1 września
Siedzieliśmy w WS na śniadaniu. Dziadek miał nas zaraz zabrać na peron 9 i 3/4. Nic nie zjadłam z powodu stresu przed poznaniem reszty Huncwotów.
-Cama, słyszysz mnie?-zapytał głos mojego ulubionego Gryfona.
-Co? A tak, tak słyszę...
-No to o czym mówiłem?-uśmiechnął się podstępnie Remus.
-Emm...
-Emm?
-Nie wiem...-przyznałam szczerze, opuszczając nieznacznie głowę.
-Mówiłem, że fajnie by było, gdybyśmy razem usiedli w przedziale...
-Masz rację...-odparłam.-Przecież jesteśmy przyjaciółmi-uśmiechnęłam się do niego.
-Co ty taka przymulona?
-Stres...
-Nie martw się, jestem przy tobie...-szepnął, głaszcząc mnie lekko po plecach.
-Dziękuję-również szepnęłam.
-No, dzieciaki... Pora się zbierać-powiedział profesor Dumbledore.
-Dobrze-mruknęliśmy razem i chwyciliśmy za łokcie starca.
Po chwili byliśmy już na stacji King Cross, przy pięknym, czerwonym parowozie.
-Zajmijcie sobie od razu przedział, ja wracam do zamku-powiedział mój dziadek i zniknął.
Weszliśmy do wagonu i szukaliśmy przedziału. Postanowiliśmy zająć miejsca na końcu pociągu.
-Ty wybieraj-powiedziałam do blondyna, kiedy nie mogliśmy się zdecydować między trzema.
-Skoro tak...-wszedł do pierwszego lepszego przedziału.
-No dobra-westchnęłam i ruszyłam za przyjacielem.
-Remiii...-przeciągnęłam jego imię.
-Taaak?
-Mogę usiąść koło ciebie?-zapytałam.
-Jasne, siadaj-uśmiechnął się.-Nie musisz przecież pytać.
Przysiadłam się do chłopaka i oparłam głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy w ciszy jakieś pół godziny. Nagle do naszego przedziału wpadło dwóch brunetów.
-Możemy się dosiąść?!-wykrzyknął ten w okularach.
-Jasne-powiedzieliśmy jednocześnie, a ja nadal trzymałam głowę na ramieniu przyjaciela.
-Jestem James. James Potter-przedstawił się pierwszy. Chłopak ma roztrzepane, czarne włosy i czekoladowe oczy.
-Jam jest sir Syriusz Black, madame-dygnął chłopak ze stalowymi oczami i czarnymi włosami do ramion.
-Ja, lady Camila Dumbledore, a to mój wierny rycerz Remus Lupin...-powiedziałam próbując nie wybuchnąć śmiechem.
-Dumbledore?-zapytał okularnik
-Czyli ty jesteś...-zaczął drugi
-Wnuczką znanego Albusa Dumbledore'a, dyrektora Hogwartu...-dokończyłam, widząc otworzone usta obu chłopców.
-Nooo, a gdzie wasze kufry?-zapytał Potter.
-W naszym dormitorium-odparł Remus z szerokim uśmiechem.
-Mieszkamy obecnie w zamku-dodałam widząc ich miny.
-Do jakiego domu was przydzielili?-odezwali się jednocześnie.
Spojrzałam na przyjaciela i kiwnęłam lekko głową. W tym samym czasie machnęliśmy swoimi różdżkami, a przed chłopakami pojawiło się ogniste godło Gryffindoru.
-Ja też chcę tam trafić-powiedzieli jednocześnie, na co razem z Lupinem zaśmiałam się.
-No, a wy jesteście parą?-zapytał Syriusz,
-Nie jesteśmy, skąd ci to przyszło do głowy?-odpowiedziałam, patrząc na niego z uniesioną lekko brwią.
-Bo cały czas się do niego przytulasz-mruknął pokazując na nas brodą.
Dopiero teraz zrozumiałam, że rzeczywiście cały czas leżałam na ramieniu chłopaka. Zaczerwieniłam się i nieznacznie odsunęłam. Remus również się zarumienił i odwrócił wzrok. Do naszego przedziału wszedł nie za wysoki chłopak przy tuszy, zapewne Peter.
-Mogę z wami usiąść?-zapytał nieśmiało.
-Jasne, siadaj-powiedziałam, zanim odezwali się chłopcy.
Droga minęła nam bardzo szybko. Graliśmy w eksplodującego durnia i butelkę. Nim się obejrzeliśmy, usłyszeliśmy znajomy, mi i Remusowi, głos.
-Pirszoroczni! Pirszoroczni do mnie!
Wyszliśmy szybko z przedziału i pobiegliśmy wręcz do mężczyzny. Byliśmy pierwsi.
-Camila? Remus? Nie zostaliście w zamku?-zapytał, przyglądając się nam.
-Nie, Hagridzie... Dziadek nas zabrał do pociągu i wrócił.
-No dobrze... Wszyscy są? Za mną!
Udaliśmy się za półolbrzymem. Przepłynęliśmy łódkami przez jezioro, a następnie przejęła nas profesor McGonagall. Opowiedziała nam krótko o Ceremonii Przydziału i podziale na domy. Po chwili weszliśmy do WS. Kiedy stanęliśmy przy stole dla nauczycieli wstał mój dziadek.
-Zanim zaczniemy Ceremonię chciałbym powiedzieć, że dwójka pierwszorocznych już została przydzielona. Panna Camila Dumbledore-na moje nazwisko słychać było szepty, reakcja była podobna do reakcji chlopaków.-oraz pan Remus Lupin dołączyli do grona Gryfonów. Usiądźcie przy stole Gryffindoru.
Podczas gdy szliśmy w stronę owego stołu w Sali słychać było głośne wiwaty i okrzyki. Usiadłam koło Remusa. Dalej wychwytywałam tylko nazwiska chłopaków. Co z tego, że doskonale wiedziałam, gdzie trafią.
-Black, Syriusz!
-GRYFFINDOR!
-Pettigrew, Peter!
-GRYFFINDOR!
-Potter, James!
-GRYFFINDOR!
Wyłapywałam, choć doskonale wiedziałam... Z resztą nie ważne... Kiedy było już po Ceremonii rozpoczęła się uczta. Nie za dużo jadłam, bo przez ten stres nie czułam głodu.
-Remii...
-Możesz tak nie mówić?-zapytał udając obrażonego. Widziałam jednak cień uśmiechu na jego twarzy.
-Będę mówić jak chcę, a tak wracając do sprawy to nie zabrałam jeszcze mojego kufra z twojego dormitorium.
-Tuż po kolacji możesz go zabrać, chociaż szczerze wolałbym, żebyś została-powiedział cicho.
-Ja też
Uczta skończyła się. Chcieliśmy już iść, ale dziadek przywołał mnie i Remusa do siebie.
-Wiem, jaką przyjaźnią się darzycie, więc naginam dla was zasadę i będziecie w dormitorium razem, a z wami pan Potter, pan Black i pan Pettigrew.
-Dziękuję!-krzyknęłam i zaciągnęłam oniemiałego Lupina do pokoju. Nie posiadałam się z radości. Nie muszę opuszczać najważniejszej osoby w moim życiu!
CZYTASZ
Prawdziwa przyjaźń
FanfictionCamila przenosi się do świata magii, a jednocześnie cofa w czasie. Ma nadzieję, że dzięki wiedzy, jaką posiada za sprawą pewnego tomu, zdoła uratować przyjaciół przed śmiercią. Zaskakujące wydarzenia zmienią losy wielu osób. Jak potoczy się ta hi...