Witaj, Camilo

954 46 12
                                    

Obudziłam się w dziwnym gabinecie. Leżałam na podłodze przy jakimś wielkim biurku. Podniosłam się powoli i rozejrzałam się po wnętrzu. Po chwili rozpoznałam pomieszczenie i otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.

-Wspaniale, że już jesteś-usłyszałam za sobą głos.

Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego starca z długą, siwą brodą. Miał też charakterystyczne, jak dla mnie, okulary-połówki. Moje podejrzenia sprawdziły się i właśnie siedziałam na podłodze w gabinecie Dumbledore'a.

-Długo czekałem, aż w końcu dotrzesz do tej 150 strony-zaśmiał się cicho.

-Więc to pan mnie tu sprowadził?

-Zgadza się, moja droga. Chciałbym, abyś uczyła się magii w mojej szkole-w głębi duszy skakałam z radości. Starałam się jednak tego nie pokazywać.

-Aa... Jeśli mogę zapytać, jaki mamy rok?

-1971-odparł, przyglądając mi się. Dopiero teraz pomyślałam, że wypadałoby wstać, a nie cały czas siedzieć na podłodze.-A dokładniej piętnasty lipca-sprecyzował.

-Ale dlaczego akurat ja?

-Miałem ci tego nie mówić, ale na prawdę nie nazywasz się Jenkins, ale Dumbledore... I jesteś moją wnuczką-tym razem niczego nie kryłam.

Zaczęłam skakać po gabinecie, a po chwili podbiegłam do mężczyzny i przytuliłam go. Zaraz jednak odsunęłam się, myśląc, że jeszcze zbyt wcześnie na to. Zarumieniłam się i spojrzałam na dziadka.

-Więc... Kiedy na Pokątną?-zapytałam, opuszczając głową.

-Jutro, chciałbym abyś pod moim okiem uczyła się animagii do końca wakacji, jeśli oczywiście się zgodzisz-odparł, pomijając moje zachowanie, choć kiedy na niego zerknęłam, zauważyłam cień ciepłego uœmiechu.

-Czy to ma coś wspólnego z Remusem Lupinem?

-Bystra z ciebie dziewczynka, zgadłaś. Mogłabyś go pilnować, by nie zrobił sobie ani nikomu innemu krzywdy?

-Oczywiście-kurcze... Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnię z Remusem, inaczej nie będzie chciał mojej pomocy...

-Uśmiechnij się, jutro w drodze powrotnej odwiedzimy dom państwa Lupin, ogłosimy, że się zgodziłaś i poznasz Remusa-rzekł miło dziadek, nadal siedząc za biurkiem.

-A gdzie będę spać?

-Tiarę założysz już dzisiaj i będziesz spała w dormitorium.

Nie odezwałam się, profesor poszedł gdzieś i za chwilę wrócił. W ręku miał Tiarę. Założył mi ją na głowę i po chwili usłyszałam:

-Cóż my tu mamy? Jeste$ sprytna... Ale do Slytherinu nie pasujesz... Jesteś zbyt miła... Właśnie, miła... Ale w Huffelpuff'ie się zanudzisz... Inteligentna... Jednak nie przydzielę cię do Ravenclaw... Odwaga ukazująca się w tym, że zgodziłaś się towarzyszyć podczas pełni pewnemu wilkołakowi... No i Twój dar, który ujawni się z czasem... Zostaje tylko jedno wyjście... GRYFFINDOR

-Wspaniale, zatem zaprowadzę cię do twojego dormitorium. Podam ci hasło do Pokoju Wspólnego [PW] i do mojego gabinetu, byś mogła w każdej chwili do niego wejść.

-A co z moimi rzeczami?-zapytałam-ubrania, pamiątki...

-Chwileczkę-mruknął i machnął różdżką-załatwione, twoje rzeczy czekają na ciebie w twoim dormitorium

-Dziękuję-uśmiechnęłam się szeroko, podziwiając szybkość dyrektora... A teraz mojego dziadka...

Dotarliśmy do Grubej Damy.

-Mleczna czekolada-powiedział starzec i ukazało się wejście do PW, a ja popatrzyłam na niego w stylu "serio?!"

-No co? Lubię czekoladę-zaśmiał się, widząc moją minę.-Twoje dormitorium ma numer 10, w części dla dziewcząt oczywiście. Zapewne wiesz, kto trafi do Gryffindor'u i z kim będziesz w pokoju, mam nadzieję, że towarzystwo ci odpowiada... Przy uczniach możesz do mnie mówić jak chcesz, zależy którego nazwiska chcesz używać.

-Czyli mogę zmienić nazwisko?-zapytałam z szerokim uśmiechem. Zawsze chciałam zmienić nazwisko, w sumie, nie wiem czemu, ale takie miałam skryte marzenie.

-Owszem, będę zachwycony

-A rodzice?

-Jeszcze dzisiaj udam się do twojego domu i im wszystko wyjaśnię. Zostawiam cię pod opieką Hagrida, jest naszym gajowym. Mieszka w domku przy lesie, ale poproszę, żeby przyszedł do ciebie. Nie będziesz samotna, zgadzasz się?

-Tak-YEY! W końcu poznam mojego ulubionego gajowego! Gdybym mogła, skakałabym teraz z radości.

-W takim razie powodzenia, Hagrid zaraz przyjdzie. Hasło do mojego gabinetu to cytrynowe dropsy.

-Zapamiętam.

-Nie wiem czy zdążę zanim zaśniesz więc dobrej nocy Camila.

-Wzajemnie.

Dziadek wyszedł, a ja postanowiłam się przejść po wieży Gryfonów. Chodziłam około 10 minut, znalazłam przyszłe dormitorium Huncwotów i wpadłam na genialny pomysł. Postanowiłam hucznie przywitać chłopaków. W czasie wolnym pójdę do biblioteki i poszukam zaklęcia, które pomoże mi w jego realizacji.

Usłyszałam ciężkie kroki, więc zeszłam po schodach do salonu, gdzie na ugiętej kanapie siedział wielki mężczyzna z brodą.

-Dzień dobry-powiedziałam-a właściwie dobry wieczór...

Półolbrzym wstał i podszedł bliżej mnie. Podał mi swoją wielką dłoń. Jako, że mam dopiero jedenaście lat, moja dłoń jest dosyć mała i zdołałam chwycić go jedynie za dwa palce.

-Cholibka, co tak oficjalnie, Hagrid jestem...

-Camila... Dumbledore

-Miło mi moja droga-uśmiechnął się delikatnie.

-Mi również-usiadłam obok mężczyzny.

Rozmawialiśmy bardzo długo, jednak poczułam sie okropnie zmęczona całym dniem, a szczególnie przeniesieniem do Hogwartu. Przeprosiłam mężczyznę i udałam się do dormitorium. Od razu położyłam się do łóżka, obok którego stał mój kufer. Dziadek przewidział, że za moją obietnicą pomocy Remusowi idzie również nocne wymykanie się z pokoju, więc moje łóżko stało najbliżej drzwi. Chwilę rozmyślałam. Zastanawiałam się, w jakie zwierzę będę się zmieniać, jaka różdżka mnie wybierze i czy Lily i Huncwoci mnie polubią. Nie mogłam się doczekać poznania tej piątki i zrobienia chłopakom żartu, jaki wymyśliłam. Poczułam, że odpływam, a chwilę później zamknęłam oczy i zasnęłam.


Prawdziwa przyjaźńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz