wersję wiktoriańskiej sukni.
Wiecie. Ledwo sięga przed kolano, pod rozkloszowaną suknią stelaż w formie krynoliny, a na nim dwie marszczone halki. Do tego oczywiście koszula, rzecz jasna koronkowa, pasująca do reform (sięgających minimum połowy ud, co by nie wyjść na dziwkę). Oraz ciasno zawiązany gorset z masą fiszbin.
Ach te uroki steampunku.

Nasz kochany kibol łyżwiarstwa odwrócił się tylko i swym cukierkowym głosem wygłosił wspaniałe i gorące przemówienie.

- Co mówiłaś? - spytała Jaszczura przyciszając gramofon.

- Że. Co. Do. Chuja? - Kara wlepiła niebieskie tęczówki w swoje przyjaciółki (poeta!)

- No nie wiem. Ja też cię nie słyszałam. A ty, Panie Tłuścioszku?

- Nyc, nyc nyc.

- Pan Tłuścioszek też nie słyszał.

- Właśnie. Kara. Powtórz. - uśmiechnęła się Kama wysuwając żuwaczki.

Freddie tylko głośno wciągnęła powietrze i wypuściła je przez nos. Następnie stanęła jedną nogą na ląd, a drugą wciąż zostając na trapie odwróciła majestatycznie głowę w kierunku pół-zwierzaków, pozwalając by wiatr szarpał jej krótkie włosy.

- Quo vadis, Kare? - Yurek lekko przechyliła głowę, nie spuszczając wzroku z - chyba nie do końca trzeźwej - przyjaciółki.

Kara wciągnęła powietrze do płuc i już miała przemówić, gdy...

- Co ona, na chuja Mojżesza, odjebuje?

- Zamknij ryj, Kama! To wzniosła scena, do kurwy nędzy!

"Are you fucking kidding me?" - mówiła twarz kapturka. Jednak do trzech razy sztuka i dziewczyna przemówiła po raz kolejny.

- Może teraz nie mamy pieniędzy... Może żyjemy biednie... Ale ja... przysięgam wam, że to zmienię. Rozstaniemy się na czas bliżej nie określony, ale gdy wrócę... Będziemy opływać w złoto i dziwki. - Mówiąc to dziewczyna zeszła na ląd i poczęła iść w głąb niego.

- ALE WRÓCISZ PRZED OBIADEM?! - Nekromantka wychyliła się zza burty.

I całą wzniosłość chwili chuj strzelił.

- ...ZALEŻY CO NA OBIAD!

- Kurwa Kama... Co na obiad?

- Schabowe z martwych płodów... Z ziemniaczkami.

- SCHABOWE, KARA! SCHABOWE!

- TO NIE WRACAM! - myśląc, że to już koniec odwróciła się z gracją, pozwalając pelerynie powiewać na wietrze.

- EJ! KARA!

- NOSZ KURWA! CZEGO?!

- CZAPKĘ ZAŁÓŻ, KURWA! - dla lepszego efektu, zielonooka pogroziła Karze palcem.

Ta również odpowiedziała palcem. Tyle, że środkowym.

- NIE WKURWIAJ MNIE I UBIERZ TĄ PIERDOLONĄ CZAPKĘ!

Red tylko mamrocząc przekleństwa pod adresem Yuri, zawiązała pod szyją bonnet.

- No.

- YUREK?!

- Huh? TAK?!

- RZUĆ PICIE! - zamilkła gdy dostała w mordę kanistrem wody.

- Eh... tak szybko dorastają... nie Kama? - Nie słysząc odpowiedzi odwróciła głowę - Kam...a?! Zostaw to pierdolone picolo!

- Nje... - czknęła, powstrzymując zbierające się w ustach wymiociny.

- Ileś ty tego, kurwa wypiła?!

- Puy faszej rozmoffyyy...

- O kurwa, Kama! Musimy ci zrobić płukanie żołądka!

- Ajax'em?

- Nie, kurwa. Francisem.

- Mam pfo njego iźć?

- Po kogo..?

- Po Francisa...

- ...Ja pierdolę...


Minęło wiele lat... A konkretniej dwa tygodnie. Przez ten czas Kama leczyła kaca, Yurek zajmowała się "Twoją Starą", a Kara... cóż... Tego nie wiedział nikt.

- Yurek, kurwiu, wypierdalaj z kibla. Musimy odebrać Karę z burdelu.

- Czekaj! Ubieram się. - dało się słyszeć zza drzwi ciche postękiwania.

- Co ty tam kurwa robisz?

- Gorset wiąże! A co niby?

- ...Tak.

- Co "tak"? - wychyliła głowę na zewnątrz.

- Meh. Ubrałaś się już?

- Prawie! - mówiąc to zapięła ostatnie guziczki błękitnej sukni, do kostek i poprawiła bufiaste rękawy. - Dobra! Akcja: "Odbić Karę z Burdelu na niemieckim czarnym rynku" Rozpoczęta! Kama. Czy wykonałaś podpunkt pierwszy, pod tytułem "znaleźć lepsza nazwę dla naszej akcji"?

- Nie.

- A więc musimy spełnić punkt pierwszy, żeby móc zrobić punkt drugi! Kama, plazmopis i czystą, syntetyczną kartkę. Zapisujesz pomysły.

- Em... Mam tylko to.

- Ah! To rzadki item sprzed wieków! - Yurek dokładnie obejrzała w dłoni ołówek z napisem "Castorama" - Skąd to masz?!

- Ze skrzynki Kary, podpisanej "prowizoryczne dildo".

Nekromantka natychmiast wypuściła ów przedmiot.


Następne pięć godzin dziewczyny spędziły obmyślając nazwę dla operacji.

- A więc. Po wielu naradach chomiczy sejm zadecydował nad nazwą... "Kaczka". Więc nazwa ta zostaje nadana naszej akcji.

- Veto! - Krzyknęła Kama wstając.

- Cholera. Robimy nowe głosowanie. Przeklęte prawo liberum veto...

- Haha~ - wyszczerzyła się Kama. "Nie mam pojęcia co właśnie odjebałam" pomyślała.


Kolejne trzy dni upłynęły na podobnych spotkaniach.

- A więc po wielu naradach, przestudiowaniu praw człowieka i chomika, a także Konstytucji trzeciego maja, oraz po wielu sprzeciwach, ze względu na odmienne poglądy religijne. Pozwach o rasizm i seksizm, patrze na ciebie, Kama, a także po ustanowieniu dwóch ustaw dotyczących środowiska lgbt wnoszę wniosek, aby naszą operację nazwać "Bezglutenowo, crossfitowa, wegańska operacja, której nie narzucamy płci, czy religii, ani odmiennych poglądów". Czy wszyscy się zgadzają?

- Veto. - Rozejrzała się Kama. Za chuja nie wiedziała co to słowo znaczy, ale zabawnie było wkurwiać tym Yurka.

*Koniec części pierwszej*


Włóż dyskietkę numer 2

Włóż dyskietkę numer 2

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kiedy przygoda wzywa-Twoja stara się odzywa *czlik czlik*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz